Najpierw link, i zdjęcie z podpisem:
Janusz Walentynowicz, syn założycielki „Solidarności” potwierdził w rozmowie z portalem wPolityce.pl, że ciało wyjęte z grobu na gdańskim Srebrzysku nie należy do Anny Walentynowicz.
Myślę, że to kolejna sytuacja symboliczna - niestety zbyt wiele już ich było w tej całej historii. Symboliczna, bo będąca przykładem... NIE - DOWODEM na całkowity brak szacunku urzędników państwowych do rodzin ofiar Katastrofy Smoleńskiej.
Ja w tej chwili całkowicie abstrahuję od etykietki politycznej bo tu zupełnie nie o to chodzi. Nikt mi nie udowodni, że w przypadku gdyby taka katastrofa miała miejsce za rządów innej partii to urzędnicy by z większym szacunkiem traktowali ofiary. NIE! Nie traktowaliby z większym szacunkiem, bo problem jest o wiele poważniejszy niż tylko kwestia tego, jak się nazywa aktualny premier.
Ta sytuacja jest ilustracją pewnej mentalności, o której mówi kiedyś w klubie Ronina prof. Andrzej Bryk
(http://www.youtube.com/watch?v=q1WXakdDeQ8).
Otóż istnieje ogromna różnica w podejściu obywateli do władzy i w podejściu rządzących do obywateli w Europie i w USA. W USA ludzie u władzy mają jakby we krwi wpojone poczucie bycia na usługach swoich wyborców. Zaspokajanie ich potrzeb jest naturalną reakcją osób dzierżących władzę. W Europie, która dziedziczy swoją mentalność po wiekach monarchii, naturalnym jest stan, w którym o wszystkim decyduje władza, a obywatele się temu podporządkowują.
W sytuacji, w której w teorii wszyscy mają być równi prowadzi to nieuchronnie do arogancji i jest ona tym większa, im mniejszą, realną władzę mają obywatele. W Polsce obywatele nie mają żadnej władzy nad rządzącymi. Rządzą nami ludzie pozostający w cieniu, wydający polecenia politykom, którzy je wypełniają jak najlepiej potrafią. Wybory to wielki pic na wodę, który nie zmienia nic, poza nazwą aktualnie "rządzącej" partii, która zwyczajnie wypełnia polecenia. A wszystko przyklepują posłowie, których nikt o żadne zdanie nie pyta.
To musi prowadzić do arogancji.
Pomylenie ciał nie wynikało ze złej woli urzędników ani ich złośliwości. Z całą pewnością WSZYSTKIM, włącznie z premierem jest przykro, że ciała zostały pomylone, gdy już to wyszło na jaw. Wierzę w to głęboko, gdyż poza wszystkim mamy jakieś takie poczucie, że jednak ciało w grobie JEST ważne i ważne jest, kto w grobie spoczywa. Jest to gdzieś głęboko zapisane w naszej mentalności, jestem przekonany, że głębiej niż arogancja.
Problem w tym, że gdy był na to czas, gdy trzeba było podejmować różne decyzje, urzędnicy nawet przez sekundę nie zastanawiali się nad tym, co będzie jeśli będą pomyłki, czy rodziny nie będą urażone itp. Los rodzin, uczucia rodzin w sposób tak całkowity wychodziły wówczas i nadal wychodzą poza zakres zainteresowań rządzących, że nawet im przez myśl nie przeszło i nie przechodzi, żeby na przykład przeprosić rodziny, które muszą przeżywać piekło po raz kolejny. Tak zwyczajnie.
Ja zupełnie świadomie abstrahuję tutaj od innych czynników związanych z Katastrofą Smoleńską, nie wnikam w głębokie przyczyny całej tej sytuacji, bo jest to niepotrzebne dla zilustrowania stanu ducha rządzących i ich urzędników. A o tym chciałem dziś powiedzieć.
Arogancja.
Arogancja często jest kojarzona z i uważana za równoznaczną z pogardą. Sądzę, że warto podkreślić ważną różnicę - pogarda oznacza zauważenie drugiego człowieka, przedmiotu pogardy. Oznacza, że się w sposób świadomy reaguje tak, że ta druga osoba czuje się poniżona. Nasza władza jest arogancka. Ona nas, obywateli nawet nie zauważa, traktuje jako nieistotny dodatek, jako ELEKTORAT.
A może arogancja władzy, to masowa pogarda? To nazywanie obywateli ELEKTORATEM, a w wydaniu niższego szczebla pisiorami, moherami, lemingami...
Inne tematy w dziale Polityka