Na Salonie zagościł dziś temat "żydokomuny" w związku z czym przerywam milczenie. A więc - "żydokomuna". Temat jest wybuchowy głównie dlatego, że lewica i część "liberałów" na słowo "Żyd" dostaje amoku, choć ważne jest tutaj kto mówi. Gdy np. nowojorscy Żydzi wybierają Michnika "Żydem roku", to jest OK., ale gdyby - powiedzmy - ojciec Rydzyk - ogłosił Michnika "Żydem dwudziestolecia" niechybnie wybuchłby skandal. By uniknąć takich sensacji warto wziąć sobie za przewodnika kogoś odznaczającego się nieposzlakowanym obiektywizmem. Tak się szczęśliwie składa, że jest na Salonie ktoś taki, to jest bloger obiektywny i zdystansowany, któremu nie sposób zarzucić, że mu pochodzenie rzutuje na poglądy. Mam na myśli - oczywiście - pana Eliego Barbura. A Eli Barbur napisał: "Bez Żydów nie dałoby się rozwijać miast i gospodarki". Jest to dla nas cenne stwierdzenie, bo wynika z niego, że da się sensownie mówić nie tylko o indywidualnych Żydach, ale też o Żydach "tak w ogóle". Możemy więc powiedzieć nie tylko, że - dajmy na to - Ajzyk Goldblum przyczynił się do rozwoju Kołomyi, ale też, że "Żydzi rozwijali miasta i gospodarkę". Ale cóż to właściwie znaczy? O ile dobrze pana Barbura zrozumiałem, chce on nam powiedzieć, że Żydzi przyczynili się do rozwoju tzw. kapitalizmu. Nie jest to stwierdzenie oryginalne, bo to samo twierdził Werner Sombart, a także niemieccy volkiści, a - za tymi ostatnimi - także naziści. Volkiści ów żydowski wkład oceniali zresztą jak najgorzej uważali bowiem, że miasta i kapitalizm psują ludzką, lub przynajmniej niemiecką naturę. Tak to już jest - jedni kapitalizm i nowoczesne miasta lubią, inni nie lubią, ale jedni i drudzy gotowi są zgodzić się co do tego, że do rozwoju kapitalizmu i miast swoje pięć groszy dołożyli Żydzi. Tyle o kapitalizmie, ale co z komunizmem?
Czy - skoro można sensownie mówić o wkładzie Żydów w budowę kapitalizmu - to czy da się sensownie mówić i o wkładzie Żydów w budowę komunizmu? Są ku temu pewne przesłanki. Parafrazując Eliego Barbura, który napisał, że "we wczesnym Średniowieczu np. w Hiszpanii Żydzi należeli do elity społecznej" napiszę, że znacząca część prominentnych przedstawicieli ruchu komunistycznego była pochodzenia żydowskiego (co nie zmienia faktu, że z komunizmem wiązał się niewielki procent ogółu Żydów). Czy jednak można mówić o tych komunistach jako o Żydach? Istnieje wszak teoria głosząca, że Żyd stając się komunistą przestawał być Żydem. Sęk jednak w tym, że wcale często trafiają się ex-komuniści twierdzący, iż stali się komunistami właśnie dlatego, że byli Żydami, a komunizm pociągał ich jako - ewentualne - rozwiązanie kwestii antysemityzmu. W takim przypadku mielibyśmy więc do czynienia nie tyle z internacjonalizmem komunistycznym, co raczej z jakimś "internacjonalizmem etnicznym". Dla „etnicznych internacjonalistów” komunizm był nie tyle „celem samym w sobie”, co raczej narzędziem do likwidacji pewnego „problemu narodowego” (a gdy narzędzie okazało się wadliwe „etniczni internacjonaliści” zabrali się za jego kontestację). Czy nie da się tego nazwać właśnie "żydokomuną"? Tu usłyszę: przypuśćmy, ale z tego co piszesz wynika, że "żydokomunę" stworzyli głównie antysemici. Być może, nie zmienia to jednak faktu, że formacja kulturowa, którą da się określić mianem "żydokomuny" daje się jakoś wyróżnić z tła...
Inne tematy w dziale Polityka