Z niepokojem patrzę na coraz bardziej lewicowe odchylenie mojego przyjaciela Krzysia Wołodźki, ale i tak Go lubię i jak wreszcie do Warszawy przyjedzie, to z radością Go ugoszczę. Ale tu odpór dać muszę.
Jestem reakcyjnym prawicowcem, który choć jest ateistą dzieli większość poglądów z najbardziej konserwatywnymi katolikami. Nie mogę więc przejść spokojnie obok takiego tekstu i muszę natychmiast zasygnalizować wielki błąd, który czyni Autor, błąd który popełniają często inni publicyści.
Zacznijmy od wyjaśnienia pewnych pojęć, czyli od przygotowania gruntu.
Tak. Przemoc w rodzinie istnieje. Tak. Gwałcona i torturowana dziewczynka to coś przerażającego. Tak, bezradność aparatu ścigania w tej dziedzinie jest oburzająca. Tak uważam.
Nadal jednak jestem zdania, że rodzina jest święta i żadna władza państwowa nie ma prawa wkraczać, tak jak próbuje to robić, w sprawy, które powinny się w tej rodzinie rozwiązywać. A bardziej szczegółowo uważam, że nie istnieje ŻADNA potrzeba tworzenia nowych praw i nadawania nowych uprawnień urzędnikom w celu rozwiązywania problemów w rodzinach patologicznych.
Czemu?
To złe pytanie. To JA pytam CZEMU mielibyśmy tworzyć nowe prawa odnoszące się do spraw, które zawsze istniały. Nie ma żadnej przyczyny, dla której mielibyśmy to robić. Problemem nie jest brak praw, problemem jest brak środków, chęci, umiejętności, brak woli działania. Bo prawa istnieją i wcale nie muszą być zmieniane.
Tworzenie nowych praw, które całkowicie błędnie uznawane jest za wskaźnik skuteczności i w ogóle aktywności władzy, powinno mieć miejsce jedynie w sytuacji pojawiania się nowych zjawisk. Przemoc w rodzinie nie jest nowym zjawiskiem. Istniała za czasów naszych babć tak jak i teraz, a jej przyczyny są doskonale zidentyfikowane i znane. Znane są nawet skuteczne środki, by z tym zjawiskiem walczyć, środki, które nie nadają nieprawdopodobnych uprawnień kolejnym grupom urzędników. Wystarczy zacząć te środki stosować wobec rodzin patologicznych. Ale tego nie zrobi żadna władza w obecnym systemie, gdyż żadnej władzy w obecnym systemie nie zależy na tym, żeby zwyczajnie było lepiej. Łatwiej i bardziej spektakularnie jest tworzyć nowe prawa.
Tak. Temat rodziny to tabu. Uważam, że nie wolno nikomu wtrącać się w to, co się dzieje w czterech murach mojego domu. To są moje sprawy. I to powinna być podstawa, punkt wyjścia przy refleksji.
A gdy na lekcji WF pokazuje się chłopak z pręgami na ciele, to jest to moment, w którym powinien interweniować nauczyciel i pracownicy socjalni. Nauczyciel i pracownicy socjalni, którzy mają CZAS na taką interwencję, którzy są do tego przygotowani, czyli wiedzą jak należy takie sprawy prowadzić. A na końcu, jeśli jest taka potrzeba, należy zaprząc państwową przemoc, by chronić dziecko.
Tyle, że do tego nie potrzeba żadnych ustaw - takie ustawy już istnieją od dawna. Potrzeba woli, środków i chęci zrobienia czegoś dla DOBRA PUBLICZNEGO, dla dobra wszystkich. A tej chęci nie ma obecnie nikt.
Krzysiu! Wyobrażanie sobie, że przynależy się do jakiegoś WYJĄTKOWEGO pokolenia, że żyje się w jakichś WYJĄTKOWYCH czasach jest często popełnianym błędem przez młodych ludzi. Nasze czasy nie są wyjątkowe, są zwyczajne. Problemy naszych czasów nie są jakoś specjalnie wyjątkowo inne od problemów naszych dziadków. Nie ma więc potrzeby stawiania wszystkiego na głowie, tworząc całkiem nowe kategorie prawne. Wystarczy działać w ramach tego, co jest.
Tylko, że to jest niemedialne. Nie przynosi głosów. A hucznie ogłoszona ustaw o zwalczaniu przemocy w rodzinie czy o kastrowaniu pedofilów - I OWSZEM!
Inne tematy w dziale Polityka