Ach, jak ja nie lubię komentować bieżączki. Ale czasami trzeba - a jak mus, to mus.
Hipokryzja w mediach trwa w najlepsze. Wciąż nie potrafię zrozumieć dlaczego tak niewielu dziennikarzy (czy w ogóle są jacyś?) podchodzą do tego, co dzieje się za naszą południowo-wschodnią granicą w sposób wyważony. Od rana tytuły aż roją się od odmienianego we wszystkich przypadkach przymiotnika "nielegalny"
Nikt nie zauważa, że obecnie WSZYSTKO, co dzieje się na Ukrainie jest KOMPLETNIE NIELEGALNE. Rząd jest nielegalny tak samo jak nielegalne są referenda i inne takie. Podniecanie się dziś kwestiami legalności czy jej braku jest zwyczajnie głupie - od momentu puczu na Majdanie całość działań władz Ukrainy jest nielegalna, więc jakie to ma znaczenie, czy działania puczystów w regionach wschodnich są legalne? Przecież nikomu tu w ogóle nie chodzi o żaden legalizm, tylko jest to próba sił. Co z tego, że referendum na Krymie, tak samo jak kiedyś referendum w Kosowie były nielegalne? Co to miało i ma za znaczenie?
Wyniki referendów będą miały znaczenie gdy dojdzie do konfrontacji siłowej, bo na Ukrainie zapanowały czasy takie, że tego typu kwestie rozwiązuje się siłowo. Bądź to strzelając do siebie, bądź jedynie prężąc muskuły, bądź też obie opcje w różnych ilościach jednocześnie. Na Krymie władze w Kijowie uległy i utraciły półwysep. Na wschodzie najprawdopodobniej dojdzie do powstania jakichś autonomicznych republik w ramach państwa ukraińskiego, albo obok niego i być może na tym się to wszystko zakończy.
Chyba, że Kijów podpuszczany przez Amerykanów pójdzie na całość - być może Amerykanie uznają, że to już jest ten moment, gdy trzeba popróbować opcji prawie frontalnego starcia z Rosją. A wtedy niech Pan Bóg (jeśli istnieje) ma nas w swojej opiece - a gdyby nie istniał, to lepiej, żeby do tego czasu zaczął istnieć.
Inne tematy w dziale Polityka