30 lat temu walnął Czernobyl. Wielu wyrażało wówczas oburzenie na to, że polskie władze ukrywały katastrofę. Nie dziwiło to za bardzo, zwyczajnie oburzało. Nie dziwiło, bo wszyscy i tak wiedzieli, że ówczesne władze nie są władzami rządzącymi dla dobra Polski i Polaków.
Mieszkałem wówczas we Francji, niedaleko (60 km) od granicy niemieckiej. Mieszkałem w wolnym kraju, w którym okłamywanie obywateli byłoby nie do pomyślenia.
I dlatego zapewne w prasie, w radio i w telewizji sprawę nam wyjaśniono w sposób prosty, jednoznaczny i spokojny:
"Tak, nad Europą przeszła radioaktywna chmura."
"Nie, Francji nic nie grozi, bo chmura zatrzymała się na granicy francusko niemieckiej".
Oto pierwsza strona gazety z tytułem: Czernobyl : czemu Francja jest bezpieczna?
Nie było wówczas jeszcze traktatu z Schengen, więc praworządna chmura bez odpowiednich papierów przejść granicy nie mogła. Informację taką serwowano nam we Francji, z całą powagą, przez wiele lat. Dlaczego?
To proste! Francją rządził wówczas EDF - Electricite de France - czyli monopolista w dostawach energii elektrycznej dla całego państwa. Celem EDF było całkowite zastąpienie wszystkich źródeł energii we Francji energią atomową. Masowo budowano wówczas elektrownie atomowe, a oficjalna wersja była taka, że elektrownie atomowe są bezpieczne. Najwyraźniej uznano, że jednym z przejawów bezpieczeństwa elektrowni atomowych jest praworządność chmur radioaktywnych, które nie przekraczają granic ot tak... granica to granica.
Inne tematy w dziale Kultura