Sytuacja na Ukrainie jest taka (jeśli poczytać dziwnie zgodne, fejsbukowe i ogólnie internetowe komentarze większości):
- Na Majdanie spontanicznie zebrali się reprezentanci narodu ukraińskiego wyrażający w sposób zdecydowany wolę większości, przepędzili złego Janukowycza i spowodowali powstanie rządu będącego wyrazicielem woli całego narodu. A kto uważa cokolwiek innego jest ruskim agentem
- Na Majdanie nie było żadnych banderowców, no i ci banderowcy przecież wcale nie stanowili tam większości, a przecież wiadomo, że w czasie wszelkich rewolucji to zawsze liczy się głos większości, a mniejszości nie mają znaczenia – weźmy na przykład taką rewolucję bolszewicką…. Uuuuups! A kto uważa cokolwiek innego jest ruskim agentem.
- Nieprawdą jest że banderowcy i inni naziści są w nowym rządzie Ukrainy, a poza tym wcale nie mają tam ważnych stanowisk, a nawet jeśli, to jak ktoś będzie te sprawy wywlekał, to znaczy, że jest rosyjskim agentem.
- Myśl o tym, ze w Polsce Amerykanie mogliby szkolić aktywistów, którzy działali na Majdanie to głupota. Przecież to oczywiste! Amerykanie robili to może w Serbii czy w Tadżykistanie, ale przecież nie na Ukrainie, i z pewnością nie w Polsce. To oczywiste! W ogóle nikogo nie trzeba było do niczego szkolić, bo wystarczył romantyzm Majdanu, by Janukowycz uciekł. A kto uważa cokolwiek innego, jest ruskim agentem.
- Na Krymie referendum było sfałszowane, bo były tam rosyjskie wojska i tak naprawdę 60% tamtejszej społeczności, którą stanowią Rosjanie wcale nie chce przyłączenia do Rosji, gdzie ma stabilną sytuację gospodarczą i polityczną, tylko chce nadal pozostać wewnątrz Ukrainy. A kto uważa cokolwiek innego jest ruskim agentem.
- Putin jest głupi. A kto uważa co innego jest ruskim agentem.
Tak wygląda sytuacja przedstawiana przez komentatorów na Facebooku, ale i ogólnie w mediach – na przykład w
opisie całej tej historii z panem Piskorskim, który pojechał na Krym obserwować referendum.
Traktuje się nas jak idiotów. Tak po prostu. No bo weźmy na przykład historię szkolenia majdanowych aktywistów. Co byłoby w tym niezwykłego i specjalnego, gdyby faktycznie szkolono w Polsce ludzi, którzy potem przepędzali Janukowycza? Amerykanie regularnie takich ludzi szkolą, robili to w Serbii na przykład, robią to w Tadżykistanie. Czemu nie mieliby robić tego na Ukrainie, skoro destabilizacja Ukrainy jest w ich interesie, a Polska jest sojusznikiem USA?
Albo krymskie referendum. Przecież ci ludzie tam, na Krymie, całkiem szczerze do Rosji chcą być przyłączeni. Mają skądinąd w tym interes nawet ekonomiczny, ze względu na o wiele wyższy poziom życia w Rosji w stosunku do Ukrainy. No i na Ukrainie faktycznie nie ma żadnej legalnej władzy obecnie, jest rząd wyłoniony w wyniku puczu, który nawet nie udaje, że jest rządem tymczasowym, tylko podpisuje różne umowy międzynarodowe w imieniu Ukrainy, nie mając faktycznie żadnej legitymacji. Na to jakoś nikt nie zwraca uwagi...
My nie jesteśmy stroną w kwestii Ukraińskiej, przynajmniej nie na tyle, byśmy mieli się sami oszukiwać. W sierpniu i na początku września 1939 gazety pełne były informacji o tym, że w Niemczech są manifestacje przeciwko Hitlerowi, przeciwko wojnie, że są rozruchy głodowe - ale wówczas myśmy byli celem i ważne było zachowanie ducha bojowego, nadziei na to, że pokonamy Niemcy. Nawe za cenę przedstawiania kłamstw w mediach. Dziś nie my jesteśmy celem, więc powinniśmy być traktowani przez media w sposób poważny. A traktuje się nas jak idiotów.
Ale w zasadzie JAK ZAWSZE, więc może powinniśmy się do tego przyzwyczaić?
Inne tematy w dziale Rozmaitości