Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
1366
BLOG

Złoto, czyli wartość krowy.

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Gospodarka Obserwuj notkę 16
Wszedłem ostatnio do kantoru, żeby zapytać czy nie mają czasem złota na zbyciu, bo chętnie bym kupił.
 
- Paaaaanie, a gdzie tam! Panie, teraz nikt złota nie sprzedaje, a wszyscy chcą kupować!
 
Gdy jednak popatrzymy sobie na wykres ceny złota z ostatnich miesięcy czy nawet lat, to nie widać jakoś, żeby "wszyscy chcieli kupować". Ceny złota raczej lecą na łeb na szyję…
 
Wykres ewolucji ceny uncji złota w dolarach amerykańskich pokazujący znaczący spadek, który nastąpił w ciągu ostatnich 12 miesiecy.
 
Okazało się ostatnio, że kilka osób zakupiło złoto opierając się na moich wpisach na blogach i dziś mogą mieć do mnie żal. Nie to, żeby stali już pod moimi drzwiami z pochodniami w rękach i skręcali sznur na stryczek, ale kto wie? Może i do tego dojdzie?
 
Piszę więc to wszystko również do nich… a może szczególnie do nich?
 
Potwierdzę więc - należy złoto kupować. Obecny spadek jego ceny ma swoje źródło w dość prostym, opartym na fałszywym rozumowaniu, mechanizmie. Polega on na tym, że zapowiedź spowolnienia "Quantitative Easing", o którym pisałem już tutaj kilkakrotnie, powoduje w zasadzie automatyczny spadek ceny złota. Te spadki widać dość wyraźnie na powyższym wykresie - gdy pogrzebiemy w newsach z każdego momentu takiego spadku zauważymy, że za każdym razem działo się to po zapowiedzi ograniczenia QE.
 
Warto jednak zauważyć, że proces fabrykowania fałszywych pieniędzy przez FED, pomimo licznych zapowiedzi, nie został ograniczony ani o jednego centa.
 
Często pojęcie "rynek" używane jest jako określenie jakiejś działającej na świecie rozumnej istoty. No i ów "rynek" uważa dziś, że złoto jest ochroną przeciwko inflacji, która grozi światu jeśli FED będzie kontynuował produkcję fałszywych pieniędzy w ramach QE. Jest to prawda, ale nie cała prawda! Tak - złoto chroni wartość kapitału przed hiperinflacją. Jednak "rynek" rozumuje prosto (żeby nie powiedzieć prostacko): jeśli FED powstrzyma QE to ryzyko hiperinflacji znika, w związku z czym złoto nie ma powodu drożeć, a wręcz warto się go pozbyć.
 
I tu jest błąd rozumowania "rynku". Podwójny błąd. "Rynek" rozumuje głupio!
 
USA, Japonia i Europa wpadły w pułapkę niskiego oprocentowania. Banki centralne poszczególnych krajów nie mogą podwyższyć oprocentowania bazowego. Po pierwsze dlatego, że ich podwyższenie spowodowałoby upadek rynków nieruchomości, co spowodowałoby postawienie większości banków w nadzwyczaj trudnej sytuacji i konieczność ich dokapitalizowania, czyli "ratowania". A to wymagałoby wyprodukowania kolejnych ton banknotów fałszywych pieniędzy…
 
Podwyższenie oprocentowania bazowego jest również zabójcze dla monstrualnie zadłużonych państw - zwyczajnie nie byłyby w stanie spłacać oprocentowania od wypuszczonych już obligacji co postawiłoby je w zasadzie natychmiast w stan bankructwa. A mówimy tu o USA, Japonii czy państwach UE!
 
Wiadomo więc, że oprocentowanie bazowe po prostu nie może wzrosnąć. A co trzeba zrobić, by utrzymać niskie oprocentowanie na rynkach? Po pierwsze banki centralne muszą pożyczać bankom rynkowym pieniądze na jak najniższy procent, bliski 0 (bywa, że pożyczają nawet na ujemny procent!), by utrzymać działanie rynku nieruchomości, który jest bardzo czuły na wysokość oprocentowania kredytu. To oczywiście nie wystarczy, bo dodatkowo trzeba utrzymać jak najniższe oprocentowanie długów państw, a to można osiągnąć jedynie w ten sposób, że banki centralne będą skupować długi swoich rządów.
 
Przykładowo amerykański Departament Skarbu potrzebuje, dla utrzymania państwa, 75 miliardów dolarów miesięcznie. Amerykański bank centralny, czyli FED, skupuje więc obligacje państwowe pokrywając co miesiąc 60% zapotrzebowania państwa na pieniądz. Skupuje je za pieniądze wytworzone z powietrza, czyli z niczego, czyli faktycznie za fałszywe pieniądze. Jest to potencjalne źródło hiperinflacji.
 
Gdyby FED zaprzestał, a nawet tylko ograniczył skupowanie długu państwa, oprocentowanie amerykańskich bonów skarbowych by wystrzeliło w górę, a USA by zwyczajnie zbankrutowały.
 
Tak więc opowieści o zmniejszeniu QE, które pojawiają się co jakiś czas w mediach to tylko takie gadanie, które nie ma dokładnie żadnego związku z jakąkolwiek faktyczną sytuacją. Można z całkowitym spokojem stawiać na to, że produkcja fałszywych dolarów będzie trwała bez zmian. Co najwyżej zostanie zwiększona.
 
Gdy piszę, że "rynek" się myli warto dobrze rozumieć to, co mam na myśli. W pewien sposób rynek nigdy się nie myli, bo jeśli ktoś kupił złoto w 2011 roku po 1700 dolarów za uncję a dziś potrzebuje pieniędzy i chce je sprzedać, to oczywiście straci, bo uncja kosztuje dziś mniej niż 1300 dolarów. Trzeba jednak pamiętać, że "racja krótkoterminowa" może okazać się "długoterminową pomyłką" - "rynek" się myli jeśli złoto traktowane jest nie jako przedmiot krótkoterminowej spekulacji, lecz jako prawdziwe zabezpieczenie kapitału.
 
To, co obecnie widzimy obserwując wykres cen złota świadczy o tym, że "rynek" nie bierze w ogóle pod uwagę ryzyka bankructwa USA i ogólnie państw, a co za tym idzie i banków. Gdy zbankrutują państwa, upadnie pieniądz, który zamieni się wreszcie w to, czym faktycznie jest, czyli w kolorowy papier oraz zera i jedynki w komputerach. Oznacza to, że znikną RORy, lokaty długoterminowe, konta w biurach maklerskich… wszystko. A wszystko NAPRAWDĘ wskazuje na to, że kierujemy się właśnie ku takiej sytuacji.
 
Jeśli taka katastrofa nastąpi zniknie wartość mnóstwa rzeczy, które uważaliśmy za cenne. Na przykład zawartość bieliźniarek, w których wciąż jeszcze miliony ludzi trzymają banknoty, dolary, euro i złotówki. Ale warto pamiętać, że nasze mieszkanie, ogródek przed domem, a także sztabki złota zakopane pod gruszą będą nadal na miejscu i nie rozpłyną się w powietrzu!
 
W dzisiejszych czasach należy trzymać w banku minimalny zapas pieniędzy, zawsze jak najbliższy zeru. Wszystko, co wystaje ponad to zero, a nie jest nam potrzebne do codziennego funkcjonowania należy zamieniać na wartości, które nie znikają w momencie zniknięcia banku. Na dom, ogródek, i sztabki złota, których wahania cenowe nie mają zupełnie znaczenia w tej chwili bo ZAWSZE w perspektywie długoterminowej złoto przechowuje swoją wartość. Po prostu ZAWSZE.
 
Pokolorowany, dziecięcy rysunek krowy, która przygląda sie sztabkom złota, na tle krajobrazu Alp Szwajcarskich.
 
Warto pamiętać, że zarówno sto lat temu jak i dzisiaj dzisiaj dobra krowa mleczna kosztuje mniej więcej uncję złota.

Pan w kantorze, o którym było na początku mówi prawdę - ludzie wolą kupować, niż sprzedawać. Bo ogólnie ludzie wiedzą, że złoto wartości nie traci i jak jest tanie, to warto je kupić. A dlaczego na wykresach jego cena leci w dół? O tym napiszę za jakiś czas. 

 

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Gospodarka