Mamy rocznicę Powstania Listopadowego.
Mamy w naturze jakieś uwielbienie do takich zrywów, szczególnie przegranych. Bycie ofiarami jakoś nam odpowiada, wzbudza uczucie dumy. Jest to do pewnego stopnia zrozumiałe, ale tylko do pewnego stopnia, i chyba jest to zjawisko dość rzadko spotykane u innych nacji. Być może inne nacje nie miały w swojej historii takich zrywów i dlatego nie mają czego czcić, tak jak my czcimy te nasze klęski.
Ale nie tylko czcimy. Dorabiamy do nich całą filozofię starając się przekonać, że bez nich by Polski nie było. Dorabiamy do nich filozofie konieczności dziejowej, choć tak naprawdę nic nie wskazuje na to, by taka konieczność dziejowa rzeczywiście istniała. Powstania Listopadowe i Styczniowe były gigantycznymi klęskami, których owoce zbieramy właściwie do dziś. Zachwycamy się nimi i są one obecne bardzo silnie w naszej pamięci, kształtując mentalność taka bardzo, jak praktycznie nieobecne jest w naszej pamięci i nie kształtuje naszej mentalności Powstanie Wielkopolskie, jedyne które nam się udało wygrać przy stosunkowo niewielkich stratach. Nie mówi się jakoś o tym, że bez Powstania Wielkopolskiego nie byłoby Polski...
Ale wróćmy do XIX wieku.
Mało kto zastanawia się nad tym, przeciwko czemu było faktycznie skierowane Powstanie 1830 roku.
Królestwo Polskie było całkiem nieźle prosperującym państwem znajdującym się oczywiście dzięki unii personalnej na orbicie Rosji. Jednak warto pamiętać, że nie można patrzeć na tamte czasy dzisiejszymi oczami, bo byłby to anachronizm.
Królestwo Polskie było na orbicie Rosji, ale było klejnotem na tej orbicie! W ówczesnej Polsce kwitł przemysł, kwitła nauka, a Petersburg był w Polskę zapatrzony czerpiąc z niej wzory! Królestwo Polskie było tworem którego samodzielność była większa od tej, jaką miała Polska Rzeczpospolita Ludowa wobec ZSRR. Polskie władze, Sejm i Senat, polski pieniądz, polska armia pod polską komendą, ale i pełna wolność gospodarcza i car oraz cała rosyjska elita polonofilów jako wisienka na torcie. Czy ktoś pamięta jeszcze, że książę Konstanty dla Polki i faktycznie Polski zrzekł się tronu carów?
Tak. Królem Polski był car Rosji. W czym jest to gorsze od króla Polski elektora saskiego? W czym jest to gorsze od króla Polski, który prosi carycę o przyjęcie tronu polskiego? Przypomnę - pamiętajmy o niepopadaniu w anachronizmy - przez 1830 rokiem nie było Katynia, wojny z bolszewikami, zsyłek na Sybir.
1830 rok, to czasy europejskiej rewolucji przemysłowej. Polska wcale nie jest wówczas taka zacofana! Polscy przemysłowcy jeżdżą po świecie i zwożą nowinki technologiczne i próbują je dostosowywać do naszych, polskich potrzeb, a potem sprzedają je do Rosji - gigantycznego, zacofanego rynku, który tylko czekał na zagospodarowanie. To zagospodarowanie MOGŁO przyjść znad Wisły. Nie przyszło, bo podpuszczeni przez Prusy i Anglię podchorążowie postanowili wyzwolić Polskę, grzebiąc szanse na normalne budowanie niepodległości poprzez dominację nad Rosją zarówno przemysłową, jak i intelektualną!
Myślicie, że nie mogło być lepiej? Że bez Powstania Listopadowego Polska by znikła? Zachęcam do poczytania o Finlandii, której historia jest jakby kopią historii Polski XIX i początków XX wieku. Finowie nie wykrwawili się w powstaniach. Przetrwali rosyjską dominację nie tracąc ani jednego młodego Fina na polu jakiegoś absurdalnego powstania. Utrzymali swoją praktycznie pełną autonomię przez cały ten okres pomimo prób i nacisków pod koniec XIX w. Odzyskali niepodległość i stworzyli swoje państwo w tym samym czasie co my, ale z nienaruszoną tkanką elit. Powstania Listopadowe i Styczniowe przetrzebiły nasze elity w stopniu może nie aż tak wielkim jak II WŚ, ale na tyle ogromnym, że koniec końców Polską pokierowali ludzie, którzy doprowadzili ją do upadku, z którego nie podnieśliśmy się do dziś.
Upadku Polski, którego źródeł należy się dopatrywać zapewne w Potopie Szwedzkim, a który trwa w sposób w zasadzie nieustanny, nie był oczywiście spowodowany Powstaniem Listopadowym. Jednak powstanie to było z całą pewnością przyczyną kolejnego, jedno pokolenie późniejszego, które znów pogrążyło Polskę na wiele dziesięcioleci w czymś, co Rosjanie nazywają "SMUTA".
Jednym z bardzo niezwykłych zjawisk jest to, że Powstanie Listopadowe wzbudza wciąż niebywałe emocje. Ludzie potrafią się jeszcze na siebie obrażać, za odejście od jedynie słusznego jego pojmowania, czyli zachwytu nad wspaniałym dziełem polskiego oręża. Za taki brak odpowiednio wyrażonego szacunku zostałem wyrzucony z grona "znajomych" na FB.
Czy brak zachwytu nad Powstaniem Kościuszkowskim też wzbudziłoby w ludziach takie emocje? Czy też 187 lat, to już granica emocjonalnego odbioru historii?
Inne tematy w dziale Kultura