W Paryżu spłonął Hotel Lambert.
Od kilku lat prowadzę prywatny, całkowicie nienaukowy eksperyment, którego wyniki ogólnie są przygnębiające. Pytam młodych ludzi, którzy mnie otaczają o różne rzeczy i próbuję sprawdzić jak ICH wiedza o świecie – obecnym i przeszłym – ma się do MOJEJ o tym wiedzy.
Młody człowiek (ok 30 lat) o wykształceniu wyższym w dziedzinie nauk ścisłych oraz inny, w tym samym wieku, humanista, stwierdzili, że nazwa Hotel Lambert nie kojarzy im się w ogóle z niczym. Wcale. Ludziom z mojego pokolenia, nawet jeśli nie potrafiliby powiedzieć w szczegółach o co chodzi, nazwa "Hotel Lambert" kojarzy się przynajmniej jako coś, o czym "było w szkole na historii".
Rok czy dwa lata temu stałem w centrum Warszawy ze studentem trzeciego roku Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Wskazałem na budynek dawnego Domu Partii przy rondzie de Gaulle'a i zapytałem: "a co tu kiedyś przez wiele lat było?". Wiedziałem, że nie powinienem się spodziewać zbyt wiele, ale liczyłem, że nie usłyszę odpowiedzi, którą jednak usłyszałem: "eee... nie wiem... bank jakiś?".
Gdy pewne rzeczy wypadają z powszechnej "wiedzy ogólnej", to tak jakby umierały. Tak, jakby kawałki historii Polski płonęły nie tylko na Wyspie św. Ludwika w Paryżu, ale i tu, w świadomości Polaków.
Smutne.
Inne tematy w dziale Kultura