Uprawianie polityki to dążenie do przejęcia i utrzymania władzy. To może trochę wstydliwe dla niektórych młodych, niedoświadczonych idealistów, ale faktycznie o to chodzi.
Jest kilka rzeczy, które napędzają ludzką aktywność. Chciwość, seks, głupota, bezmyślność i kompleksy, potrzeba uznania i sławy oraz właśnie dążenie do posiadania władzy. Zazwyczaj, u każdego człowieka i w każdej sytuacji chodzi jakąś kombinację tych czynników. Politycy, to ludzie, u których dążenie do władzy jest częściej występującym czynnikiem napędowym działań niż u innych.
Stare demokracje wykształciły już klasę rządzącą, która nieomalże z mlekiem matki wysysa umiejętność ukrywania prawdziwych przyczyn swojego działania za parawanem racji stanu, wspólnego dobra i tym podobnych idiotycznych, ale skutecznych kłamstw. W Polsce będzie trzeba jeszcze na to poczekać. I tutaj widziałbym taką wyraźną różnicę pomiędzy tym, co widzimy w innych państwach i w Polsce.
Przez 15 lat przyglądałem się z bliska demokracji francuskiej. Nietrudno było, przy odrobinie refleksji, zdrapać ochronną warstwę hipokryzji pokrywającą działania tamtejszych polityków i zobaczyć prawdziwe przyczyny działań ludzi władzy. Oczywiście przyczyny ich działań były te same co i u nas. Jednak trzeba przyznać, że ta warstwa jest tam wystarczająco gruba, by człowiek, którego nie interesuje myślenie o mechanizmach władzy, mógł brać za prawdę obraz polityki, który mu się prezentuje w mediach. Gdy wróciłem do Polski natychmiast zauważyłem coś, co początkowo odbierałem jako "świeżość" życia publicznego. Pod koniec lat 90 ubiegłego wieku polskie media prezentowały obraz niezwykle urozmaiconego życia politycznego, w którym politycy nie mówili wszyscy w ten sam sposób, jak we Francji, i w którym, jak się wydawało, było miejsce dla każdego.
Myślę, że potrzeba będzie kilku (2,3) pokoleń zanim powstanie u nas klasa rządząca. Taka prawdziwa, klasa ludzi, którzy nie potrafią niczego innego poza byciem u władzy i walką o nią. A narazie mamy zjawiska, które są czasami zdumiewające, czasami dziwne, ale zazwyczaj dość obrzydliwe. Tyle, że ogólnie sprawy związane z walką o władzę są najbardziej obrzydliwe ze wszystkich czynników napędzających ludzką aktywność.
Mam na myśli wolty polityków, którzy skaczą po scenie jak te pasikoniki, by się paść jak najbliżej realnej władzy. Robią to w sposób tak nieprawdopodobnie bezczelny, z tak nieprawdopodobnym ładunkiem hipokryzji, że to aż potrafi odebrać mowę. Nie chcę sugerować, że w innych państwach tego nie ma. Oczywiście, że jest! Najlepszym przykładem może być obecny prezydent Francji, który wykonywał bardzo nieładne wygibasy w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej w połowie lat 90 i po niej, gdy przegrawszy teoretycznie wszystko obrzydliwie ale skutecznie podlizywał się Chiracowi. Jednak rozmiary wolt polskich polityków są nieporównywalne. Opierają się na słusznym skądinąd przekonaniu, że wyborcom da się wcisnąć każde kłamstwo i każdą bzdurę.
Gdy piszę o tym, mam na myśli oczywiście konkretne nazwiska. Sikorski, Marcinkiewicz, Mężydło, Czarnecki, Borusewicz, Miller, Oleksy to tylko niektóre z nich. Fakt, że nadal funkcjonują oni w polityce jest dowodem na to jak bardzo mamy w nosie jakiekolwiek wartości, moralność czy rozumienie poczucia przyzwoitości. I to nie ONI, bo politycy muszą się dziś pozbyć jakichkolwiek wartości, by nie wylądować na marginesie, tylko MY. Obywatele.
Ci ludzie, TEORETYCZNIE, robiąc to, co robią w polityce, powinni w ogóle zniknąć z życia publicznego. Są to ludzie, którzy udowodnili wszem i wobec, że nie wolno im ufać. A przecież nie znikają, a nawet właśnie pną się w górę.
Ich obecność w życiu publicznym jest dla mnie kolejnym argumentem za tym, by nie brać udziału w wyborach. Moje obserwacje dotyczą właściwie wszystkich polityków, wszystkich opcji politycznych, więc jest to dla mnie dowód na to, że nie ma "lepszych" i "gorszych". Jest jedynie wybór między dżumą a cholerą.
A co mi za różnica co mnie wykończy?
Inne tematy w dziale Polityka