tad9 tad9
4903
BLOG

domagam się zbadania członków komisji Millera przez biegłych!!!

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 79

     Dziwi mnie doprawdy dzisiejsza cisza w mediach, mamy wszak pod nosem prawdziwą sensację... Ale zacznijmy od krótkiego wprowadzenia. Jak wiadomo, wśród czynników mających wpływ na „katastrofę smoleńską” miał być też czynnik presji psychicznej wywieranej na pilotów TU-134. Czy presję wywierał osobiście prezydent, czy też przełożony pilotów, to rzecz w tej chwili drugorzędna, ważne, że poddani owej presji piloci robili różne głupstwa, co skończyło się tragicznie... Tak przynajmniej twierdzą zwolennicy „teorii presji”, bo presja jest domniemana, a nie stwierdzona. Zdaje się, że nad tą kwestią biedzą się jacyś psychologowie odsłuchując nagrania z „czarnych skrzynek”, by w głosach pilotów odnaleźć ślady ewentualnego napięcia psychicznego... Coś mi mówi, że dobry psycholog w takim nagraniu znajdzie wszystko, ale mniejsza już o to, bo – jako się rzekło – mamy inną sensację, też dotyczącą presji psychologicznej. Oto okazuje się, że pod presją działała.... komisja ministra Millera badająca „katastrofę smoleńską”. Włażę dziś do internetu i czytam, że członek owej komisji, profesor Żylicz twierdzi, że raport Millera został przyjęty „w warunkach nacisku na termin”. Tu oczywiście pojawia się pytanie: czy aby ów nacisk nie wpłynął negatywnie na pracę komisji? Czy biegli psychologowie nie powinni przebadać członków komisji pod kątem odporności na naciski, radzenia sobie w warunkach stresu itp. idt? Chyba powinni, bo ekipa rządowa badająca „katastrofę smoleńską” wykazuje pewne przejawy rozchwiania psychicznego. Oni – zwyczajnie – nie wiedzą co mówią i na czym stoją!

     Weźmy np. kwestię statusu lotu TU-134. 24 września ubiegłego roku serwis PAP przyniósł notatkę pt. „Szef MSWiA: to był lot cywilny”. W notatce mogliśmy przeczytać, że Jerzy Miller skomentował doniesienia o rzekomych sprzecznościach między Polakami i Rosjanami odnośnie statusu lotu Tu-134”. Otóż, według PAP „Szef MSWiA powiedział, że sprzeczności nie ma, dodając, że był to lot cywilny”. Tymczasem Edmund Klich miał (ma?) na ten temat inne zdanie. W lipcu 2011 Klich udzielił wywiadu „Tygodnikowi Powszechnemu”, gdzie oznajmił: „Dla mnie sprawa jest od początku jednoznaczna: był to lot wojskowy. Podejście do lądowania odbywało się wedle procedur wojskowych. O tym świadczy chociażby zapytanie kontrolera: „Czy na wojskowym lądowałeś?”. Była wojskowa załoga, wojskowi kontrolerzy, i wojskowe lotnisko. Podsumowując: Rosjanie powinni byli zakazać lądowania” (Wiemy prawie wszystko, TP 4.07.2011). A znów dziś odezwał się prof. Żylicz, ekspert prawa międzynarodowego i członek komisji pod przewodnictwem szefa MSWiA, który powiedział: „był to wprawdzie samolot wojskowy (…), ale zadań wojskowych nie wykonywał. Ponieważ nie bvł to również lot cywilny – bo wiózł prezydenta RP i innych dostojników – przyznano mu status „państwowego”. (…). A że do badania użyto procedur cywilnych – stało się tak dlatego, bo nie ma szczegółowych procedur międzynarodowych dla badania wypadków samolotów wojskowych”. Jeśli pominiemy różne postmodernistyczne teorie wyjdzie nam na to, że coś tu nie gra: ktoś z tej trójki musi się mylić. Ktokolwiek by to nie był – rzecz jest przerażająca. Bo albo szef komisji, pół roku po wypadku nie miał pojęcia jaki był status samolotu, którego katastrofę bada,. albo takiego pojęcia nie ma (po dziś dzień?) polski akredytowany przy MAK-u, albo myli się członek komisji i ekspert prawa międzynarodowego profesor Żylicz. Ewentualnie mylą się wszyscy, bo samolot miał jeszcze inny, jakiś tajemniczy status...

    Na szczęście możemy rozstrzygnąć ten problem, chyba wiemy kto ma rację! The winner is.... Profesor Żylicz!!! Lot miał status państwowy. A przynajmniej tak się wydaje... Potwierdził to zresztą rzecznik Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO), który powiedział, że lot TU-154 nie był lotem cywilnym, tylko właśnie „państwowym”, a ponieważ ICAO zajmuje się lotami cywilnymi, więc „katastrofą smoleńską” się raczej nie zajmie... No dobrze, ale skąd wobec tego wzięły się wypowiedzi Millera (lot cywilny) i Klicha (lot wojskowy)? Co tam zresztą Miller i Klich, na temat statusu lotu bredził wszak sam Donald Tusk! W styczniu 2011 roku na stronach Polskiego Radia mogliśmy przeczytać, że premier „...twierdził, że lot Tupolewa (…) był lotem cywilnym i mn. Dlatego rząd zgodził się na przyjęcie konwencji chicagowskiej jako podstawy prawnej dla śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej”....

        Jeśli złożymy wszystko do kupy wyjdzie chyba coś takiego: był to lot państwowy wykonywany samolotem wojskowym, a ponieważ brak procedur badania takich „lotów wojskowych”, więc wybrano „konwencję chicagowską”. Tu pojawia się kłopot, bo konwencja nie stosuje się do lotów państwowych, o czym trąbili w mediach różni utytułowani ludzie. Np. Wiesław Johann (były sędzia TK) w wywiadzie dla „ND” stwierdził: „konwencja chicagowska nie ma zastosowania dla lotów państwowych”(Klich szuka immunitetu, ND 16.07.2011). To samo miała do powiedzenia prof. Genowefa Grabowska z Katedry Prawa Międzynarodowego i Prawa Europejskiego Uniwersytetu Śląskiego: „Tej Konwencji nie można było zastosować do badania katastrofy w Smoleńsku, bo artykuł 3 mówi wyraźnie, że Konwencja nie dotyczy lotów państwowych”. Ale tu znów pojawia się inny „myk”, są bowiem tacy, którzy twierdzą, że badania nie przeprowadzono na podstawie konwencji, wykorzystano bowiem jedynie jeden z jej załączników. Na takim stanowisku zdaje się twardo stoją Rosjanie, ale są tacy po polskiej stronie, którzy mówią to samo. Na łamach „Polski The Times mogliśmy niedawno przeczytać: „ (…) ekspert prawa międzynarodowego, adw. Piotr Schramm podkreślił w rozmowie z "Rz", że z raportu MAK jednoznacznie wynika, że Polska i Rosja porozumiały się co do stosowania tylko załącznika 13, a nie całej konwencji.”. No tak, ale tu znów wkracza do akcji prof. Żylicz, który mówi: "Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że Polska i Rosja porozumiały się wyłącznie do stosowania załącznika nr 13, a nie całej konwencji chicagowskiej. Nie ma takiej możliwości. Nie można stosować samego załącznika, w oderwaniu od całości konwencji"  (Prof. Marek Żylicz: Polska może odwołać się od raportu MAK, Polska The Times, 28.07.2011). Myli się ten, kto sądzi, że to koniec, bo ze dwa miesiące temu na stronach internetowych RMF FM mogliśmy przeczytać: „Błędy w rosyjskim raporcie o przyczynach katastrofy 10 kwietnia należy zgłosić w Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. "Rozdziały polskiego raportu komisji Millera, w których obalamy tezy MAK-u, należy zarejestrować w ICAO" - uważa prof. Marek Żylicz, ekspert prawa międzynarodowego i członek komisji pod przewodnictwem szefa MSWiA.(...). Jak przyznaje profesor, ta droga nie musi być skuteczna. Po pierwsze: ICAO rejestruje wszystkie raporty dotyczące katastrof lotniczych, ale tylko samolotów cywilnych, a nie państwowych. Po drugie: zgodziliśmy się, by przyczyny katastrofy tupolewa badać na podstawie załącznika 13., a nie całej konwencji chicagowskiej. Czy ta komórka ICAO, która to rejestruje, a później udostępnia tekst raportu, czy ona zechce to przyjąć, bo może powiedzieć, że konwencja cała do tego samolotu się nie stosowała – dodaje” (Prof. Żylicz: Polski raport ws. katastrofy należy zarejestrować w ICAO, RMF FM, 30.05.2011)

    Wygląda więc na to, że albo przyjęto coś, czego nie można było przyjąć (konwencję chicagowską, nie stosującą się do wypadków samolotów państwowych), albo zgodzono się na coś, na co nie można się było zgodzić (na stosowanie samego tylko załącznika owej konwencji...). Albo też członkowie komisji Millera (tudzież Edmund Klich i Donald Tusk) gadają jakieś dziwne rzeczy (a już prof. Żylicz wręcz kółci się sam ze sobą...). To ostatnie może wynikać z rozchwiania psychicznego, a rozchwianie to może się brać z presji , k której mówił profesor Żylicz. Dlatego wnoszę o przebadanie przynajmniej członków komisji Jerzego Millera przez biegłych psychologów...

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (79)

Inne tematy w dziale Polityka