Wałęsa nazwał Cenckiewicza brzydko. Brzydko, ale ...... prawdziwie. Dziadek Cenckiewicza był kanalią. Inaczej nie można nazwać członka KPP w czasach przed drugą wojną światową, a po wojnie działaniem poświadczającym jedyne, że osoba jest gnidą, nie mającą konkurencji. To była agentura sowietów. Agentura po stokroć bardziej bestialska w porównaniu ze zdrajcami z czasów rozbiorów. Wtedy był car, mieniący się królem Polski. Król jak to król. Jeden bardziej akceptowany, inny mniej. Ruskich królów nie lubiliśmy, bo nie poszli demokratycznie. Nie dali się wybrać, więc niby złodzieje korony. Jednak jakichś obłędnych idei, że należy wyrżnąć połowę ludności ( lub więcej ) aby system był utrwalony, ci targowiczanie nie mieli. Dziadek Cenckiewicza to miał, lub bezmyślnie temu służył. A nie miejmy złudzeń. Czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci. Nie wierzę w czyste intencje Cenckiewicza. Dla mnie to człowiek niewiarygodny z racji "nasiąknięcia".
Teraz rozważmy na tym tle jak należało potraktować Wałęsę, dla dobra Polski. Wszyscy wiemy, że to "Bolek". Jednak to marka znana na całym świecie. Czy należy zwalczać mit korzystny? Myślę, że nie. Należało ( i należy ) oddać hołd Wałęsie. Przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza wszelkie brednie i robić swoje.
Ale czy PiS i Kaczyński są do takiego "przełamania się" są zdolni?
Inne tematy w dziale Polityka