Zgubiłem wczoraj taki mały portfelik, w którym noszę kartę kredytową, dowód osobisty i inne różne plastikowe dokumenty. Zazwyczaj rzeczy nie gubię. Taką mam naturę, że z reguły wiem, co z czym robię, gdzie co kładę i gdzie co w związku z tym jest. Tak już mam i wiem, że mnóstwo ludzi wcale tak nie ma. Ja mam.
Tak więc zgubienie ważnych dokumentów jest w moim przypadku tym bardziej wkurzające, że mnie się takie rzeczy NIE PRZYTRAFIAJĄ! (Jeszcze bardziej wkurzające było to, że nie było na kogo zwalić winy!!!!)
Ponieważ zazwyczaj wiem, co z różnymi rzeczami robię i gdzie je kładę, to wiedziałem wczoraj wieczorem, gdy strzelił mnie piorun świadomości, że ZGUBIŁEM, gdzie te dokumenty są. Natychmiast wiedziałem, że pozostały na podłodze w centrum handlowym, przy ławce, przy której się na chwilę zatrzymałem po odejściu od kasy. Spadły na podłogę, bo przy kasie nie odłożyłem ich na swoje miejsce, tak jak powinienem był to zrobić.
Ponieważ brak dokumentów uświadomiłem sobie około godziny 0:30, jedyne co mogłem zrobić to natychmiast zablokować kartę. Na szczęście nie zrobiłem tego. W takich przypadkach zanim się zablokuje kartę lepiej najpierw spróbować ją znaleźć, a zabezpieczyć się obniżając przez Internet wszystkie limity operacji do zera.
Dziś w południe, gdy tylko znalazłem chwilkę czasu i mogłem się wyrwać z biura, poszedłem do centrum handlowego i oczywiście mały, czarny portfelik z moim dowodem osobistym i innymi plastikami czekał na mnie grzecznie u ochroniarzy. Ktoś go podniósł i odniósł. Zwyczajnie. Naprawdę nie byłem zdziwiony, bo w zasadzie tego się spodziewałem.
Gdy odbierałem zgubę, stojąca za mną kobieta, która słyszała w czym rzecz, powiedziała:
- ALE MIAŁ PAN SZCZĘŚCIE!
W związku z tym dziś będzie o szczęściu.
Zacznijmy więc od pecha.
Miałem pecha, bo zgubiłem te dokumenty. Pech jako brak szczęścia pojawił się szczególnie w momencie gdy dokumenty upadły, a ja tego nie zauważyłem. To był pech. I na tym się skończył.
Ta pani mówiła mi szczęściu, ale tak naprawdę to miała na myśli pewną specyficzną odmianę tego szczęścia. Jej zdaniem miałem szczęście, bo ona jest przekonana, że gdy się coś zgubi, to zazwyczaj znalazca nie wykaże się dobrą wolą. Zdaniem tej pani - tak jak zdaniem mnóstwa ludzi - świat składa się w większości z osobników nieżyczliwych, raczej nieuczciwych, którzy zazwyczaj szybciej nogę podstawią niż podadzą pomocną dłoń.
To nieprawda.
Ludzie, którzy mnie otaczają, zarówno ci, których znam, jak i ci, których nie znam, są zazwyczaj życzliwi i uczciwi. Choć wiem, że łamie to stereotyp Polaka, jaki jest dość rozpowszechniony, to nic na to nie poradzę. Ludzie, którzy są przy mnie, a także ludzie, których mijam, w swej ogólnej masie są ludźmi dobrymi.
Jestem inwalidą. Poruszam się na wózku inwalidzkim i często potrzebuję pomocy. Takiej konkretnej, często fizycznej! Nie zdarza mi się by mi ktoś nie pomógł. Często wręcz muszę dziękować za pomoc, bo ludzie sami, bez proszenia chcą pomagać.
Poza centrum handlowym, w którym zgubiłem moje dokumenty. Tam jest inaczej.
Tak się składa, że bywam w tym centrum handlowym regularnie, dwa razy w tygodniu. I za każdym razem w jednym miejscu muszę prosić o pomoc osobę sprawną, najlepiej silnego mężczyznę, bo sobie na moim wózku inwalidzkim nie mogę sam poradzić. Okazało się, że NAGLE, akurat w TYM CENTRUM HANDLOWYM, trafiam na ludzi, którzy ostentacyjnie odwracają się udając, że nie słyszą mojej prośby o pomoc. Był to dość szokujące przeżycie dla mnie za pierwszym i drugim razem, ale za trzecim postanowiłem sprawę rozgryźć i okazało się, że przyczyna jest prosta. Okolice tego centrum handlowego są OKUPOWANE przez namolnych żebraków właśnie na wózkach inwalidzkich, i ludzie wolą przyspieszyć kroku na mój widok, bo biorą mnie za jednego z nich... Przykre, ale zrozumiałe. Dziś zmieniłem taktykę, podchodzę do ludzi inaczej i oczywiście pomoc natychmiast uzyskuję. Bo ludzie są życzliwi (jak się ich nie wkurza żebractwem).
Mało kto wierzy w to, że ludzie są życzliwi i uczciwi. Okazanie życzliwości i uczciwości dla wielu jest czymś niezwykłym. Oczywiście myślę o okazaniu życzliwości i uczciwości przez kogoś obcego, no bo przecież opinia o tym, że ludzie są w swej masie nieuczciwi i nieżyczliwi odnosi się do INNYCH, do OBCYCH. Nie do NAS ani nie do NASZYCH bliskich i przyjaciół.
To obcy są nieuczciwi i nieżyczliwi. My, i nasi bliscy jesteśmy inni, lepsi - to oczywiste.
Byłem przekonany, że odnajdę moje dokumenty bo w życiu wciąż się spotykam z ludzką życzliwością. Taką zwyczajną, codzienną. Nie zawiodłem się. I wcale nie miałem żadnego specjalnego szczęścia - musiałbym mieć za to potwornego pecha, by moje dokumenty znalazł ktoś nieuczciwy, który jeszcze by je schował, by zrobić z nich jakiś mroczny użytek. To dopiero byłby pech.
Ludzie, mówiący o nieżyczliwości i nieuczciwości innych często mówią, że to takie "polskie". Że to Polacy tacy są. To nieprawda.
Mam szczęście, że żyję w Polsce. Nigdzie na świecie (a mieszkałem wiele lat poza Polską) nie spotkało mnie tak wiele dobrego od zupełnie przypadkowych, obcych ludzi.
Mam wiele szczęścia, że żyję w Polsce.
Inne tematy w dziale Rozmaitości