W odpowiedzi red. Leskiemu, zgodnie z obietnicą.
Pod koniec "karnawału", na początku grudnia 1981 trwał strajk wyższych uczelni w Polsce. To nie był mądry strajk, szczególnie po pacyfikacji Wyższej Szkoły Pożarniczej i część ludzi NZS wiedziała o tym. Ale wcale nie było łatwo przerwać ten strajk, bo była frakcja, która parła do jego utrzymania za wszelką cenę. A atmosfera w Polsce robiła się coraz bardziej gęsta, szczególnie po zapowiedzi, na 17 grudnia, Marszu Gwiaździstego na Warszawę. To miało się odbyć w czwartek i wszyscy rozsądnie myślący właściwie WIEDZIELI, że podczas tego marszu nastąpią nieuniknione prowokacje.
Do uspokojenia sytuacji namawiał Prymas, bardzo wyraźnie dając do zrozumienia, że należy natychmiast przerwać strajki. Dał nam list do środowisk studenckich, który to list odczytałem wieczorem 8 grudnia na falach III programu radia. Awantura, która z tego wynikła miała mnie kosztować, zdaniem wiceprzewodniczącego NZS, stanowisko rzecznika prasowego. Nie ze względu na to, że zrobiłem coś niezgodnego z zasadami, bo ja tylko upubliczniłem list Prymasa do studentów, tylko dlatego, że upubliczniłem wezwanie do przerwania strajku. A wiceprzewodniczący był we frakcji, która parła do konfrontacji.
Ta frakcja to była lewica laicka. Środowisko związane z Kuroniem i ogólnie z KORem. Kuroń mówił wprost, że władza leży na chodniku i należy się po nią schylić i ją podnieść. To nie było tak, że wszyscy chcieli spokoju i pokoju - akurat przed stanem wojennym dość wyraźnie środowiska korowskie parły do konfrontacji mylnie przekonane o swojej sile...
Inne tematy w dziale Kultura