Słusznie twierdzi Korwin Mikke, że demokracja to równia pochyła do zagłady. Jednak jeżeli nie demokracja to co? Monarchia? Dość dobre rozwiązanie, ale los zależy wtedy od kaprysu jednej osoby. Zwykle nie było z tym problemu, ale czasami król kierował się zamiast głową, główką i wtedy problem narastał. Wyjściem byłyby wtedy rządy eunuchów........, innymi słowy rządzi tylko wykastrowany. Jednak takie królestwo nie jest znane w dziejach ludzkości.
Jest jednak wzorzec z którego można skorzystać. Jest to Kościół ( nie piszę katolicki, bo Kościół jest jeden i miano to przysługuje tylko jemu). Wyobraźmy sobie ustrój w którym prezydent jest wybierany przez wojewodów a wojewodowie wybierają prezydenta. Byłoby to bardzo stabilne i władza byłaby niezależna od motłochu. Byłaby jednak uczulona na oddolny głos ludu poprzez wojewodów.
Inne tematy w dziale Polityka