Najpierw oczywiście trzeba zobaczyć to:
http://pietrasiewicz.salon24.pl/348103,dosc-wasz-czas-sie-juz-skonczyl
Padają słowa: wybory, demokracja, przedstawiciele, głosowanie, ale tak naprawdę mało kto w ogóle ma jakiekolwiek pojęcie na co głosuje i co jest tego wynikiem.
Bardzo chętnie powtarza się hasło o demokracji, która może nie jest doskonała, ale z pewnością jest najlepszym z ustrojów. Dlaczego? To już trudniejsze pytanie... Co Churchil tak powiedział?
Ciekawe, że zaraz za tym nie idzie jasna definicja tego "najlepszego" ustroju. Bo jak wiadomo wszędzie na świecie tak naprawdę i bardzo konkretnie znaczy to coś zupełnie innego. Podobnie w historii - była demokracja, ale zawsze znaczyło to co innego niż wcześniej i później.
Demokracja, taka jaką mamy dzisiaj, u nas, w Polsce, pokazana ludziom w XIX wiecznej Szwajcarii uznana by została za jakąś potworną hybrydę, kompletnie niezrozumiałą i z całą pewnością niedemokratyczną. A przecież w Szwajcarii w XIX wieku panowała jak najbardziej demokracja, w dodatku w swym nadzwyczajnie egalitarystycznym wydaniu!
To, co mamy dzisiaj, to rządy mediów. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że jeśli jakiegoś polityka nie ma w mediach, to przestaje on istnieć. I to całkowicie bez znaczenia, czy jego poglądy są słuszne, niesłuszne, takie same jak przed 5 laty czy zupełnie odmienne. Znika, bo nie pokazuje go telewizja.
Podobnie jest z politykami, którzy są pokazywani w mediach, ale te media są im nieprzychylne. Można za pomocą przedstawiania odpowiednio obrazu polityków doprowadzić do ich, całkowicie czasami nieuzasadnionego, znienawidzenia ich przez wyborców, i to nie ze względów merytorycznych, tylko zwyczajnie, tak prymitywnie ludzkich. Tak było przecież z prezydentem Kaczyńskim, którego obraz doprowadzono do absurdu w mediach.
Oczywiście, że w takim razie politycy powinni dbać o swój wizerunek medialny, ale czasami jest to niemożliwe, bo zwyczajnie media są zazwyczaj scentralizowane w jednych rękach - tak jak w Polsce - albo kandydatów zwyczajnie na to nie stać, bo dostęp do mediów jest kosztowny.
Jednak to, na co należy zwrócić uwagę to fakt, że dzisiejsza demokracja jest zupełnym wynaturzeniem założeń tego systemu. Założeniem było (bez względu na słuszność czy niesłuszność takich punktów wyjścia), że grupy obywateli mają jakieś potrzeby, jakąś wizję tego, co by chcieli widzieć w swoim państwie, wyłaniają więc spośród siebie przedstawicieli, którzy tę wizję będą realizować konfrontując ją z przedstawicielami innych grup obywatelskich.
Ewolucja, a może degeneracja tego systemu doprowadziła do sytuacji, w której powstały organizacje ludzi, których celem jest przejęcie władzy i jej utrzymanie. Organizacje te nie mają już dziś tak naprawdę żadnych programów i nie reprezentują żadnych grup ludzi, a jeśli nawet, to jakieś marginalne, mające czasem kompletnie egzotyczne interesy. Jeszcze czasami, w niektórych sytuacjach mówi się o "programach politycznych", ale tak naprawdę nikt tego nie słucha i nikogo to nie interesuje.
Efektem jest sytuacja, w której ludzie idą głosować na wizerunek medialny kandydatów czy partii politycznych. Albo, tak jak to widać dziś, po kolejnej przemianie, ewolucji czy degeneracji systemu, wyborcy chodzą głosować PRZECIW wizerunkowi medialnemu kandydatów czy partii.
W tym kontekście manipulacje przy ordynacji wyborczej i ogólnie zasadach prawnych z tym związanych nie dziwią. Są zwyczajnym zachowaniem polityków, których jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy. Jest to zrozumiałe, gdyż powstała już u nas klasa ludzi, którzy potrafią tylko z tego żyć. Nie mają żadnego fachu w ręku i dla nich utrata kontaktu z władzą oznacza całkowitą katastrofę życiową. Jasnym jest więc, że do tego nie dopuszczą. Z drugiej strony za tymi ludźmi stoją siły, które już ich wypróbowały, wiedzą że mogą nimi swobodnie manipulować i też nie dopuszczą do nagłych zmian, bo mogłyby utracić wpływ na władzę.
Oczywiście system nie jest jeszcze doskonały. Zdarzają się zgrzytnięcia i potknięcia, i czasami w wyniku wyborów do władzy dochodzi nie ten, kogo się spodziewano, tylko kto inny. Ale koniec końców nie ma to żadnego znaczenia, bo ten ktoś inny i tak będzie realizował te same zadania, wyznaczane przez siły, które to wszystko finansują i tym wszystkim zarządzają nie ujawniając się w sposób zbyt oczywisty. A władza u nas będzie działała tak, jak ją do tego zmusi aktualny układ tych zakulisowych sił.
Głosowanie w takiej sytuacji jest zwyczajnie działaniem głupim. To tak, jakby głosować na to, czy w lecie powinno być cieplej niż w zimie. Oczywiście można, można nawet dorabiać sobie do tego całą filozofię, że jak więcej osób zagłosuje, że w lecie powinno być ciepło, to lato będzie bardziej słoneczne.
Inne tematy w dziale Polityka