Jako człowiek kompletnie zawiedziony PiS-em, chociaż trzy lata temu przezornie niegłosujący na tę partię, aby nie stracić głosu (mam znajomych, drobnych przedsiębiorców i byłych zwolenników PiS , którzy kompletnie stracili głos i nawet przy toastach ledwo ich słychać) z ubawieniem obserwuję zapasy rodzimych Tytanów.
Rząd PiS może być odnotowany przez potomnych, o ile tacy będą w co możemy wątpić, jako rządy Jarosława Szczodrego. Niestety, obecny monarcha nie ma innej cechy określającej Bolesława Szczodrego - śmiałości. Nie jest to Jarosław Śmiały. Raczej Jarosław Kunktator. Czy na wzór Kwintusa Fabiusza Maximusa również Verrucosus tego nie wiemy i wiedzieć nie chcemy. Tytani od Kunktatora zwarli się w śmiertelnym uścisku z Tytanami Dysonomii.
Ale dość już tych mitologicznych mądrości. U nas ludzie proste. Wiemy jedno. Cham i łotr weźmie forsę i jeszcze cię wychędoży. Według rymu Waligórskiego o Chomiku i Niedźwiedziu. Mentalność chama już taka jest. Cwaniactwo i tępota w jednym stoi ciele.
Pan (tutaj naród reprezentowany przez rząd, jakikolwiek by nie był) obarczony został koniecznością wypłacania odprawy ludziom, którzy przypadkowo skończyli prawo, jak to się mówiło - za kury i kaczki i zostali sędziami. Przeważnie wg koneksji PZPR lub rodzinnych, albo jednych i drugich. Krótko mówiąc zrobili kariery i to się tylko dla nich liczyło. Kariery dające pełne zwolnienie od przestrzegania prawa pod dziwnym określeniem - immunitet. Wyrośli w akty strzeliste. Nawet zbliżenie się do bóstw mogło porazić jak dotknięcie Arki Przymierza. Tak nobilituje władza. I wydawało by się, że tacy bogowie mogli podtrzymać w postrzeganiu przez lud, swą boskość. Mogli. Jednak w duszach, we wnętrzu, ciągle drzemał cham i cwaniak.
Nieudaczni Tytani od Jarosława Kunktatora uderzyli słabosilną prawicą w łeb tytanów od Dysonomii a ci powalczyli mało wiele, choć doping szedł nawet z dna Hadesu ( czyt, Brukseli i Berlina ) i wzięli w łapę ( ach te przyzwyczajenia ) po 150 tysięcy złotych odprawy. Wzięli, czyli uznali się za pokonanych. I tak by to zostało gdyby nie wyrok idący od boga podziemi. Wszechmoc owa uznała, że pokonani wcale nie są pokonanymi a jedynie pachołami, którzy nie mieli prawa zawierać ( nieformalnie ) układu i biorąc w łapę, zaprzestać walki. Pachoł, pachołem a pan, panem. Tak ma być i tak będzie. Przynajmniej tak długo, jak długo będziemy rządzeni przez nieudaczników od Jarosława Kunktatora jak i jego samego.
Ale teraz podsumowanie. Wziąłem forsę ( obojętnie jaką ). Umowa mówiła, że forsę mogę wziąć, ale tylko wtedy, kiedy zakończę działalność w spółce i nie będę szkodził spółce. To jest praktykowane bardzo szeroko i w przypadku, kiedy pracownik, lub wspólnik, złamie taką umowę jest stawiany przed sądem. Jeśli wspólnicy próbują mnie wywalić a ja nie chcę, to nawet jeśli chwilowo muszę im ulec, nie biorę forsy na odchodne. Mam później sytuację czystą przed sądem.
Czy takie moralne miernoty mają dalej być naszymi bogami?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo