Ścios wkurzony na publicystów Rzeczpospolitej zaprzecza jakoby był przeciwny demokratycznym mechanizmom wyłaniania władzy. Świadczy to o wielkiej sile systemu, w którym żyjemy. Tragicznie wielkiej. Ścios uderza we władzę wszelkimi siłami, ale wystrzega się, by czasem nie uderzyć w system.
Dojrzała demokracja, w której żyjemy stała się religią. Nie wolno podważać jej dogmatów, a najważniejszym z nich jest równość obywateli przed urną wyborczą. Jest to bardzo szkodliwe przekonanie, które jest nam wpajane od najmłodszych lat z taką skutecznością, że w zasadzie dziś nikt go nie próbuje podważyć.
Dogmat ten można przedstawiać na różne sposoby.
Pierwszy, to przekonanie oparte o wielkie, humanistyczne ideały mające swe źródła w Rewolucji Francuskiej, a może i wcześniej - ja uważam że w chrześcijaństwie, ale to temat na inny artykuł - że wszyscy rodzą się równi. A ponieważ wszyscy rodzą się równi, to wszyscy powinni mieć równy wpływ na wyłanianie władzy, czyli powinni być równi przed urną. Jest to dziwaczne, ale faktycznie większość w to wierzy.
Drugi, to przedstawienie go przez sprowadzenie do absurdu zasadniczymi pytaniami. No bo w imię czego rezygnujemy z mądrości, doświadczenia, zasług gdy przychodzi do wskazywania rządzących? Czemu nagle ma to stracić znaczenie, podczas gdy we wszystkich innych ważnych dziedzinach życia właśnie ma to teoretycznie największe znaczenie?
Demokracja, w której wszyscy wybierają swoich przedstawicieli i każdy ma takie samo prawo zostać przedstawicielem wszystkich jest zwyczajnie nieracjonalna i niezgodna ze zdrowym rozsądkiem. I my wszyscy o tym wiemy! Każdy zastanowiwszy się nieco przyzna, że jeśli do stosowania prawa w sądzie trzeba kończyć pięcioletnie studia, staże i trzyletnie aplikacje, to nie ma przyczyn, dla których pan Zenek, koneser win owocowych, miałby mieć takie samo prawo co doktor ekonomii zasiadać w Sejmie, w Komisji Infrastruktury.
Ścios wytyka nieprawości władz. Ale Ścios jest wytykaczem nieprawości władz jako przeciwnik TYCH WŁAŚNIE władz. Ale TE WŁAŚNIE władze są władzami dlatego, że ten system na to pozwolił.
Ten system jest zły. Musi prowadzić do tego, że Polską rządzą ludzie, których nie znamy, którzy wyznaczają głupków, gnojków i miernoty na różne ważne stanowiska i sterują nimi tak, by prostak sądził, że "rządzi premier". To ten system prowadzi do tego, że prezydent brata się publicznie z największym zdrajcą Polski ostatnich 200 lat.
Ścios ten system popiera.
A szkoda. Przydałby się taki Aleksander Ścios, który nie punktowałby tylko swoich przeciwników politycznych, tylko doszukałby się przyczyn, dla których takie miernoty reprezentują naszą ojczyznę.
Inne tematy w dziale Polityka