Krzyś Wołodźko wywalił mnie poza nawias. Napisał:
Patriotyzm nie istnieje poza świadomym życiem obywatelskim i kulturalnym. Udział w życiu publicznym, czy tzw. wielkiej polityce powinny być jego konsekwencją.
Ryzykowne stwierdzenie. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się OK, ale gdy się zastanowić...
Ja świadomie pozostaję poza marginesem życia publicznego. Całkiem świadomie i jednoznacznie pozostaję poza wielką polityką, chociaż zapewniam, że nie brakło okazji by się w nią zaangażować. Wystarczająco mam dziś kumpli w polityce, by nie musieć specjalnie o to prosić. Swego czasu proponowano mi różne stanowiska i całkiem świadomie odmówiłem...
Czyżbym nie był patriotą? Krzysiu, naprawdę tak myślisz?
To co w takim razie z moimi dziećmi, które udało mi się wychować poza Polską na Polaków z krwi i kości i które tu, w Polsce osiadły, gdy dorosły i mogły same decydować? Czy to nie jest objaw patriotyzmu? Te lata użerania się z nimi, by nawet w zabawie, między sobą rozmawiały po polsku, a nie po francusku? Te lata pilnowania, by zawsze, na każde nowe słowo, które poznawały poza domem mieć polski odpowiednik... Te dni spędzone na wspólnym czytaniu elementarza po tym, jak dzieciak już zmęczony był odrabianiem zadanych lekcji z niepolskiej szkoły?
Chyba Krzysiu troszkę szybko piszesz. Za szybko.
Są różne przejawy patriotyzmu i z całą pewnością jakiekolwiek zaangażowanie w politykę nie może być jego wyznacznikiem. A już z całą pewnością nie może być jego konsekwencją.
Inne tematy w dziale Polityka