Internet huczy od teorii spiskowych od 2001 roku po ataku na WTC i Pentagon. Wystarczy włączyć Youtuba, bo to zobaczyć. Teorii jest mnóstwo i wcale nie jest tak, że wszystko jest jasne i zrozumiałe.
A jednak...
A jednak amerykańskie teorie spiskowe nie powodują... niczego specjalnego. Wzbudzają większe lub mniejsze zainteresowanie, temat jest badany, a autorzy co lepszych z nich są zapraszani do telewizji by o tym pogadać. Piszą książki, książki się sprzedają raz lepiej, raz gorzej, ich teorie się sprawdzają lub upadają, albo żyją wciąż własnym życiem jak na przykład teoria spiskowa o tym, że ludzie nigdy nie wylądowali na Księżycu.
A my?
Zostanie uznanym za wyznawcę teorii spiskowych jest równoznaczne z taką małą śmiercią cywilną. Człowiek zostaje zaszufladkowany.
Oczywiście myślę teraz o katastrofie smoleńskiej. Zostałem dość nieprzyjemnie potraktowany na Facebooku przez jednego z moich starych znajomych z czasów studiów za sugerowanie, że zaczynam się przekonywać do tezy, iż prezydenta Kaczyńskiego zamordowano. Argumentem, jaki został użyty było klasyczne "nikt przy zdrowych zmysłach...".
Przeanalizujmy więc może te "zdrowe zmysły", bo to częsty "argument" w takich rozmowach. Piszę to w cudzysłowie, bo przecież trudno to nazwać prawdziwym argumentem. Mówienie o "zdrowych zmysłach" ma podobną wartość do "przecież każdy wie, że..." i stosowane jest w podobnych dyskusjach.
A przecież "każdy wie", że Władimir Putin to wysoki oficer KGB, czyli człowiek, który całe życie był uczony tego, jak podstępem osiągać swoje cele, jak oszukiwać, jak grozić i oczywiście jak zabijać. Można to odnieść do naszej historii - przypomnijmy, że to Jaruzelski zrealizował rozwiązanie siłowe z użyciem wojska w Polsce, a nie na przykład Kania. Bo to Jaruzelski był do tego predestynowany z racji swojego doświadczenia wojskowego, a nie cywil Kania. I to Jaruzelski myślał o takim rozwiązaniu, a nie Kania.
Dlaczego więc nie chcemy budować naszych rozważań o stosunkach z Rosją na podstawie ogólnie znanych, takich zwyczajnych faktów? Na przykład dlaczego nie wydaje się nam natychmiast oczywiste, że śmierć prezydenta Polski w Rosji może być wynikiem działań rosyjskich rządców?
Argument, jaki gdzieś przeczytałem i mam wrażenie, że jest często powtarzany, to że Lech Kaczyński nie miał szans na reelekcję, więc po co Putin miałby dybać na jego życie. Do pewnego stopnia sam tak myślałem, ale dochodzę do wniosku, że nie jest to dobry sposób myślenia.
Jak się człowiek zastanaiwa nad przyczynami działań innego człowieka, to warto najpierw zrozumieć, co nim powoduje. A to wcale nie jest takie łatwe, bo wcale nie mamy tu do czynienia z człowiekiem myślacym tak jak my. Przyczyny leżące u podstaw jego działań mogą być calkowicie inne i zupełnie dla nas niezrozumiałe.
To, że Lech Kaczyński był w jakiś sposób uciążliwy dla Putina przyznają chyba wszyscy, z przeciwnikami teorii spiskowych na czele. Przecież sami podnoszą argument, że Rosjanie nie zabijaliby go, gdyż NIE MIAŁ SZANS NA REELEKCJĘ. Ja osobiście myślę, że prezydent Kaczyński był problemem dla Rosjan tylko w minimalnym stopniu, natomiast jego nagła śmierć mogła być wspaniałym narzędziem nacisku. I dlatego katastrofa Smoleńska była najprawdopodobniej wspaniałym wydarzeniem dla Rosjan SZCZEGÓLNIE jeśli mnóstwo ludzi i polityków na całym świecie będzie sądziło, że to był rosyjski zamach. I dlatego nie ma żadnych wyjaśnień, i dlatego Rosjanie robią co mogą, by pozostawić sprawę niewyjaśnioną.
Było to dla Rosjan wspaniałe zdarzenie, bo mogło być odebrane jako sygnał, że nie cofną się przed niczym. Sygnał dla różnych prezydentów małych państw wokół Rosji, a to Estonii, a to innego Turkmenistanu, czy kogokolwiek innego.
Pamiętajmy również, że JEŚLI Rosjanie "zaaranżowali" tę katastrofę, to ABSOLUTNIEnie musieli się obawiać niczego takiego jak opinia publiczna, akcja odwetowa czy cokolwiek w tym rodzaju. Brak zainteresowania wplywami rosyjskimi w Europie Wschodniej ze strony USA i NATO jest zupełnie ewidentny - USA mają o wiele ważniejsze problemy z Chinami - nowym mocarstwem globalnym - niż z Rosją, słabym mocarstwem lokalnym, nie zagrażającym amerykanom już nigdzie.
A przyczyny bezpośrednie dla których mogli zorganizować katastrofę? A na przykład "nauczka" za postawę Lecha Kaczyńskiego w Gruzji. Cokolwiek sobie wyobrażamy, to jednak udało mu się powstrzymać rosyjską agresję...
Ale co? Że w polityce nie ma miejsca na zemstę? A niby dlaczego miałoby nie być? A taki Litwinienko? W czym zagrażał Rosji? W niczym, a go zamordowali. Bo to są ludzie o zupełnie innej mentalności. To są ludzie, którzy są gotowi dla doraźnych celów mordować masowo własnych obywateli. Dlaczego nie mieliby dla pogrożenia i dla przykładu nie zlikwidować polskiego prezydenta? Bo co? Bo gdyby opinia publiczna się dowiedziała???
No to proszę bardzo! Proszę mi pokazać CO by opinia publiczna zrobiła? I, trawestując Stalina, proszę mi powiedzić ile opinia publiczna ma dywizji?
Obecnie opinia publiczna to to, co mówią telewizje. U nas był to swego czasu "prezydent kartofel", albo Ziobro, który złośliwie niszczył swojego lapotpa czy naciskał na prokuratorów. A w innych krajach jest tak samo - nie czarujmy się i nie wyobrażajmy sobie, że tam ludzie są wolni od manipulacji.
Interesy doraźne i potrzeba utrzymania spokoju za wszelką cenę są wielkie. Rosjanie wiedzą doskonale, że nawet jeśli się okaże, że wyjdą na jaw dowody ich knowań, nawet jak polscy prokuratorzy udowodnią bez żadnych wątpliwości, że bombę podkładał sam Władimir Putin, to i tak nic im nie grozi. Będzie trochę zamieszania, ale potem przyjdą nowe tematy, światowy kryzys gospodarczy, konflikt USA z Chinami, i jak ktoś przypomni że to Putin strącił polski samolot, to 99% ludzi na świecie powie OJ TAM! OJ TAM!.
A w tym czasie Putin będzie miał spokój w tej części Europy, bo w Polsce będzie panował totalny chaos. A Rosja lubi chaos w Polsce.
Tak, uważam, że teza o rosyjskim zamachu jest jak najbardziej uzasadniona. Tylko, że nic z tego nie wynika.
Inne tematy w dziale Polityka