W związku z usunięciem z PiS-u dwóch pań nasłuchałem się dziś masy komentarzy o strategii Kaczyńskiego. Do rzeczy warto będzie odnieść się szerzej, ale pora późna więc krótko: nasi komentatorzy zdają się nie rozumieć, że inicjatywa należy zwykle do silniejszego. A dziś silniejsza jest PO, czy - mówiąc szerzej - postkomunistyczny establishment. Jego nie interesują kompromisy. Chce PiS zniszczyć, lub - przynajmniej - wykastrować. Droga proponowana przez Marka Migalskiego (i Rostkowską) to właśnie kastracja PiS-u. Ile dzięki tej kastracji PiS zyska procent w wyborach? Tyle, by przełamać prezydenckie veto? Wątpię. A po słabej wygranej zaczyna się to, co juz znamy - "bunt establishmentu" (tym razem pod wodzą Komorowskiego z vetem). Rzecz jasna - wszystko w imię "obrony demokracji". Gra nie idzie o zwycięstwo. Gra idzie o przetrwanie. Łukasz Warzecha napisał, że PiS czeka na załamanie społeczne. A ja powtarzam: kto tu ma inicjatywę? A jeśli obóz III RP też liczy się z załamaniem, to co będzie chciał zrobić z PiS nim załamanie nastąpi? Otóż, będzie chciał PiS zneutralizować. Za każdą cenę, w dowolny sposób... Zachowania w stylu "oblężonej twierdzy" są racjonalne - gdy się jest oblężoną twierdzą...
Inne tematy w dziale Polityka