Buczenie i gwizdy prowokatorów.

Obejrzałem w TV mordy zakapiorów, którzy ponad dwadzieścia lat temu potępiali AK-owców i  o ile nie przemilczali ich walki z okupantem, nawet niemieckim (sowiecki nie miścił się wtedy w tym pojęciu) to opluwali zarówno dowódców, jak i AK-owskich powstańców. Obecnie, po zorganizowaniu profanacji uroczystości, drą szaty nad nieposzanowaniem ostatnich żyjących bohaterów. Dzisiaj, wg nich, godnych najwyższego szacunku, ale jeszcze niedawno przezywanymi przez nich "zaplutymi karłami reakcji".  Oczywiście, zgodnie z wcześniej ustalonym scenariuszem o zakłócenie uroczystości oskarża się wroga politycznego. Jest to tym  łatwiejsze, że przedstawicielowi wroga, ta sama grupa prowokatorów biła brawa. Macierewicz, bo o nim mowa, albo nie mógł zaprotestować przeciwko burdzie, albo jest na tyle mało rozgarnięty, że nie poznał w czym rzecz.                                                                                                    

Jeden z obecnych tam powstańców gen. Ścibor- Rylski uwiarygodnił spontaniczność burdy a nie prowokacje, poprzez swoje wystąpienie. Trzeba jednak mieć to na uwadze, że należy on jeszcze do tego szlachetnego pokolenia, które sądziło ludzi według siebie. Było ono tak naiwne w swej szlachetności, że wielu dowódców AK udało się na pertraktacje z bolszewikami, bo ich zaprosili, z czego był później sławny proces szesnastu.