Wkurzyłem się wciąż powielanymi głupotami, jakie rozpowszechniane są przez domorosłych filozofów, którym wydaje się, że zjedli wszystkie rozumy i wszystko wiedzą o wszystkim. A już z pewnością dokładnie wiedzą co myślą ludzie, którzy nie rozumują tak jak oni.
Myślę o niektórych osobach religijnych, które komentują sposób myślenia ateistów. Zauważyłem, że robią to tym częściej i głośniej, im bardziej nie mają ochoty zastanowić się i samodzielnie pomyśleć. Powielają schematy myślowe, wśród których najczęstszymi są: "ateista musi uwierzyć, że Boga nie ma", oraz "jak ktoś nie wierzy w Boga, to uwierzy w cokolwiek".
Jestem ateistą. Mogę się wypowiedzieć na ten temat i wiem o czym mówię. Najpierw jednak zastrzeżenia.
Wśród ateistów, jak ogólnie wśród ludzi, jest mnóstwo różnych typów. Są ludzie mądrzy, są idioci, są bezmyślni, są i filozofowie, są racjonaliści, są nawiedzeni. Jak to w życiu. Próba wkładania ateistów do jednego worka jest mniej więcej tak samo mądra jak próba włożenia do jednego worka wszystkich osób religijnych bez względu na to kim są i w co wierzą. Nie da się więc przeprowadzić jednolitej obrony postaw prezentowanych przez ateistów, tak jak nie da się bronić niektórych postaw ludzi religijnych.
Odniosę się więc do wymienionych wyżej dwóch schematów.
Jak ktoś nie wierzy w Boga, to uwierzy w cokolwiek
Najczęściej ten schemat przedstawiany jest w kontekście różnego rodzaju astrologii, New Age, działalności sekt itp. Poznałem ludzi, którzy wierzą w astrologię, miałem w pewnym okresie dość dużo do czynienia z sektami. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że ludzie, którzy wierzą w horoskopy, czy ci którzy angażują się w różne sekty nie dadzą się jednoznacznie określić jako ateiści. Wśród osób wierzących w horoskopy, chodzących do wróżek jest na przykład mnóstwo zaangażowanych, zdeklarowanych katolików, którzy po prostu nie przyjmują do wiadomości Katechizmu Kościoła Katolickiego, który w punktach 2115, 2116 i 2117 jasno tego zakazuje. Widziałem osoby wierzące angażujące się w różne ABSURDALNE ruchy sekciarskie.
No i przede wszystkim widziałem i nawet działałem w organizacji z założenia ATEISTYCZNEJ zajmującej się pomocą rodzinom ofiar sekt. Pracowałem tam z ateistami, którzy nie dość, że nie zaczynali "wierzyć w cokolwiek", ale wręcz osobom religijnym, które zaczęły właśnie "wierzyć w cokolwiek" starały się pomóc (no, może bardziej, głównie ich rodzinom, ale samym ofiarom też).
Ateista musi uwierzyć, że Boga nie ma
To często powielane hasło najbardziej mnie irytuje, bo świadczy o braku jakiejkolwiek refleksji, braku nawet początku chęci dowiedzenia się, zrozumienia przez wypowiadającego takie głupoty, sposobu myślenia ateisty.
Moja odpowiedź na to jest prosta. Nie muszę wierzyć, że Boga nie ma, tak samo jak nie muszę wierzyć, że krasnoludków nie ma. Istnienie czy nieistnienie Boga nie jest w ogóle przedmiotem mojej głębokiej refleksji, tak jak nie jest w przypadku krasnoludków. Zakładanie NIEISTNIENIA Boga nie jest fundamentem mojego myślenia, tak, jak wiara w jego ISTNIENIE JEST fundamentem osobowości wielu osób religijnych. Ja, jako ateista po prostu tematem Boga się nie interesuję specjalnie, chyba, że w jakichś konkretnych sytuacjach temat ten gdzieś się pojawia.
A i owszem - czasami ten temat się pojawia - na przykład przy rozważaniach o granicach nauki. Ale nie jest to temat dla mnie kluczowy. I to tego chyba niektórzy nie potrafią zrozumieć.
Oczywiście wiem, że istnieją idioci, którzy z ateizmu robią ideologię, którą chcą dodatkowo narzucić innym. W takim przypadku nie różnią się specjalnie od nawiedzonych reprezentantów różnych religii, którzy chcą narzucić swoją religię sąsiadom i wszystkim, których spotkają. Zapewniam jednak, że normalny człowiek, który, jak to przeciętny zjadacz chleba, nie ma potrzeby prowadzenia krucjat ideologicznych, jeśli jest ateistą, to jest raczej takim, jak ja. Czyli człowiekiem, który przyjmuje do wiadomości że inni mogą myśleć inaczej, co wcale nie oznacza, że sam musi przyjmować ich schematy i sposób myślenia.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo