Gdy Andrzej Wajda pokazał wreszcie światu swój film o Lechu Wałęsie różni złośliwcy z miejsca zauważyli, że reżyser od socrealizmu zaczął i na socrealizmie kończy sprawa jednak nie jest taka prosta. Formalnie rzecz biorąc kanony socrealizmu opierały się przecież na marksizmie, a dla marksistów, jak wiadomo siłą napędową historii są raczej masy, niż wybitne jednostki (a więc raczej „Pokolenie”, niż „Lech Wałęsa”).. Idealnym bohaterem socrealistycznego dzieła nie była zatem jednostka wybitna, a – przeciwnie – jednostka „typowa”, przy czym komunistyczni teoretycy i krytycy mogli do upadłego debatować o tym, czym dobra typowość różni się od złego schematyzmu. Typowa (czy schematyczna) narracja socrealistyczna wyglądała zaś tak: posiadający zdrowy instynkt klasowy, ale ciemny ideologicznie bohater po różnych przygodach trafia wreszcie na uświadomiony i zorganizowany kolektyw (to jest partię), która robi z niego zdyscyplinowanego (to ważne!) komunistę (widać ten schemat i w „Pokoleniu” Wajdy, ale jeszcze lepiej socrealistyczne kanony wcielił w filmową materię Jerzy Kawalerowicz w swym wiekopomnym dyptyku „Pamiątka z Celulozy/Pod gwiazdą frygijską” - do obejrzenia na youtube). Gdyby więc Wajda kręcił „Wałęsę” w manierze socrealitycznej, to Wałęsa przez pół filmu dojrzewałby ideowo, a rolę KPP czy PPR odgrywał by KOR czy WZZ. Tymczasem, jak słyszę w filmie mamy sceny w których Wałęsa na dzień dobry rozstawia po kątach różnych zasłużonych działaczy co w klasycznym secrealizmie byłoby nie do przyjęcia. Dla komunisty bowiem organizacja – to świętość i zbiorowa mądrość. Do wybitnych jednostek słabość mają już prędzej, aż strach pisać … faszyści, i już chciałoby się ogłosić, że „Wajda zaczynał od socrealizmu, a kończy na faszyzmie”, ale przecież wszyscy wiemy, że marksizm, marksizmem, a komuniści za pośrednictwem swych reżyserów natłukli całą masę filmów o geniuszach ludzkości – Leninie i Stalini, więc i „Wałęsę” Wajdy dałoby się wywieść z tego hagiograficznego nurtu...
Dałoby się, ale niech to robią inny, bo my pójdziemy innym tropem, bo łączność między debiutem a (chyba) ostatnim filmem Wajdy faktycznie istnieje i to na poziomie zgoła metafizycznym (albo i okultystycznym...). Już wyjaśniam o co chodzi... Otóż, „Pokolenie” Wajdy bazowało na tegoż tytułu książce napisanej przez Bogdana Czeszkę. Dziś o Czeszce pamięta pies z kulawą nogą, ale w PRL-u była to postać znacząca i to od samego zarania, albowiem jeszcze za niemieckiej okupacji Czeszko należał do oddziału egzekutorów Armii Ludowej zwanego „czwartakami”. Swoje „Pokolenie” poświęcił Czeszko właśnie „czwartakom”, ale nas bardziej od „czwartaków” interesuje to, że w powieści Czeszki zaistniał motyw „kłamstwa katyńskiego”. Konkretnie rzecz biorąc Czeszko pisał tak: „Czy wiesz, co to jest dla nas Katyń? To jest sprawdzian. Każdego Polaka możesz zapytać, co sądzi o Katyniu, nie dekonspirując się przed nim. Człowieka w tramwaju możesz zapytać. Jeśli powie: To zrobili Rosjanie – odejdź, masz do czynienia z wrogiem lub idiotą, jeśli powie: To robota gestapo, pogadaj z nim, choćby nie był nam bliski, może zyskasz człowieka, jeśli nie dla Partii, to na pewno dla Frontu Narodowego”(1). No i teraz jesteśmy już w domu: Wajda zaczynał od ekranizacji książki propagującej „kłamstwo katyńskie”, a kończy zwalczając książkę opisującą prawdę o Wałęsie (reżyser nie ukrywa wszak, że film o Wałęsie nakręcił jako odpowiedź na książkę „SB a Lech Wałęaa”). A wszystko to – i wtedy i teraz – w służbie estalishmentu i na jego zamówienie... Godna uwagi konsekwencja artystyczna (?), tudzież – co smutniejsze – godna uwagi stała sytuacyjna: dlaczego władza w Polsce od 70 lat buduje się na takim czy innym kłamstwie? A swoją drogą – jak to się dziwnie plecie... Toć dziś różni nieszczęśnicy stawiani są przez Wałęsę, Wajdę (i innych) przed czymś na kształt nowego „testu Czeszki”. Parafrazując: „Czy wiesz, co to jest dla nas „Bolek”? To jest sprawdzian. Każdego Polaka możesz zapytać, co sądzi o Wałęsie. Człowieka w tramwaju możesz zapytać. Jeśli powie: Wałęsa to „Bolek” – odejdź, masz do czynienia z wrogiem lub idiotą, jeśli powie: Wałęsa to nie „Bolek”, a nawet jeśli to nic z tego nie wynika - pogadaj z nim, choćby nie był nam bliski, może zyskasz człowieka, jeśli nie dla Platformy, to na pewno dla Frontu Obrony III RP” …. A wy za kogo Wałęsę uważacie?
przypisy
1. wg wydania Czytelnika, Warszawa 1963, s. 157, czyt. za: „Tadeusz Lubelski, Z potrzeby świadczenia, Dekada Literacka 4/2007.
Inne tematy w dziale Polityka