Starsi z nas pamiętają nieistniejący już dziś "cudny kraj" o nazwie długiej, bo sam kraj też był najdłuższy na świecie. W związku z kolorem czerwonym, przeważnie stosowanym na ówczesnych mapach, aby wybarwić to państwo, była nawet zagadka. Co to jest? Długie czerwone i kończy się na ój. Prawidłowa odpowiedź była: Związek Radziecki Przyjaciel Twój. Państwo to było mocarstwem globalnym i równie globalnie znienawidzonym. Nienawiść nie wynikała z bezpodstawnych uprzedzeń. Gdziekolwiek mocarstwo to wetknęło swojego kacapskiego nochala, wszędzie tam płynęło morze krwi. Przyczyną była bezmyślna idea każąca burzyć ustabilizowany system każdego opanowanego państwa - ofiary. Jedynymi społeczeństwami, które nie miały w sobie nienawiści do światowego potwora były tylko te, które się z potworem nie zetknęły. Ale takich było coraz mniej.
Jak to ujmuje Tolkien - przemija postać tego świata - i powoli zapominamy o smoku. Zezwłok już zgnił. Smród ścierwa już Ziemi nie omiata, ale natura nie znosi próżni. Powoli narodziła się nam nowa bestia. Nienawiść do niej narasta. Niewiele jest już państw i narodów, które patrzą z sympatią na upadłego anioła i ciągle jeszcze widzą w nim pogromcę zła i dwukrotnego wyzwoliciela Europy. Do tych nielicznych należała do wczoraj Polska. Piszę w czasie przeszłym być może trochę na zapas, ale można przewidzieć, że jesteśmy w trakcie dość szybkiego procesu leczenia Polaków z bezwarunkowej miłości do USA. Leczenie to można nazwać jako wylanie kubła zimnej wody za kołnierz ale mi się to kojarzy bardziej z odzwyczajaniem kwoki od chęci wysiadywania jaj. Była to metoda zarówno drastyczna jak i skuteczna. Brało się taką kwokę i nurzało kuper oraz spód w zimnym błocie. Wielokrotnie. Po trzech, czterech kąpielach kwoka zapominała o kwokaniu i wracała do znoszenia jaj jak każda przyzwoita kura. Stany Zjednoczone już kilkakrotnie wykąpały naszą polską kurę, aby przestała miłośnie im kwokać. Przypomnę: Reset z czasów Obamy i pozostawienie Polski z "fiutem w garści" po rezygnacji z budowy bazy antyrakietowej. Słynne przemówienie Obamy i użyty przez niego zwrot " polish death camps". Był i wcześniejszy objaw miłości do Polski, czyli sprzedaż w Jałcie.
Tym razem nurzanie polskiej kwoki chyba odniesie skutek. Błocko tak przylgnęło do kupra, że o dalszym miłosnym kwokaniu już mowy być nie może. W taki to sposób USA tracą bezwarunkowego adoratora. Pewnie już ostatniego, który im pozostał. Przypuszczalnie pozory tej miłości zostaną zachowane przez dziś rządzącą w Polsce opcję polityczną. PiS zbyt wiele zainwestował w uwielbianie USA ( i Izraela ) więc nie może teraz przyznać, że też ma cały kuper w błocie. Polacy jednak czują błocko i nie zapomną kto ich w nim nurzał.
Nawet z Niemiec dochodzą do nas głosy sprawiedliwych. Nawet Niemcy widzą przegięcie Izraela a w USA? Departament Stanu? Śle nam pouczenia.
"Ukochany sojuszniku"! Wal się! Może ci nie zależy na adoratorach takich jak Polska, ale innych nie miałeś i mieć nie będziesz, bo postępujesz tak samo jak dawne Sowiety. Gdzie swój jankeski nochal wetkniesz, tam leje się krew.
Inne tematy w dziale Polityka