Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
1672
BLOG

Swojsko jakoś w tej Francji. Swojsko i straszno.

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Społeczeństwo Obserwuj notkę 3

Dzieją się rzeczy złe w ojczyźnie Woltera. Zjawisko zanikania wolności zaczyna być tam coraz bardziej widoczne i obawiam się, że nie zapowiada to niczego dobrego i dla nas. Niczego dobrego, gdyż zauważyłem, że różne nowinki tym chętniej przybywają do nas z zachodu, im bardziej są wrogie wolności, tradycji, czy po prostu normalności.

Francja walczy z antysemityzmem. Jak wiadomo nie ma dokładnej definicji antysemityzmu, nie ma nawet niedokładnej definicji antysemityzmu, w związku z czym „odpowiednie autorytety” wskazują po prostu palcem co ma być uznane za antysemityzm. Wygląda na to, że decyzję o tym, co jest antysemickie, czyli ścigane przez prawo, podejmuje we Francji CRIF (Conseil Représentatif des Institutions Juives de France)  organizacja będąca (do pewnego stopnia) odpowiednikiem naszego Forum Żydów Polskich. A odpowiednie władze na podstawie opinii przez nich wypowiedzianej podejmują konkretne działania. Nawet jeśli opinie te są kompletnie absurdalne.

W latach 90 ubiegłego wieku wielką popularnością zaczął cieszyć się we Francji komik występujący pod swoim pięknym imieniem Dieudonné, czyli po polsku Bożydar. Nazywa się Dieudonné M'Bala M'Bala i jak nietrudno się domyślić, jest Murzynem. Afrofrancuzem, jak kto woli.

Komik Dieudonne M'Bala M'Bala

Od początku swojej kariery był mocno zaangażowany politycznie. Zaangażowany, jak nietrudno się domyślić, po lewej stronie, jak to większość artystów. Występował w duecie z innym komikiem, Żydem. Tworzyli razem duo humorystów nabijających się z rasowych stereotypów tak powszechnych w naszym świecie, a szczególnie we Francji, i wychodziło im to nawet ponoć nieźle. Ponoć, bo ja się nimi specjalnie nie interesowałem (mieszkałem wówczas we Francji) gdyż nie bawili mnie zbytnio. Wolałem inny typ francuskiego humoru, bardziej absurdalny.

Zaangażowanie polityczne Dieudonné (bo pod takim imieniem scenicznym występuje) zaczęło z czasem się zmieniać, szczególnie od momentu, gdy zaczął próbować wplatać w swoje żarty coraz więcej elementów związanych z historią i polityką. Gdy postanowił zająć się sprawą historii handlu czarnymi niewolnikami i miał czelność w jakimś momencie wspomnieć o tym, że trwające przez stulecia praktyki traktowania ludzi jak zwierząt roboczych można porównać z Holokaustem stał się nagle wrogiem numer jeden. Francuscy Żydzi pod wodzą niezwykle wpływowej organizacji, jaką jest wspomniany wyżej CRIF zaczęli wzniecać ogromne zamieszanie określając komika jako antysemitę. 

  Problem w tym, że Dieudonné próbował się w swoich skeczach rozprawiać z „pewną wizją historii”, którą prezentują niektórzy Żydzi, a nie z Żydami jako takimi. Dieudonné przedstawiał na scenie tezy, które całkiem na poważnie w swojej książce „Przedsiębiorstwo Holokaust”  przedstawia Norman Finkelstein – Żyd, który zna swoje środowisko od podszewki. Dieudonné wprost i jednoznacznie atakuje też syjonizm i politykę państwa Izrael w stosunku do Palestyńczyków. Problem w tym, że dziś niewiele trzeba, żeby uznać to za „antysemityzm”. Bo dziś we Francji antysemityzmem jest każde zachowanie, które zostało za takie uznane przez CRIF.

Nie podobają mi się skecze Dieudonné. Są zbyt wulgarne, a ich „humor”, zdecydowanie jest na granicy dobrego smaku, jeśli jej nie przekracza. Dieudonné stworzył piosenkę, która stała się jego „hymnem”, a opiera się na wątpliwej śmieszności grze słów „shoah” (co jest synonimem pojęcia całkowitej zagłady, „Holocaustu”) i „gorący ananas”. Przyznaję, że mnie to jakoś nie śmieszy, choć po liczbie wyświetleń filmów Dieudonné na Youtube  można wnioskować, że publiczność to lubi. 

(Niestey elementy z youtube w niniejszym wpisie są w języku Woltera, bez tłumacznia na Polski. Przepraszam).

Dieudonné jest również autorem gestu – i tu dochodzimy, a właściwie przekraczamy kompletnie granicę absurdu – który został uznany za „gest antysemicki”. Takich bredni jeszcze nigdy nie słyszeliśmy i nigdy chyba nikomu do głowy by nie przyszło, że może istnieć „gest antysemicki”, jednak we Francji to wymyślono. Gest ten sam Dieudonné pokazuje poniżej: 

GHest "la quenelle" uznany przez francuskich Żydów za gest antysemicki - wyprostowana prawa ręka w dół, a lea dłoń na poziomie bicepsa.

Ten gest został uznany przez Żydów z CRIF za „odwrócone pozdrowienie hitlerowskie” i uznany jako „antysemicki i podważający prawdziwość Holokaustu”. Jest to oczywiście wielka bzdura, co łatwo można zauważyć, gdy się obejrzy krótki filmik o powstaniu tego gestu :

jednakże w tej historii jedna bzdura więcej, czy jedna bzdura mniej nie robią już dziś różnicy, bo tu nie chodzi o żaden sens, ani o prawdę, tylko o „walkę z antysemityzmem”. Walkę bezwzględną – pod koniec ubiegłego roku za wykonanie tego gestu dwóch licealistów zostało wyrzuconych ze szkoły. Tak całkiem na poważnie.

 Walkę z Dieudonné władze podjęły już około roku 2005, od kiedy komik zaczął być skazywany na kolejne grzywny za wypowiedzi antysemickie. Zebrało się tego na kilkadziesiąt tysięcy euro, co jednak niewiele zmieniło – komik ma swój własny teatr w centrum Paryża, w którym na każdym spektaklu ma pełną salę, podobnie jak podczas każdego tournée po Francji, Belgii i Szwajcarii. Niedawne dojście do władzy socjalistów zintensyfikowało walkę z Dieudonné, a aktualny minister spraw wewnętrznych, Manuel Valls

Minister spraw wewnętrznych Francji manuel Valls w synagodze w jarmułce.

który nie ukrywa swoich, jak to określa, „wyjątkowych i nierozerwalnych” związków z Izraelem postanowił zacząć działać zdecydowanie. Wystosował pismo do wszystkich prefektów (odpowiedników naszych wojewodów) nakazując zakazywania występów Dieudonné pod pozorem niebezpieczeństwa wprowadzenia zakłócenia porządku publicznego. Pomysł tak wspaniały, że jeden z bardziej znanych francuskich działaczy żydowskich, adwokat Arno Klarsfeld wezwał publicznie, w mediach, do organizowania manifestacji w takim stopniu by sądy mogły uznać, że jest zakłócenie porządku publicznego i zakazały występów. Czyli aktywny zawodowo adwokat francuski wezwał w mediach do zakłócania porządku publicznego. Niebywałe, co? A jednak...
 

Pierwszą i faktycznie ostatnią próbą sił był występ Dieudonné w Nantes. Władze tego miasta zgodnie z zaleceniami ministra zakazały występu, jednak adwokaci Dieudonné wystąpili natychmiast do sądu administracyjnego o anulowanie decyzji władz miasta mając absolutną pewność zwycięstwa. Próby zakazywania spektakli od 1936 roku spotykały się ZAWSZE we Francji z jednoznacznymi reakcjami sądów, które nigdy nie zezwalały na cenzurę prewencyjną. Tak się stało i tym razem – sąd administracyjny w trybie przyspieszonym podważył decyzję władz miasta i zezwolił na występ.

Wydawało się przez moment, że sprawa została załatwiona, jednak ci, którzy tak myśleli nie docenili pomysłowości ministra Vallsa. Otóż doprowadził on do tego, że Conseil d'Etat (Rada Stanu), instytucja odpowiadająca poniekąd naszemu Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu, decyzją JEDNEGO sędziego (radcy) podważyła wyrok i utrzymała zakaz występu Dieudonné. Wszystko to odbyło się w ciągu kilku godzin. Decyzja ta była ostateczna. 

 Ostateczna i symboliczna. 9 stycznia 2014 stał się dniem, w którym we Francji wprowadzono cenzurę prewencyjną. Działania ministra Vallsa spotkały się z dość powszechną niezgodą, nawet wśród znaczących postaci w jego własnej partii, jednak liczy się fakt, że decyzja zapadła i nie ma już od niej odwołania – spektakl się nie odbył, bo został zakazany. Nie było takiej sytuacji od lat 30 XX wieku.

Wielu komentatorów podkreśla, że decyzja była słuszna i tak nadal trzeba postępować. Jest to oczywiście przerażający dowód na to, jak bardzo wolność słowa jest krucha, jak bardzo musi być chroniona. Dieudonné zarzuca się, że kpił sobie z Holocaustu, że powiedział, że szkoda, że jakiś tam dziennikarz nie trafił do obozu koncentracyjnego. Zwolennicy zakazywania uważają, że to wystarczy, by cenzurować prewencyjnie. To są źli ludzie. Tak po prostu. Albo głupi. Albo jedno i drugie. Ale dziś to oni świętują zwycięstwo! 

  We Francji 9 stycznia 2014 uruchomiony został mechanizm pozwalający na wprowadzenie cenzury prewencyjnej. Tego mechanizmu nie da się zatrzymać i nikt go nie zatrzyma. Nie zrobi tego żaden kolejny rząd, czy będzie prawicowy, czy lewicowy. Jest on zbyt wygodnym narzędziem w rękach władz, by ktokolwiek próbował go zlikwidować.

Francję czekają trudne czasy. Gospodarka się wali, bezrobocie rośnie, a z nim rośnie niezadowolenie społeczne, które będzie się przekładać na coraz częstsze działania skierowane przeciwko władzom. Cenzura prewencyjna będzie doskonałym narzędziem służącym do zduszenia co głośniejszych wypowiedzi.

 Dieudonné uderzał wprost w swoich skeczach w religię, jaką stała się dziś pamięć śmierci milionów Żydów w czasie II Wojny Światowej. Religię, która stała się przemysłem, jak to opisał w swoich książkach wspomniany wyżej Norman Finkelstein. Spotkał się z silną reakcją środowisk żydowskich, które mają w swych rękach broń ostateczną, którą jest oskarżenie o antysemityzm. Antysemityzm mógłby być może oznaczać „wrogość do semitów” czy „wrogość wobec Żydów”, jednak gdy popatrzymy na poniższy filmik, pokazujących komika Dieudonné, który zaprosił do swojego teatru czterech rabinów, możemy mieć wątpliwości co do faktycznej „antysemickości” komika. 

 


Problem w tym, że to są rabini z USA, którzy nie uznają państwa Izrael. Są to rabini antysyjoniści.  Pewnie niektórzy chętn ie nazwaliby ich antysemitami.

 Źle się dzieje w państwie Woltera. Oczywiście cała ta historia została wymyślona przez francuskie władze po to, żeby przykryć katastrofalny stan gospodarki, bezrobocia i niebywały w historii spadek poparcia dla władzy wynoszący poniżej 15%. Taki temat wspaniale porusza ludzi i odwraca uwagę. Wiemy coś o tym – natychmiast na myśl przychodzą problemy z kibicami czy innymi dopalaczami, prawda? Dlatego jakoś tak swojskie mi się to wszystko wydaje – nie mam wątpliwości, że i u nas wykorzystano by taki temat by przykryć jakieś brudne sprawki rządzących.

Oskarżenia o antysemityzm są nośnym tematem we Francji, bo Francuzi jeszcze wciąż mają poczucie, że zbyt ochoczo ich dziadowie i pradziadowie wspierali Niemców w dziele mordowania Żydów. Antysemityzm, który nie ma żadnej konkretnej definicji, jest idealnym narzędziem do walki ideologicznej. Antysemityzm to argument ostateczny w każdej dyskusji, argument, na który nie ma kontrargumentu. Warto też pamiętać, że „walka z antysemityzmem”, jak to widać we Francji, prowadzi jedynie do zwiększania niechęci wobec Żydów. Ale dziś „walka z antysemityzmem” doprowadziła do wprowadzenia cenzury prewencyjnej.

Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że 30 lat temu inny, nieżyjący już, niezwykle popularny francuski humorysta, Pierre Desproges wielokrotnie występował na scenie ze swoim skeczem o Żydach. Żartował w nim ze wszystkiego, wprost i jednoznacznie. Mówił o Żydach, którzy najwyraźniej byli niechętni władzom Niemieckim, którzy wsiadali do pociągów do Auschwitz bo przejazd był za darmo, którym nie chciało się iść pod prysznic... Nikt mu za to złego słowa nie powiedział – może nie było wówczas zapotrzebowania? 

 

 

W całej tej historii zasmucił mnie bardzo artykuł na powyższy temat autorstwa Marka Magierowskiego w ostatnim numerze Do Rzeczy z 13 stycznia 2013. Przedstawił kompilację informacji, jakie na temat Dieudonne można znaleźć we francuskich mediach głównego nurtu, kompilację zawierającą poza ewidentnymi bzdurami całkowity brak refleksji na temat wolności słowa, która jest główną, i właściwie jedyną ofiarą tej całej historii.

Wolter był wielkim przeciwnikiem cenzury. Uważał, że wolność słowa jest najważniejsza. Mówił:

„Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale będę walczył o to, byś mógł to mówić”

i miał rację. Jednak Wolter mawiał również:

„Jeśli chcecie wiedzieć kto jest faktycznie u władzy sprawdźcie najpierw o kim nie wolno mówić”. I nad tym też warto podumać.



 

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo