Jarosław Kaczyński powiedział o Euro2012 i skoku cywilizacyjnym, to co powiedział. Słyszeliśmy wszyscy. Wypowiedź była wyważona i łagodna. Najważniejsze cele, czyli drogi powstały śladowo w stosunku do dysponowanych środków. Pieniądze były ale się rozmyły a dróg nie ma.
Jednak forma przekazu ze strony Kaczyńskiego to kompletna porażka. Tusk ripostował genialnie. Dziś elektorat ma przekaz, że wg Kaczyńskiego, Polacy nie stanęli jako naród na wysokości zadania. Jeszcze nie zapomniano rozradowanych kibiców zagranicznych, ich pochwał dla gościnności Polaków, zachwytu choćby Irlandczyków urodą Polek. Jeszcze radosna atmosfera jak echo pobrzmiewa a tu negacja wszystkiego "zgorzkaniałego polityka" jak określił Kaczyńskiego Tusk.
Szpotański słusznie wskazywał ustami carycy Leonidy, że forma przekazu zmienia jego treść. Nada było skazat tak:
" Dzięki gościnności Polaków i wspaniałej atmosferze mieliśmy bardzo udaną imprezę sportową. Dzięki tej imprezie z pewnością nastąpi pozytywna zmiana w postrzeganiu Polaków przez wielu z zagranicy (postrzeganie przez zagranicę to oczko w głowie głupiego elektoratu PO - to poza wypowiedzią). Mój rząd ma duży udział w tym sukcesie, bo to nam udało się wywalczyć, aby te zawody odbyły się w Polsce i na Ukrainie. Na tym kończą się jednak pozytywy. Olbrzymie środki finansowe tak z UE wywalczone przez nas jak i z budżetu gdzieś się rozmyły. Drogi są w stanie takim jaki każdy widzi. O kolejach, przez litość nie wspomnę. Będziemy długo pokutować za rządy PO w przyszłości".
To tylko propozycja wystąpienia. Chodzi mi o sens. Byłoby to trudniejsze do zmanipulowania a równocześnie odzwierciedlałoby myślenie większości. Wygrywa ten, który odgadnie co myśli większość i właściwie to wyrazi.
Inne tematy w dziale Polityka