tad9 tad9
372
BLOG

rozmawiając z galopującym majorem (jeszcze o spiskach)

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 14

    Uprzedzam: ten wpis stanowi kontynuację wymiany opinii z pogromcą „teorii spiskowych” – Galopującym Majorem. Osoby nie zainteresowane takimi polemikami mogą sobie wpis darować. Polemikę piszę dość późno - w stosunku do tekstu Majora - ale, po pierwsze Major w porównaniu ze mną jest płodny jak królik, gdy idzie o produkcję wpisów, a - po drugie - w ciągu ostatniego tygodnia pod adresem Salonu wyświetlała mi się przeważnie reklama jakiegoś "Duprala" (sądząc po nazwie - portalu erotycznego). Tyle wprowadzenia, ruszamy dalej... Zacznijmy od teorii zgoła niespiskowej: Major nie interesuje się historią „transformacji ustrojowej”. Sądzę o tym po jego wpisach, więc sąd może być błędny, ale innych podstaw do sądów nie mam. A więc: dotąd Major nie dał podstaw do przypuszczenia, że sam interesuje się sprawami, o których piszą gromieni przez niego twórcy „teorii spiskowych”. Z ich teoriami GM rozprawia się tak, jak mógłby się rozprawiać z – powiedzmy – teoriami z zakresu historii średniowiecznych Chin nie mając pojęcia o średniowiecznych Chinach. Zarzuty GM da się podzielić na kategorie:
1. psychologiczne
2. techniczne
3. logiczne (które bywają tylko "logicznymi" - o czym niżej)
Zarzuty psychologiczne wyglądają - mniej więcej - tak:
- wasze teorie niosą konsekwencje nieprzyjemne dla was samych (w domyśle: a tych pewnie nie zechcecie uznać)
oraz:
- jesteście osobnikami stronniczymi.

    Jak widać - zarzuty "psychologiczne" mają się nijak do kwestii adekwatności krytykowanych "teorii spiskowych" (adekwatności w sensie trafności tych teorii). Ostatecznie teoria może być prawdziwa, nawet jeśli jej autor nie ma później ochoty na przyjęcie wszystkich konsekwencji jakie ze sobą niesie. Podobnie - trafną teorię może wyprodukować osobnik stronniczy. Zresztą, gdy idzie o owe "nieprzyjemne konsekwencje" – bywa różnie. GM pisze: "Tad9 wziął się za spiski, tad9 lubi się brać za spiski, nie wiara w spiski, jest wedle tad9 ograniczeniem, formułowanie spiskowych teorii, dowodzić ma nieograniczeń, zaś nieoskarżanie Żydów, że nie spiskują dowodzić ma antysemityzmu. Bo ma się Żydów, za głupszych niż Polaków, którzy, jak wiemy, przecież spiskowali. Przeto trzeba wreszcie powiedzieć Dostojewskiemu przepraszam, wiele z tego co mówiłeś, mistrzu, o naturze Polaczków się dziś sprawdza, po latach ci przyklaskujemy i przy Tobie stać chcemy".

    No cóż, tak się szczęśliwie złożyło, że kilka dni temu wpadłem z wizytą na blog Jerzego Sosnowskiego. Toczyła się tam dyskusja o "polskim antysemityzmie", co mnie - rzecz jasna - przyciągnęło. Zabrałem głos, robiąc przy tym uwagę - jak raz - o Dostojewskim. Cytuję: "Proszę mnie dobrze zrozumieć - ja nie piszę o Żydach, tylko o pewnych prawidłowościach socjologicznych czy psychologicznych. Antysemityzm jest tylko jednym z wielu przypadków niechęci do "innych". Te same mechanizmy mogą wywołać - i wywoływały np. antypolonizm. Jeśli zestawimy obraz "antysemicki" obraz Żydów z - powiedzmy - tym, co o Polakach, czy katolikach miał do powiedzenia Dostojewski... W tym miejscu zapewne usłyszę: no właśnie! Dostojewski mylił się co do Żydów, tak jak mylił się co do Polaków. Otóż, według mnie - niezupełnie. To, co miał do powiedzenia o Polakach i katolikach było hipertrofią realnego konfliktu interesów. Polacy nie byli tak paskudni, a katolicyzm nie był aż tak groźny, niemniej - część polskich elit faktycznie życzyła Rosji jak najgorzej, a interesy Watykanu i prawosławia niekoniecznie były zbieżne. By nie przedłużać: uważam, że kwestia "antysemityzmu" jest u nas totalnie zmitologizowana i zhisteryzowana (że tak to ujmę). Pisze się o niej popadając w jakieś mistycyzmy. A rzecz jest - dla mnie - dużo ciekawsza." Napisałem to 26.03.2009, a więc wcześniej, niż GM "wystrzelił" do mnie z Dostojewskiego, mogę więc z czystym sumieniem napisać: z tą niechęcią do przyjmowania konsekwencji własnych teorii nie zawsze jest tak, jak to Major przypuszcza. Więc - nie generalizujmy...  

    Weźmy się teraz za zarzut stronniczości. GM pisze o twórcach teorii spiskowych, którzy "są odważni w formułowaniu spiskowych terowi, ale dziwnym trafem wektor skierowany jest zawsze w jedna stronę. A jest skierowany, bo u podstawy spiskowych teorii, zawsze musi leżeć jakieś założenie, a tu założenie jest proste Kaczyński jest dobry. W tym sensie opowieści o spiskowej teorii, wolności zakładania hipotez jest bzdurą, bo co ta za wolność, która za punkt wyjściowy ma uznanie głównego gracza sceny politycznej za niewinnego". OK. Przyjmijmy, że twórcy teorii spiskowych są w taki sposób stronniczy. Tylko czy to istotnie oznacza, że ich teorie są nic nie warte? Mogą, rzecz jasna, takie być, gdy - na przykład - autor teorii kierując się swoimi sympatiami ukrywa jakieś informacje czy wręcz kłamie. Czy GM jest w stanie podać przykład czegoś podobnego? Która - konkretnie - teoria moja, Kataryny czy Sciosa jest w ten sposób skażona? Czy - na przykład - jeśli piszę, że środowisko SLD pobiło się w związku z interesami na rynku energetycznym, to jest to nic nie warte z tego tylko powodu, że nie pisałem nic o Kaczyńskich i SKOK-ach? Na jakiej właściwie zasadzie miałoby występować podobne zjawisko? I w jaki sposób teorie - powiedzmy - Sciosa unieważnia fakt, że nie pisze on o historii PC? (przy okazji: czy GM może podać przykład autora, jego zdaniem, nie stronniczego?) Podsumowując: nie można automatycznie "załatwić" teorii ogólnym zarzutem: autor jest stronniczy, bo pisze o X, a nie pisze o Y. Trzeba - w każdym wypadku - wykazać, że owa stronniczość odbija się na danej teorii. Słowem wykazać, że między X a Y jest związek tego rodzaju, że jego pominięcie, zatajenie czy bagatelizacja niweczy teorię. Bez przeprowadzenia takiej operacji zarzut "stronniczości" jest zwyczajnie pusty - gdy idzie o kwestię adekwatności teorii.

    Przechodzimy do zarzutu technicznego. Idzie o metodę. GM tak ją opisuje:
"... można by wziąć, wrzucić do kotła co tam się ma pod ręką, zamieszać, i solidnie dopieprzyć (zwłaszcza dopieprzyć). A potem wylać na blog z uśmiechem częstujcie się moi kochani, ostatni zmywa naczynia. Można by też spróbować przykładać logikę inną niż Ściosa, zwłaszcza że niektórzy o logikę głośno wołają, a już na pewno kolega Rybitzki. Który czytając tekst Kuronia logicznie się dziwi, któż to rządził PRL i już wie, że służby, które rządzą i po 89. Znaczy może nie do końca rządzą, gdż Być może ci ludzie nie mają teraz wpływu na centralne ośrodki polskiej władzy. No jasne, że nie mają wpływu przecież oznaczałoby, iż na smyczy prowadzają samego prezydenta, a przecież nie takich bystrzaków potrafi przechytrzyć nasz Leszek (z Żoliborza, nie z Spotu)". GM twierdzi więc, że posługując się logiką "na Ściosa", byłby w stanie tworzyć teorie absurdalne, lub też takie, które byłyby pewnie niewygodne dla "spiskologów". Czy GM faktycznie byłby w stanie to zrobić - nie wiadomo. Mówi, że tak, ale - póki co - nie wyszedł poza 5-6 zdaniowe parodie, a to jednak nie to samo, co teorie, powiedzmy, Sciosa. Ale - mniejsza o to. Załóżmy, że GM - faktycznie - mógłby takie teorie tworzyć. Tylko: co z tego? Powiedzmy, że przy pomocy "logiki Sciosa" można tworzyć teorie nieadekwatne do rzeczywistości - błędne, czy absurdalne.  A któraż to metoda z metod stosowanych na gruncie nauki zwanej historią jest wolna od tej wady? Chyba tylko metody czysto matematyczne. Bo, czy posługując się - powiedzmy - "logiką Grossa" nie dałoby się stworzyć narracji absurdalnej, lub takiej, która oburzyłaby sympatyków grossowego pisania? Przypuszczam, że dałoby się, a już na pewno w postaci kilkuzdaniowych parodii, w stylu tych, którymi uraczył nas GM.  

    Zresztą: cóż to właściwie jest ta "logika Sciosa"? Co takiego robi Scios? Wydaje się, że gromadzi informacje a następnie interpretując je i wyciągając wnioski buduje spójne narracje. Można w Sciosa uderzyć na każdym etapie. Można mu zarzucić, że kryteria jakimi kieruje się przy selekcji informacji są źle dobrane, że jego interpretacje nie są jedynymi z możliwych, a wyciągane wnioski są fałszywe. Słowem - można go krytykować jak każdego twórcę narracji historycznych. Ale GM uderza na poziomie "meta", w coś, co nazywa "logiką Sciosa", czyli w... No właśnie - powtarzam - w co właściwie? Co takiego na poziomie "meta" robi Scios, czego nie robią inni producenci narracji? I skoro Scios robi coś źle, to kto robi dobrze? Szczęśliwie mamy chyba przykład tekstu, który GM uważa za dobrze skonstruowany. Idzie mi o artykuł "Doktor NO z Katowic" Adama Zadwornego wydrukowany w "Dużym Formacie". GM wspomina o nim - mam wrażenie - z aprobatą, a przynajmniej bez ataku na "logikę Zadwornego". Cytuję: „To, że mafia rosyjska w Polsce była, że jest i będzie w Rosji, to nie jest nowość, wystarczy poczytać Duży format i artykuł o niejakim Kozinie. Ta sama mafia jest zresztą i w USA, była tam za Reagana i będzie za Sary Palin czy innej idiotki. To nie jest spiskowa teoria dziejów. Spiskowa teoria dziejów to to, że mafia taka za nakazem SB przeprowadziła w Polsce rok 89. "Weźmy więc kawałek z Zadwornego (całość jest w internecie): "Nawrot był numerem 1 w Schnapsgate - pierwszej aferze III RP (dzięki luce prawnej do grudnia 1992 roku do Polski legalnie wpłynęła rzeka nieobjętego akcyzą spirytusu z Zachodu). Jego firma w Hamburgu produkowała royal - tani, przemysłowy spirytus. Fanchini był wtedy jego bliskim współpracownikiem. Według moich rozmówców z "branży" to właśnie Nawrot wprowadził Fanchiniego w świat wysokoprocentowego interesu. Tych, którzy podłożyli bombę, złapano po kilku miesiącach w Polsce. Wskazali tego, który im zapłacił. Schwytano go dopiero w 2007 roku. Do tej pory nie wydał swojego zleceniodawcy. Na początku lat 90. Fanchini przeniósł się do Belgii. Wiadomo, że wyprawił wtedy we Włoszech wielkie przyjęcie weselne. Byli na nim goście z Nowego Jorku mówiący po rosyjsku, którymi bardzo interesowała się FBI." Czy pod coś takiego nie dałoby się podpiąć komentarza w stylu: "Gdybym zaczął pisać teksty śledcze, posługując się logiką "na Zadwornego", byłbym w stanie udowodnić, że Karol Wojtyła zlecił zabicie Popiełuszki, konkretnie przez zaniechanie niejakiego Glempa (nie kazał ks Jerzemu wyjeżdżać na studia). Wszak przecież Wojtyła, już jako papież przyjął swego czasu u siebie Michnika, który był kumplem Kuronia, więc mu pewnie Michnik szepnął: załatwione, TW Papieros mówi, że najlepsze kasztany są na placu Pigal, a teraz tylko dogadać się trzeba z Kiszczakiem, a potem możesz trąbić Ojcze Święty, o Unii Europejskiej od Unii Lubelskiej. Kapuchę prześlemy przez Turowicza i Woźniakowskiego." Dałoby się oczywiście, bo dałoby się taki komentarz podpiąć pod większość (jeśli nie pod wszystkie) teksty śledcze, lub quasi-śledcze. Byłbym więc Majorowi wdzięczny, za krytyczne studium pod tytułem "O wyższości "logiki Zadwornego" nad "logiką Sciosa" (o ile widzi tę wyższość).

    Wreszcie argumenty logiczne. Mówiąc krótko: chodzi o tropienie wewnętrznych sprzeczności teorii spiskowych. Weźmy ten fragment wpisu GM: " Wierzę (...) w to, że banki zakładała nomenklatura, że nomenklatura (również razem z Kaczyńskimi) się uwłaszczyła, bo uwłaszczał się wówczas albo ten kto miał pieniądze labo ten kto miał władzę. Opozycja miała tylko władzę, a Sb miała władzę i pieniądze. Tyle, że skoro Sb była taka silna, to nie było możliwości, aby ją pokonać. Gołodupcy, co dziś krzyczą o wieszaniu, dostali by parę razy w zęby, nie potrafili rywalizować na polu gospodarczym, zakładać interesów (gofry to nie interes) więc tym bardziej w rywalizacji zbrojnej powędrowali by na dno Wisły. To jest cyniczne, ale prawdziwe. Nie mieliście patriotyczne pierdoły szans z taką Sbecją, o której opowiadacie. Albo więc owa Sbecja była słabiutka, co przeczy tezie o kierowaniu zza kulis (kierować mogą tylko silni) albo była silna, przez co cały czas byliście na jej łasce. Tak czy inaczej trzeba było coś zrobić. Wystrzelać się nie dało, a ci ludzie z Sb czy kierowali czy korzystali z dobrodziejstwa przełomu i tak by poszli w biznes. Rozpuszczenie systemu, możliwe jest więc tylko gdy ktoś zarobi sobie u boku nomenklatury i po latach, gdy już wszystko się razem zmiesza, założy się własne Służby. To właśnie chcieli zrobić Kaczyńascy przy założeniu, że są jednak uczciwi."

    Cóż, kwestia, czy bezpieka była słaba, czy też za silna, by ją pokonać jest bardzo ciekawa, ale nas interesuje to, czy, a jeśli tak, to w jaki sposób "unieważnia" ona teorie spiskowe.  Sama kwestia - oczywiście - w teorie jeszcze nie uderza. Otwiera jedynie pole do rozważań. Ważne mogłyby się okazać dopiero konkretne odpowiedzi na pytanie o siłę bezpieki. Gdyby odpowiedź brzmiała: bezpieka była za słaba, by przeprowadzać operację transformacji, to teorie mówiące o wiodącej roli bezpieki zostałyby podważone. GM tezę o słabości bezpieki stawia - o czym niżej. Gdyby z kolei odpowiedź brzmiała, że bezpieka była za silna, by ją pokonać, to cóż by na tym ucierpiały teorie o wiodącej roli bezpieki w transformacji ustrojowej? Nic. Taka teza by je tylko wzmacniała. Co najwyżej trzeba by dodać do tych teorii dopisek: "nie mogliśmy, niestety uniknąć takiego losu". Czy jednak dylemat jaki GM przedstawia podnosząc kwestię siły bezpieki aby na pewno jest prawdziwy? Czy naprawdę twierdzenie "bezpieka zdolna do wpływu na przebieg transformacji ustrojowej" jest tożsame z twierdzeniem "bezpieka, której nic nie można było zrobić"? Otóż, jest to arbitralne twierdzenie GM. Arbitralne - przynajmniej do czasu przedstawienia dłuższego wywodu na ten temat. Rzeczywistość wydaje się dużo bogatsza, niż to Major sugeruje. Można wyobrazić sobie sytuację, w której bezpieka jest wystarczająco silna, by mocno wpływać na kształt „transformacji ustrojowej”, ale nie tak potężna, by nie można było pokrzyżować jej szyków. Jeśli nie zupełnie, to przynajmniej w dużym stopniu. Dylemat Majora jest zwyczajnie fałszywy.


    Wracamy teraz do tezy o słabości bezpieki. GM pisze: "Tad9 pyta się mnie czy wierzę w teorie spiskowe, otóż ja pod tym pojęciem rozumiem spiskowe teorie dziejów, gdy kierownicy kuli ziemskiej, jak to ich nazywają nie tyle planują, ale potrafią rządzić kulą ziemską, czy jej częścią". Jest to ważna konkretyzacja, bo usuwa spod ostrza Majorowej krytyki bodajże większość pojawiających się w Salonie teorii spiskowych. Co prawda trudno powiedzieć co GM rozumie pod pojęciem "części kuli ziemskiej", bo taką częścią jest i kontynent i powiat, przypuszczam jednak, że GM dopuszcza spisek na skalę powiatu, ale wyklucza spisek na skalę kontynentu nie wspominając już o spiskach globalnych. Gdybym był Majorem, to rozprawiłbym się z jego tezami w jego stylu. Np. konstruując dylemat: skoro elita władzy Bloku Wschodniego miała wpływ na przebieg globalnej ekspansji Związku Sowieckiego, to miała też wpływ na proces „zwijania się” Imperium. Jest to – moim zdaniem – zagwozdka równie dobra co „dylemat siły bezpieki” przedstawiony przez GM. Tyle, że mój dylemat jest równie arbitralny, co Majorowy. Można go wymyślić nie tykając żadnych źródeł czy opracowań na temat „transformacji ustrojowej” Bloku Wschodniego. A rzeczywistość może iść zupełnie obok niego. Jeśli więc mógłbym coś Majorowi radzić, radziłbym mu zainteresować się – bez wstępnych założeń (o ile to możliwe) – opracowaniami na temat „transformacji ustrojowej” (powtarzam: dotąd GM nie zdradził się z ich znajomością, więc przypuszczam, że ich nie zna). Opracowaniami pisanymi przez wszystkie strony. Nie wiem jakie wnioski wyciągnie Major z tych opracowań. Mnie zbliżyły one do „spiskologów”.

    Weźmy ową „mafię rosyjską”, o której wspomina GM. Zacytujmy raz jeszcze: „To, że mafia rosyjska w Polsce była, że jest i będzie w Rosji, to nie jest nowość, wystarczy poczytać Duży format i artykuł o niejakim Kozinie. Ta sama mafia jest zresztą i w USA, była tam za Reagana i będzie za Sary Palin czy innej idiotki. To nie jest spiskowa teoria dziejów. Spiskowa teoria dziejów to to, że mafia taka za nakazem SB przeprowadziła w Polsce rok 89". W przywoływanym przez Majora tekście z „Dużego Formatu” pojawia się – jak wiemy - postać niejakiego Nawrota. Przypomnijmy Zadwornego: „"Nawrot był numerem 1 w Schnapsgate - pierwszej aferze III RP (dzięki luce prawnej do grudnia 1992 roku do Polski legalnie wpłynęła rzeka nieobjętego akcyzą spirytusu z Zachodu). Jego firma w Hamburgu produkowała royal - tani, przemysłowy spirytus. Fanchini był wtedy jego bliskim współpracownikiem. Według moich rozmówców z "branży" to właśnie Nawrot wprowadził Fanchiniego w świat wysokoprocentowego interesu”. Tyle Zadworny. My zastanówmy się czym była "afera alkoholowa"? Jacek Kuroń widział to tak: "A naprawdę tak zwana afera alkoholowa związana była z tym, że jeszcze za rządu Mieczysława Rakowskiego zniesiono państwowy monopol w handlu zagranicznym - między innymi w handlu alkoholem. Niemal natychmiast hektolitry wódki zaczęły płynąć do Polski". (Kuroń, Siedmiolatka, s.22). Aferę faktycznie "zaprojektowano" jeszcze w czasach rządu Rakowskiego. Mózgiem był tu wicepremier tego rządu Ireneusz Sekuła, jak dziś wiemy związany też z Agenturalnym Wywiadem Operacyjnym i Oddziałem "Y" ("pamiętaj, że wicepremier Sekuła to reformator" - mówił Adam Michnik Ryszardowi Bugajowi) . Sekuła opracował rozporządzenie o preferowaniu importu z krajów egzotycznych znoszące podatki na alkohol lub obniżając je do 0,3 procent. Rozporządzenie podpisał już Mazowiecki, a wprowadzali je w życie Balcerowicz, jako minister finansów i Marcin Święcicki - minister współpracy gospodarczej z zagranicą. Rozporządzenie "ruszyło" 30 października 1989 roku, jednocześnie Balcerowicz zniósł państwowy monopol na obrót alkoholem. I popłynęła fala. W ciągu niespełna tygodnia od uruchomienia prawnego zaplecza "afery alkoholowej" jedna tylko spółka "Weltimex" uszczęśliwiła Polaków 6 milionami ton spirytusu sprowadzonego z Lesotho. Co skłania do przypuszczeń, że osobnicy stojący za spółką byli dobrze poinformowani i mieli niezłe zaplecze finansowe. Jakiego rodzaju osobnicy zbijali fortunę na tym interesie? To wiemy od – między innymi - Adama Zadwornego. Ludzie tacy jak Nawrot zbili na aferze fortuny. Później pojawił się pomysł, by winnych "afery alkoholowej" stawiać przed Trybunał Stanu. W marcu 1993 roku, gdy Sejm debatował nad tą sprawą, Mazowiecki prosił, by Balcerowicza oszczędzić, bo nawet jeśli popełnił błąd, to ma wielkie zasługi dla kraju. Za postawieniem autorów "afery alkoholowej" przed Trybunałem zagłosowało 154 posłów, przeciw było 161, 69 wstrzymało się od głosu. Balcerowicz miał spokój, aż do powołania "komisji bankowej", której zaistnienie mocno go zgniewało (Balcerowicz: "Nigdy się w Polsce nie zdarzyło, żeby ktokolwiek pomyślał, aby powoływać komisję śledczą w sprawie działalności NBP") (Leszek Balcerowicz, Wolny rynek to nie patologia, GW 15.03.2006). Dodajmy w tym miejscu, że Leszka Balcerowicza docenił nie tylko Tadeusz Mazowiecki, ale i Henryk Niewiadomski, pseudonim "Dziad", który w swoich wspomnieniach tak pisał o "aferze alkoholowej", na której sam skorzystał: "Powoli poznawałem ludzi, którzy od dawna mocno siedzieli w tym biznesie. Byli to ludzie z samej góry. Tak ich tu będę określać - "Góra". To byli ludzie z rządu i sejmowych ław. To właśnie oni jako pierwsi zaczęli sprowadzać z zagranicy do państwowych sklepów spirytus royal. To na tym niemieckim i holenderskim spirytusie utuczyli swoje olbrzymie majątki. Kto nie wierzy, jak wielkie to były pieniądze, niech wybierze się w Bieszczady i obejrzy lantyfudium jednego z byłych ministrów handlu zagranicznego, którego ministrowanie przypadło na okres słynnej "afery alkoholowej". Czy może kupił połoninę ze swojej urzędniczej pensji? Spodziewam się, że ten człowiek, a także cała reszta jemu podobnych, którzy w odpowiednim momencie otrzymali cynk z kompetentnych źródeł, codziennie modli się za zdrowie swojego dobroczyńcy, ministra finansów Leszka Balcerowicza. Być może nawet wychyli od czasu do czasu kielich za zdrowie Guru Bankowości, przy czym niekoniecznie nawet royalu - spodziewam się, że stać ich wszystkich na bardziej wykwintne alkohole. Co prawda zagraniczny spirytus popłynął do Polski już za komuny, za premierowania Rakowskiego, ale to właśnie w czasach Balcerowicza zmienił się w rzekę. Nigdy nie zrozumiem, jak państwo, którego połowa budżetu pochodziła z wódczanego monopolu, mogło zrodzić taką głupotę. Jedynym wytłumaczeniem jest to, że ludzie za to państwo odpowiedzialni, myśleli już tylko jak napełnić własne kieszenie." (Henryk Niewiadomski, Świat według Dziada). Ktoś taki jak Major zbywa to wszystko krótkim „Mafia rosyjska w Polsce? Też mi rewelacja...”. A mnie interesuje mechanizm afer takich jak „afera alkoholowa” i udział w nich służb specjalnych, polityków i urzędników państwowych. Czy w postaci „afery alkoholowej” mieliśmy do czynienia ze świadomym skonstruowaniem „szybkiej ścieżki” do kapitału dla wtajemniczonych, przy którym to procederze ramię w ramię działały komunistyczne i postkomunistyczne służby, mafie i urzędnicy (w tym tacy jak Balcerowicz, który – co najmniej – przymykał oko)? Moim zdaniem – wiele na to wskazuje. Major sobie takich pytań nie zadaje... Jego sposoby atakowania teorii spiskowych są – oczywiście – dopuszczalne (sam takie sposoby stosuję, bo czymże jest moje pisanie o antysemityzmie tych, którzy podważają zdolność Żydów do robienia spisków jeśli nie rodzajem argumentu „psychologicznego”?), tyle, że taka krytyka to zdecydowanie za mało...

 

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka