Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
120
BLOG

Z perspektywy wieków.

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Pomyślałem sobie, że może udałoby się spojrzeć na sytuację Polski z perspektywy szerszej, niż tylko ostatnia kadencja, dwudziestolecie III RP czy nawet półwiecza powojennego. Oczywiście nie będąc historykiem mogę popełnić znaczące błędy, ale mam wrażenie, że czasami warto spojrzeć, bądź chociaż spróbować spojrzeć z nieco szerszej perspektywy. 

Katastrofa 10 kwietnia to zdarzenie niebywałe, które z całą pewnością pozostanie w historii i nie będzie zapomniane przez wiele dziesięcioleci. I to bez względu na to, jakie były przyczyny i co ostatecznie zostanie ustalone przez różnorakie komisje. Nawiązanie do katastrofy wydaje się niezbędne w każdej refleksji nad obecną Polską. Czy można porównać na jakiejś skali to wydarzenie z innymi w naszej historii?

Myślę, że katastrofa pod Smoleńskiem jest bardziej znaczącym wydarzeniem niż zabójstwo prezydenta Narutowicza, chociażby ze względu na swoją skalę. Nie sądzę jednak, by miała większe, niż tamta śmierć prezydenta, następstwa dla sytuacji w Polsce. Natomiast porównanie do Przewrotu Majowego byłoby jednak przesadne, bo zdarzenia z 1926 roku zmieniły całą sytuację polityczną w Polsce, wręcz jej ustrój, a katastrofa samolotu pod Smoleńskiem nie wpłynie, jak się wydaje, na zmianę samej struktury władzy. Z całym szacunkiem dla osób, które zginęły w tej katastrofie, jest ona jednak jedynie epizodem w historii Polski ostatnich stuleci.

Sytuacja, w jakiej znajduje się Polska jest moim zdaniem konsekwencją trzech stuleci naszej historii, a nie, jak mogłoby się wydawać niektórym, jedynie zdarzeń następujących po 1989 roku.

Wszystko zaczęło się po śmierci Jana III Sobieskiego, gdy saski uzurpator, August II Mocny przejął władzę w Polsce. Przeciwstawił się on wpływom szwedzkim korzystając z pomocy cara Piotra. To wtedy definitywnie zapadła klamka i los Polski został jednoznacznie wprowadzony na tor, po którym toczy się prawie nieprzerwanie do dziś. Za jedyną przerwę w tej sytuacji można uznać dwudziestolecie międzywojenne.

Wydaje się, że dla Polski byłoby lepiej, gdyby wówczas udało się utrzymać przy władzy Stanisława Leszczyńskiego nawet za cenę uzależnienia od Szwecji. Z całą pewnością zmieniłoby to nieco bieg historii i Polski, i w ogóle Europy centralnej, ale jak można sobie wyobrazić, byłoby to z korzyścią dla nas i dla naszego interesu narodowego.

Od ponad 300 lat Polska jest pod rosyjską i/lub niemiecką dominacją i właściwie tylko zmieniają się, i to też tak naprawdę nieznacznie, formy tej dominacji. Patrząc z takiego punktu widzenia łatwiej oceniać to, co robią Rosjanie i Niemcy. Łatwiej też zrozumieć dlaczego pomimo, że teoretycznie mamy wolną Polskę, nie mieliśmy od dwudziestu lat żadnego rządu, który by jednoznacznie i wyraźnie realizował jakąś długofalową politykę z myślą o interesie państwa. Mamy jedynie bardziej lub mniej słabe rządy, które realizują politykę narzucaną nam z zewnątrz - ostatnio przez Unię Europejską, ale dziś widać, że i Rosja zdecydowanie odzyskuje swoje wpływy.

Wyobrażam sobie, że czasami może być trudno przyjąć taki punkt widzenia, szczególnie gdy się siedzi w tym wszystkim po uszy. Sądzę jednak, że mieszkańcowi Egiptu w 50 roku p.n.e. też nikt by nie wytłumaczył, że choć cały czas ma swojego faraona (a właściwie faraonicę), to Egipt tak naprawdę już przestał istnieć i jest częścią Imperium Rzymskiego. A Kleopatra jest marionetką w rękach Cezara i Marka Antoniusza. Jestem wręcz przekonany, że byli obserwatorzy ówczesnej polityki, którzy gotowi byliby się założyć o każde pieniądze, że to Kleopatra manipuluje Rzymem dla dobra Egiptu.

Patrząc na sprawy w takiej perspektywie widzi się dość smutny obraz Polski. Jesteśmy obecnie częścią imperium, w którym dominują Niemcy. Jesteśmy całkowicie pozbawieni armii, jesteśmy pozbawieni swobody w kwestii naszej polityki zagranicznej, jesteśmy też całkowicie pozbawieni siły ekonomicznej, gdyż większość naszego przemysłu i finansów nie pozostaje pod naszą kontrolą. Z całą pewnością będą tacy, którzy stwierdzą, że dziś to bez znaczenia, że rynki i kapitały nie mają ojczyzny i zapewne będą mieli w dużym stopniu rację. Zastanowiwszy się jednak chwilkę zauważymy, że władze Rosji najwyraźniej nie podzielają tego zdania i bardzo stanowczo i bezwzględnie narzucają dominację ekonomiczną rosyjskich firm tam, gdzie jest to możliwe. Podobnie Niemcy, którzy jednak działają nieco inaczej, doprowadzając narzędziami unijnymi do likwidacji u innych tych elementów gospodarczych, które uważają za niebezpieczne dla siebie (młyny, mleczarnie...), przejmując inne. I to Rosja, Niemcy, czy postępujący podobnie Amerykanie dominują w wiecie, a nie te państwa, które uważają, że kapitał nie ma w ogóle ojczyzny.

  To nie jest tak, że Polska w ogóle nie mogła i nie mogłaby mieć innej pozycji w Europie. Wydaje mi się, że momentem, w którym można było coś zrobić była pierwsza połowa lat 90 ubiegłego wieku. Niestety całkowicie zaprzepaszczono tę szansę. Zaprzepaszczono, gdyż ani Niemcom to nie było na rękę, ani Rosji, która nawet słaba potrafiła cały czas pamiętać o swoich interesach tu, w Europie centralnej. Szansa, o której myślę, to byłby jakiś rozsądny układ łączący państwa, które wyrwały się spod dominacji rosyjskiej. Państwa te nie byłyby w stanie samodzielnie oprzeć się dominacji silnych państw Europy Zachodniej, lecz wspólnie mogły stworzyć znaczący blok. To byłby, jak się wydaje, rozsądny układ państw o wspólnej, podobnej historii i podobnej sile gospodarczej, dzięki czemu moglibyśmy uniknąć wielu niedogodności związanych z "równaniem do najlepszych" prowadzącym wyłącznie do spadku konkurencyjności. Był czas, gdy Niemcy były znacznie osłabione "połykaniem NRD", a Rosja rozkładem imperium.

Szansy tej nie wykorzystano czego efektem jest dla nas kontynuacja sytuacji trwającej od 300 lat.

Nie widzę obecnie żadnej możliwości zmian. Rosja po krótkim zachwianiu wraca do sił, Unia Europejska odrobinkę drży, lecz pozostaje jednak przecież wielką siłą, szczególnie dzięki Niemcom. Nie wydaje się, by w przewidywalnej przyszłości mógł nastąpić konflikt między Rosją i Unią, a w tej sytuacji, jak pokazuje doświadczenie, silna, czy nawet suwerenna Polska nie jest nikomu do niczego potrzebna.

Nie ma co marzyć o przywróceniu Polsce znaczącej pozycji. Nie widać żadnego polityka, żadnej formacji, żadnej myśli politycznej, które by swym ideowym zasięgiem wykraczały poza okres kadencji czy dwóch. Nie widać żadnej refleksji dla Polski. A nawet gdyby takie były, to po to, by odwrócić 300-letni trend potrzeba więcej, niż refleksji. Potrzeba byłoby jakiejś burzy, jakiejś gigantycznej katastrofy. Naprawdę gigantycznej, skoro tak naprawdę nawet dwie światowe wojny nie zmieniły układu sił w Europie. A takiej nie życzę ani sobie, ani nikomu.
 

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura