Powyższy filmik pokazuje na czym polega drift, czyli po polsku "palenie gumy". Jest to ulubiona zabawa młodych ludzi z "pewnych" środowisk. Polega na tym, że się jedzie tak, żeby spod opon szło jak najwięcej dymu. Po kilku takich "przejazdach" opony są do wyrzucenia.
Czy Grzegorz Hajdarowicz lubi drift?
Nie wiem. Nie znam wydawcy Rzeczpospolitej, ale po przeczytaniu
artykułu "Hajdarowicz uderza w publicystów „Do Rzeczy”"przyszło mi go głowy, że ten krakowski biznesmen chyba jest wielbicielem takich zabaw. Niekoniecznie w znaczeniu dosłownym, ale z pewnością w przenośni.
Żyjemy w państwie rządzonym przez drifterów. Hajdarowicz jest symbolem tego państwa, a dresiarze, którzy zadymiają place w takt ogłuszającej muzyki są tylko ich kiepskimi kopiami, można rzec - karykaturą.
Już wyjaśniam o co mi chodzi.
Wciąż, na lewo i prawo słyszy się głosy zdziwienia obywateli analizujących działania władz. Mówią zdumieni, że przecież wystarczyłoby chwilę pomyśleć, by nie zrobić takiego, czy innego głupiego pociągnięcia, że jak można wyprzedawać majątek narodowy, psuć prawo, dopuszczać do oszustw na wielką skalę... Ludzie ogólnie nie mogą się nadziwić, bo rządzący wciąż robią rzeczy, które są nie do pomyślenia dla kogokolwiek, kto ma chociaż odrobinę oleju w głowie.
Każdy z nas chyba wielokrotnie w rozmowie z kolegami w pracy użył zwrotów "
jak można być tak krótkowzrocznym?", "
wystarczyłoby przecież...", "
czy oni nie mają jakiegoś mądrzejszego doradcy?" i tym podobnych związków frazeologicznych w czasie rozmowy o działaniach władzy. Chyba wszyscy nie raz dziwiliśmy się i mówiliśmy takie rzeczy. Bez względu na to, kto jest akurat u władzy, choć nie da się ukryć, że czasami częściej... Zdziwienie, oburzenie, zdumienie i niewiara w to, że to możliwe - oto uczucia, które często towarzyszą naszym dyskusjom o polityce i działaniach władzy.
Zdziwienie i niewiara, bo przecież takie działania bywają sprzeczne z interesem Polski!
A przecież odpowiedź jest prosta -
RZĄDZĄCY DRIFTUJĄ.
Grzegorz Hajdarowicz wycofał ochronę prawną swoich dawnych dziennikarzy. Oznacza to, że dziennikarze, którzy dla niego pracują nie mogą być już pewni, że będzie ich chronił zawsze, nawet jak odejdą z pracy. Komentatorzy tego skandalu twierdzą, że Hajdarowicz jest głupi, bo sprawa odbije się negatywnie na nim samym i sytuacji w kierowanych przez niego tytułach. Bardzo trudno będzie mu skłonić kogoś do pracy.
Komentatorzy działań Hajdarowicza nie rozumieją jednak rzeczy podstawowej:
ON DRIFTUJE.
Czy już państwo rozumieją o co tu chodzi? Nie? Poniżej zdjęcie opony po driftingu. Nadaje się do wyrzucenia.
Wyobraźmy sobie teraz, że idziemy na pokazy driftingu, jak na powyższym filmiku, pokazujemy takiemu ubranemu w biały dres, łysemu obywatelowi, będącemu kierowcą, powyższą fotografię i mówimy:
- Kolego, nie rób tego, bo całkowicie zniszczysz sobie opony!
Zapewne ten dobrze zbudowany obywatel by się zdziwił. Zdziwiłby się, bo jest tylko karykaturą naszych rządzących, których symbolem jest Grzegorz Hajdarowicz.
Kolega drifter wsiada do swojego samochodu nie po to, by nim jeździć na dalekie podróże i zwiedzać Polskę, nie po to, by codziennie dostać się do biura. On wsiada do tego samochodu, żeby szpanować, palić gumy i w ten sposób, kłębami dymu ulatującymi spod palących się opon, imponować licznym blond pięknościom. Celem driftera nie jest oszczędzanie opon, ani samochodu, celem driftera jest szpan, "lans" jak to się dzisiaj mówi. Spalona opona jest ewentualnym tego "lansu" kosztem. Drifter ma całkowicie obojętny stosunek do opon. Liczy się dym.
Grzegorz Hajdarowicz ma całkowicie obojętny stosunek do sytuacji w kierowanych przez niego tytułach. Jemu nie zależy, bo on realizuje całkowicie odmienne plany. Zapewne częścią tych planów jest zemsta, tym prostsza, że jej konsekwencje i tak specjalnie nie muszą go obciążyć, skoro wiadomo, że do pewnego stopnia działa nie za swoje pieniądze. Tak jak w przypadku palenia gum tłumaczenie mu, że pali swoje imperium (no, powiedzmy "księstewko") prasowe jest bez sensu. Jemu nie chodzi o budowę czegoś sensownego, trwałego. Jemu chodzi o coś innego.
Nie. Nie wiem o co mu chodzi, ale to nie ma znaczenia. Wiem, o co mu NIE CHODZI, bo to widać w tym, co robi.
Mam dalej tłumaczyć?
Tak. Władzy NIE chodzi o dobro Polski, o praworządność, sprawiedliwość, o image Polski na świecie, o dobrobyt obywateli. Władzy chodzi o coś zupełnie innego. Nie ma znaczenia o co. Jedni będą mówili, że władza realizuje partykularne interesy poszczególnych polityków, albo zaspokaja rządzę władzy, inni, że realizuje interesy grup nacisku, jeszcze inni że władza robi to, co każą byli komuniści, jeszcze inni że to, co każe Rosja, Niemcy, USA, Izrael... Je nie wiem i nie to jest tak naprawdę celem moich rozważań.
Wiem po prostu, że celem władzy w Polsce nie jest wcale to, co teoretycznie powinno być jej celem. Władza w Polsce nie jest na służbie obywateli, władza w Polsce nie działa dla dobra wspólnego. To wiadomo, bo to widać.
I tak, jak tłumaczenie dresiarzowi, że jak będzie driftował, to zniszczy oponę jest głupie i bez sensu, tak tłumaczenie ludziom u władzy, że sposób w jaki działają psuje Polskę jest równie głupie.
Przecież spalone opony wyrzuci się na śmietnik. Tak jak i zużytą gazetę, na przykład Rzeczpospolitą. Można jej użyć ewentualnie na podpałkę. a ze zużytej opony zrobić całkiem niezłe łapcie, jak już przyjdzie bieda.
Inne tematy w dziale Polityka