Druga debata pokazała pewną pogardę pań wymienionych w tytule, do prezydenta Bronisława Komorowskiego. O ile nie było żadnych znaków niechęci pań prowadzących do Andrzeja Dudy a nawet Justyna Pochanke pozwalała mu mówić nieco poza czasem sygnalizowanym gongiem, o tyle Komorowskiemu pokazała dwa razy gdzie jego miejsce. Odzywka z gongiem i gołębiem była papierkiem lakmusowym nastawienia pani Pochanke i pokazania przez nią Komorowskiemu miejsca w szeregu. Zrobiła to odruchowo i z lekkością pokazującą pełne lekceważenie. Można było się domyślać, że ta cała PO to chałastra chłoptysiów na posyłki będąca na służbie władców stojących w cieniu ale, że do tego stopnia przez nich pogardzana?
Panie Olejnik i w szczególności Pochanke (dużo atrakcyjniejsza) mają dostęp do cappo di tutti capi lub kogoś bardzo blisko. Widzą i słyszą co się mówi o "żołnierzach" z PO. A "żołnierze" stają się dzisiaj większym balastem niż pożytkiem. Czy już ich spisali na straty? Myślę, że nie do końca. Jeśli jednak Komorowski przerżnie wybory to nikogo z władców nie będzie interesował los "żołnierzy" z PO. Mogą nawet w pierdlu skończyć. Trochę seryjnych samobójstw też zaistnieje. Jak to w zwyczaju.
Inne tematy w dziale Polityka