Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
590
BLOG

Ciemna strona mocy, a sprawa polska

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Polityka Obserwuj notkę 6

 

Zdumiewające jest dla mnie powszechne oślepienie dotyczące tego, co się dzieje obecnie na Ukrainie, ale i szerzej w świecie. Żyjemy w czasach, które po krótkim zastanowieniu nawet kompletny laik nazwałby „nowym podziałem świata”, a ja widzę, że całkiem inteligentni ludzie powtarzają brednie podsuwane im przez media i sprawiają wrażenie, jakby w to wierzyli. Albo też w sposób bezczelny głoszą oficjalną, mainstreamową propagandę podpierając się tytułami naukowymi czy sławą publicysty.
 
Mamy więc wśród nas konsumentów mediów łykających powtarzane na lewo i prawo brednie o romantycznym i spontanicznym zrywie ludu Ukrainy. Wyszedł on na kijowski plac by walczyć ze skorumpowanym rządem. Romantyzm i spontaniczność tego ruchu były tak silne, że przez kilkanaście tygodni tysiące ludzi miało tam całkowicie za darmo zapewnione posiłki, ciepłą herbatę, opiekę medyczną, sceny z koncertami z nagłośnieniem, a nawet toalety. Wygląda na to, że za darmo, no bo gdyby ktoś za to płacił, to można by sobie wyobrazić, że to wszystko nie było tak całkiem spontaniczne i romantycznie, a przecież punkt wyjścia jest taki, że to spontaniczne i romantyczne było i basta.
 
Ci sami bezmyślni konsumenci powtarzają historie o Janukowyczu nakazującym strzelanie do manifestantów przez snajperów zatykając sobie uszy gdy słyszą informacje o tym, że snajperzy strzelali równo do ludzi na placu i do milicjantów. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że na Majdanie pierwszymi ofiarami śmiertelnymi snajperów byli milicjanci właśnie. Zatykają sobie uszy i na inne informacje, które może z trudem, ale dochodzą do nas o dokładnie takich samych prowokacjach snajperskich obecnie w Wenezueli, gdzie też nieznani nikomu snajperzy strzelają do manifestantów i do policji jednocześnie, skutecznie podtrzymując poziom wrzenia. Odmawiają refleksji na temat tego, czy czasem to wszystko nie jest wynikiem realizacji jakichś planów o wiele ważniejszych niż wymiana jednej ekipy skorumpowanych oligarchów na drugą. Bezmyślni połykacze medialnej miazgi informacyjnej lubują się we wzruszającej symbolice i wciąż z upodobaniem wczytują się w relacje różnych reporterów, którzy pełni zapału opowiadają o wspaniałych przyjaźniach, jakie zawiązywały się na Majdanie, pomiędzy kolejnymi strzałami snajperów i szarżami za pomocą koktajli Mołotowa na Berkut. Było to takie piękne i romantyczne.
 
Inni, pojawiający się w mediach jako autorytety, nosiciele jedynej prawdy, próbują wynajdywać różne przyczyny, dla których siłowe obalenie rządu jest legalne, zaś referendum na Krymie jest nielegalne i niezgodne z konstytucją Ukrainy...
 
Toniemy w powodzi hipokryzji.
 
Gdyby to była jedynie sytuacja związana z Ukrainą, to mielibyśmy być może sprawę uproszczoną – wszystko jest jasne, jeśli coś działa na niekorzyść Rosji to jest dla nas dobre, bo wszystko co osłabia Rosję bezpośrednio bądź pośrednio wzmacnia Polskę. Ale to nie jest sprawa wyłącznie związana z Ukrainą. I wcale nie potrzeba tutaj mówić o jakichś teoriach spiskowych – destabilizacja Ukrainy jako „miękkiego podbrzusza Moskwy” została opisana przez Zbigniewa Brzezińskiego jako niezbędny cel strategiczny USA w książce „Wielka szachownica. Główne cele polityki amerykańskiej”. I to, co się dzieje obecnie na Ukrainie, na Krymie, ale i w wielu innych miejscach na świecie, jest zwyczajnie realizacją celów strategicznych USA opisanych szczegółowo przez Brzezińskiego.
 
„Ciemna strona mocy…”
Gdy USA wygrały zimną wojnę na początku lat 90 XX wieku pojawiła się wizja świata zdominowanego przez jeden blok – zachodni, pod wodzą Waszyngtonu. Cała polityka kolejnych prezydentów amerykańskich skierowana była na utrzymanie monopolu władzy na świecie, ale okazało się to niemożliwe. Zarówno Chiny, które jakby w sposób automatyczny zaczęły się stawać przeciwwagą dla USA, jak i Rosja, a także inne wielkie państwa jak Brazylia czy Indie pojawiły się na Wielkiej Szachownicy stając się przeszkodą we wprowadzeniu pełnej dominacji największego gracza.
 
Amerykanie wiedząc, że kluczowym aspektem dominacji jest kontrola źródeł energii, rozpoczęli kampanię mającą na celu odcięcie konkurencji od dostępu do ropy naftowej. Konieczna była więc likwidacja wszystkich przeszkód na tej drodze, a wśród nich głównymi był Irak i Iran. Irak został całkowicie spacyfikowany i zniszczony, zaś nad Iranem nie udało się Amerykanom przejąć kontroli gdyż państwo to zapewniło sobie chińskie i rosyjskie wsparcie. Chińskie wsparcie dla Iranu jest oczywiste, bo Chinom brakuje właśnie ropy naftowej, by utrzymać niezbędny dla funkcjonowania państwa poziom wzrostu gospodarczego, zaś rosyjskie jest zrozumiałe jako element kontrowania przez Moskwę planów dominacji rodem z Waszyngtonu. Działania Chin i Rosji były wyraźne w niedawnej rozgrywce syryjskiej, której ostatnią rundę Barack Obama żałośnie przegrał kompromitując się całkowicie przed całym światem.
 
Elementem odpowiedzi na brak uległości Moskwy jest uderzenie w słabe miejsce Rosji, czyli w Ukrainę. Jest to oczywiście element większego planu, ale jest to też próba pokazania, że Rosja nie może się zbytnio szarogęsić, bo zostanie szybciutko przywołana do porządku poprzez bezpośrednie stworzenie zagrożenia u samych jej bram. Rosjanie wiedzą, że wszystkie państwa Europy Wschodniej, które weszły do Unii Europejskiej stały się natychmiast członkami NATO, a żaden odpowiedzialny przywódca Rosji nie może sobie pozwolić na obecność NATO tak blisko Moskwy. Stąd natychmiastowa, gwałtowna reakcja na pucz w Kijowie i natychmiastowy ruch mający na celu zabezpieczenie kontroli nad Krymem, jako ważnym punktem strategicznym.
 
Jeśli popatrzeć na całość spraw w sposób obejmujący główne rozgrywki geopolityczne na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci (a nie tylko ostatnich kilku dni czy tygodni, jak widzi to zazwyczaj masa konsumentów medialnej papki), to nie ma raczej żadnych wątpliwości co do tego, kto obecnie na świecie jest agresorem. Ostatnich 15 lat (ale i czasy wcześniejsze) to ciąg wojen i interwencji amerykańskich i państw sojuszniczych mających na celu wzmocnienie i utrzymanie dominacji USA w świecie, który wciąż nie chce się w pełni tej dominacji poddać.
 
Powiedzmy sobie jasno – dziś to USA napada na różne państwa pod najprzeróżniejszymi pozorami, które zawsze ostatecznie okazują się kłamstwem, gdyż jedynym faktycznym celem jest uzyskanie pełnej władzy nad całością. Długi czas na korzyść Amerykanów grała pamięć czyli historia. Do czasu upadku komunizmu światem rządzili i najbardziej aktywni byli ludzie, którzy pamiętali jeszcze o zasługach armii amerykańskiej w wyzwoleniu świata, i którzy rozumieli, że to dzięki USA i dzięki Planowi Marshalla świat (a przynajmniej jego część) żyła 3 dziesięciolecia w dobrobycie, wolności i względnej beztrosce. Przez to (a również ze względu na strach przed komunistami) wiele brudnych działań USA przechodziło jako walka o wolność.
 
Dziś już skończył się czas walki o wolność, sprzeciwiania się komunie i rozgrzeszania wszystkich brudów, które Amerykanie pozostawiają po sobie na świecie. Dziś nastał czas krwawej wojny o dominację ludzi będących przedstawicielami grup interesów. Dominację pełną i złowrogą, bo dziś Ameryka przestała być państwem niosącym gdziekolwiek wolność i dobrobyt. Dziś wszędzie tam, gdzie pojawia się amerykańskie wojsko, natychmiast następuje upadek cywilizacyjny, pojawia się chaos i śmierć. Jeśli część ludzi jeszcze tego nie widzi, to tylko dlatego, że w niektórych umysłach obraz Amerykanina-wyzwoliciela ratującego wdowę i sierotę jest wciąż bardzo mocno zakotwiczony. Obraz ten podtrzymywany przez hollywoodzką machnę propagandową jest jednak całkowicie fałszywy.
 
Dla bezmyślnych konsumentów papki medialnej działają ludzie tacy jak Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, którzy skutecznie funkcjonują w oparciu o stare, sprawdzone stereotypy narzucone nam przez media ostatnich dziesięcioleci. Doskonałym tego przykładem jest jego krótki artykuł na portalu wPolityce.pl pod tytułem „Eskalacja. Po przejściowej deeskalacji i stabilizacji konfliktu, Putin wzmógł agresję do poziomu Breżniewa w Afganistanie. Rosję mogą zatrzymać ostre sankcje gospodarcze, takie jak przeciw Iranowi” . Warto to przeczytać, bo jest to jakby szkolny przykład papki medialnej podanej do łyknięcia przez konsumentów telewizyjnych „Faktów”. Warto się przyjrzeć w jak prosty sposób można operować pewnymi schematami, bo mechanizm do ich przetwarzania jest już gotowy w umysłach ludzi i skutecznie działa od lat. Autor przedstawia prymitywnie uproszczony świat, w którym Putin jest nieodpowiedzialnym dyktatorem realizujący szalone plany nieomalże z filmu „Dr. Strangelove”. Porównuje działania amerykanów do działań rodziców upominających dziecko, wskazuje też, że takie upomnienia już zadziałały w przypadku Iranu, więc dobrze by było, żeby i Putin o tym pomyślał... To naprawdę poziom analizy publicystycznej bliski intelektualnego dna, co jest szczególnie smutne, że autor jest naprawdę dobrym specjalistą od spraw Ameryki i polityki amerykańskiej.
 
Co jest takiego prymitywnego w tej analizie? Chyba wszystko, a w każdym razie brak jakiegokolwiek odwołania do światowej gry interesów, której sytuacja na Ukrainie i na Krymie jest dziś jednym z wyrazów, podobnie jak i sytuacja w Iranie, o którym też jest tam mowa. Jeśli mówimy o strategicznych i taktycznych ruchach Rosji, to zawsze warto pamiętać o sytuacji, w jakiej się znajduje to państwo – chodzi o sytuację geopolityczną i militarną. Rosja jest otoczona od zachodu i od południa przez NATO, które uważa (nie bezpodstawnie) za organizację sobie wrogą. Wokół granic na południu ma wszędzie amerykańskie bazy wojskowe. Podobnie Iran jest otoczony ze wszystkich stron przez Amerykanów. To są fakty.
 
Powie ktoś zapewne, że tak być musi ze względu na konieczność zachowania pokoju? Stabilności w regionie? Na takie dictum ja mam pytania, nad którymi warto podumać, gdy się te sprawy rozważa.
 
  1. Jeśli mamy mówić o jakiejkolwiek symetrii w stosunkach USA-Rosja, to proszę wskazać jakieś rosyjskie bazy wojskowe umieszczone w bezpośredniej bliskości amerykańskich granic?
  2. Jeśli mamy mówić o „zagrożeniu” ze strony Iranu, to proszę wskazać państwa, na które napadł Iran w ciągu ostatnich dziesięcioleci.
 
Krótka refleksja nad tymi pytaniami likwiduje szereg wątpliwości co do tego, jak należy patrzeć na wydarzenia we współczesnym świecie. Wiele wskazuje niestety na to, że USA proponuje dziś światu pewien model, który nie ma wiele wspólnego z wolnością w jakimkolwiek jej przejawie. Coraz więcej wskazuje na to, że ta gigantyczna siła militarna działa na rzecz bardzo niewielkiej grupy ludzi, którzy chcą przejąć władzę nad wszystkim. Niestety dziś jest to teoretycznie możliwe. Wenezuela, Tajlandia, Ukraina, Syria to obecnie miejsca, w których toczą się kolejne wojny o ten nowy świat, a Krym czy niedawno właśnie Syria są porażkami, przegranymi bitwami amerykańskiej potęgi. Niewykluczone, że jednorazowymi. Amerykanie zrobią wiele, by te porażki były szybko zapomniane.
 
I tutaj dochodzimy do najbardziej ponurej części moich rozważań, czyli
 
 „…a sprawa polska”
Jak wiadomo Pan Bóg umieścił Polskę w tym miejscu gdzie jest z uwagi na łagodność klimatu oraz ze względu na przyjaznych sąsiadów.
 
Wbrew temu, co mogłoby się wydawać po tym co powyżej napisałem, uważam, że my, jako Polacy, MUSIMY stać twardo po stronie Amerykanów. Tego nauczyła nas historia. Tylko tak mamy szansę na uniknięcie losu, który by nas czekał gdybyśmy się od Ameryki odwrócili.
 
Historia pokazuje, że Polska nie może być neutralna, choćby nie wiem jak bardzo chciała. Polska zawsze będzie po jednej, albo po drugiej stronie, przy czym niestety bycie „po drugiej stronie” oznacza dla nas śmierć. Nie możemy nigdy być po stronie Rosji, bez względu na to jak bardzo źli mogliby nam się wydawać ci, którzy są jej wrogami. Musimy zawsze wspierać wrogów Rosji, bo im większa jest siła Rosji, w JAKIMKOLWIEK jej przejawie, tym większe jest to dla nas, jako bytu narodowego, zagrożenie. Tego uczy nas historia. Tak było zawsze i nie ma powodu dla którego miałoby się to zmienić. Ze strony Rosji nigdy nie spotkało nas nic dobrego. W żadnym kontekście. Rosja jest państwem, które jest wrogie Polsce z samej swojej natury. Tego nauczyły nas ostatnie wieki.
 
W związku z powyższym musimy stać po Ciemnej Stronie Mocy. Jedyne, co nas może pocieszyć, to to, że ta druga strona też specjalnie jasna nie jest...

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka