tad9 tad9
2697
BLOG

sierpień 80 - inne spojrzenie

tad9 tad9 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

    Wszyscy rozprawiają o „sierpniu 80”, to i ja spróbuję. Oczywiście – spiskowo. Zaczniemy jednak od czynnika „psychologicznego”... Otóż, około połowy lat 70-tych wśród elit (partyjnych i opozycyjnych) pojawia się przeświadczenie, że pogłębiający się kryzys zakończy się przesileniem politycznym. "Czerwiec 76" zadziałał tu jak katalizator i przeświadczenie to zaczyna graniczyć z pewnością: przesilenia spodziewają się wszyscy - począwszy od członków KC i Bolesława Piaseckiego z PAX-u, przez Kuronia i Moczulskiego na "towarzyszach radzieckich" skończywszy (1). Twierdzę, że ten "millenaryzm" jest czynnikiem równie znaczącym, co nie branym pod uwagę przy omawianiu "podglebia" sierpnia 80. A przecież przeświadczenia generują działania i można się zastanawiać w jakim stopniu instytucjonalizowanie się opozycji w latach 76-79 (KOR, KPN) było czymś na kształt zajmowania pozycji startowych przed - spodziewanym - wejściem do politycznej gry. Leszek Moczulski wyrażał takie opinie wprost, środowisko KOR-u nie było pod tym względem tak szczere, ale - na przykład - Jan Olszewski twierdził, że represje po czerwcu76 były nie tyle powodem, co raczej pretekstem dla zaistnienia Komitetu. Mowa oczywiście nie o wszystkich członkach Komitetu, lecz o „mózgach” środowiska „lewicy laickiej” (Antoni Macierewicz może przypominać, że "KOR powstał dzięki determinacji i odwadze grupy instruktorów i harcerzy Pierwszej Warszawskiej Drużyny Harcerzy "Czarna Jedynka"(2), ale czynnikiem kluczowym dla sukcesu Komitetu było podchwycenie pomysłu przez środowisko świetnie osadzone w PRL-owskim establishmencie).


    Na co liczono? Na demokratyzację, na fali której uda się jakoś zainstalować - formalnie - w ramach systemu. Byłby to - rzecz jasna - system zmodyfikowany, niemniej trzymający się swoich pryncypiów, to jest hegemonii partii komunistycznej i sojuszu ze Związkiem Sowieckim (w tym miejscu przywołajmy osławioną koncepcję "finlandyzacji"). Przypuszczam, że dla opozycji (zwłaszcza dla liderów "lewicy laickiej")punktem odniesienia był rok 1956 - to jest "październik", którego - tym razem - nikt nie "zdradzi" (jak to się zdarzyło Gomułce). Podobne nadzieje jawnie werbalizowano na opozycyjnej prawicy (szczerość to – doprawdy - prawicowa słabość...). I tak, w 6 numerze "Opinii" (z października 1977), snuto rozważania na najbliższą przyszłość. Przypuszczano, że władza pójść może na wariant siłowy, ale za bardziej prawdopodobną uznano - mocno oszukańczą -  demokratyzację systemu. Miałaby ona polegać na przejściowym wprowadzeniu rozwiązań "formalnie demokratycznych". Po uzyskaniu dzięki nim poparcia "znacznych kręgów społecznych" władza wycofałaby się z większości koncesji - jak w 1956. Taki scenariusz byłby w interesie Związku Sowieckiego posługującego się aktualnie retoryką "odprężenia". Zdaniem autora omawianej analizy "moment demokratyzacji" należałoby wykorzystać w taki sposób, by uzyskać możliwie najwięcej, przy tym mowa była o partiach politycznych (z bazą materialną) tudzież o autentycznych wyborach do Sejmu i Rad Narodowych(3)


    Na ile te plany były realne? Cóż, w otoczeniu Gierka faktycznie brano pod uwagę "ucieczkę do przodu" ("rewolucję od góry" - jak ujął to w memoriale dla Gierka Maciej Szczepański) i sondowano w tej sprawie opozycję. Niestety - było to robione "na gębę" więc trudno o twarde dowody. Jedynym znanym mi w miarę wyraźnym śladem tego sondowania były (odnotowane przez Maleszkę) rozmowy emisariuszy władzy z przedstawicielami KOR-u toczone latem 1977. Henryk Wujec twierdził, że rozmowy skończyły się niczym, bo władze chciały, by KOR - po prostu - zawiesił działalność, ale z poszlak wyłania się inna oferta władzy. Faktem bowiem jest, że - wkrótce po rozmowach - Kuroń zaczyna mówić o szykowanym przez Gierka "manewrze politycznym". Zdaniem Kuronia Gierek będzie chciał przeprowadzić ów manewr wbrew różnym partyjnym siłom i opozycja powinna go wesprzeć w tym dziele. W tym samym czasie Kuroń zaczyna przebąkiwać o ewolucji KOR-u ku partii politycznej (ten pomysł nie spodobał się Michnikowi, choć był on - jak się wydaje - poprzeć "manewr" Gierka). Motyw partii jest interesujący tym bardziej, że Gierek w swoich wspomnieniach pisał o zbliżonym pomyśle. Jego zdaniem "...po wydarzeniach w Radomiu w rozmowie z niektórymi członkami kierownictwa, dyskutowano możliwość istnienia dwóch partii w polskim ruchu robotniczym, tzn. istniejącej PZPR z jej programem i nowo powołanej socjalistycznej (PPS) lub socjaldemokratycznej z odmiennym programem. Krytyk zauważy, że w ówczesnych warunkach było to nierealne. Być może, ale istotne byłoby rozpoczęcie dyskusji i poszukiwanie rozwiązań także na gruncie pluralizmu politycznego (4)

    Oferta władzy mogła więc wyglądać tak: KOR nie tyle zawiesza działalność, co zmienia jej formułę na bardziej „wyciszoną”. A -za jakiś czas – na fali robionego w sposób kontrolowany „manewru demokratycznego” opozycja może zostać zalegalizowana pod postacią nowej, lewicowej partii politycznej (PRL - formalnie - była przecież wielopartyjna). Możemy to sobie wyobrazić: oto, uprzedzając spodziewany wybuch społecznego niezadowolenia „odpalone” zostają ogniska niezadowolenia kontrolowanego (powiedzmy – w postaci strajków...). Opozycja – wsławiona obroną robotników w 1976 – staje się intelektualnym zapleczem strajkujących. Dochodzi do rozmów które okazują się „przełomowe”: władza zgadza się na daleko idącą korektę systemu. W zamian – na fali entuzjazmu – odzyskuje witalność i dostaje osłonę dla bolesnych reform gospodarczych.... Owszem – przypomina to scenariusz „okrągłego stołu”....


    Ile w tym wszystkim jest fantazji? Cóż – liderzy „lewicy laickiej” faktycznie robili przymiarki do stworzenia partii. Konkretnie: chciano reaktywować PPS, co mieli "przyklepać" emigracyjni działacze tej partii (z odłamu liderowanego przez Ciołkoszów). O pomyśle reaktywacji PPS wspomniał niedawno Jan Lityński, ale zrobił to w tonie dość lekceważącym  - ot, Kuroń z Lipskim rzucili taki pomysł, ale nic z tego nie wyszło.... Inne źródła świadczą jednak, że do reaktywacji PPS przymierzano się na poważnie, a kulminacja tych działań przypada na rok 1979. Wtedy to KOR prowadził działania mające za cel umieszczenie jego obserwatorów w ramach socjalistycznej Międzynarodówki. Ostatecznie sprawa nie wypaliła, a przyczyniła się do tego „dywersja” w wykonaniu Ruchu Porozumienia Polskich Socjalistów. Ruch objawił się w Krakowie, latem 1979 roku. Ruch nawiązał kontakt z emigracyjną PPS CKZ (konkurencyjną wobec PPS CK Ciołkoszów) i  - za jej pośrednictwem – bruździł KOR-owi. Robił to na tyle skutecznie, że - według bezpieki - pojawienie się RPPS „zablokowało próby powołania podobnej komórki przy (KSS) KOR”. W środowisku KOR-u widziano za RPPS rękę Leszka Moczulskiego i może nie bez racji, bo Ruch z czasem doszlusował do KPN. Ale „dywersja” szła chyba głębiej skoro na czele RPPS stał agent bezpieki o pseudonimie „Maks” (Juliusz Garztecki). Jeśli więc na reaktywację PPS-u KOR miał ciche przyzwolenie ze strony jakiejś frakcji partyjnej, to plany te pokrzyżowała, czy opóźniła w czasie SB. A potem był „sierpień 80” , który pewnie anulował różne scenariusze...

    Czy pierwsze strajki latem 1980 roku były  preludium „manewru demokratycznego”? A jeśli tak – dlaczego manewr nie wypalił? Zdaje się, że zwlekano z nim zbyt długo. W 1980 kryzys był już zbyt zaawansowany i to, co miało być "wybuchem kontrolowanym" przeszło w żywiołowy pożar. Po drugie - zaważyła dekompozycja obozu władzy. Operacja była delikatna, wymagająca precyzji i jedności, tymczasem mieliśmy walkę buldogów pod dywanem. "Lewica" nie wiedziała co robi "prawica", a jeśli coś wiedziała to często przeciwdziałała bo miała własne plany. Zatrzymajmy się na tym ostatnim... Jak wiadomo, Gierek twierdził, że stracił władzę w wyniku spisku zmontowanego przez - skracając - Stanisława Kanię i "wierchuszkę" służb mundurowych. Spiskowcy sprowokowali strajki latem 1980 roku i rozchwiali w ten sposób pozycją Gierka pozbawiając go w efekcie stołka. Byłaby to więc niejako "konspiracja w konspiracji": strajkom faktycznie pozwolono się rozlać, ale nie stały się one preludium do "manewru demokratycznego", którego bohaterem chciał zostać Gierek jeno przygrywką do "przewrotu pałacowego" (Gierka nie dopuszczono do Gdańska, a zasługę tę przypisuje sobie chyba Czesław Kiszczak). Co więcej – wydaje się, że - jakiś czas przed "sierpniem"  - liderzy "lewicy laickiej" przeorientowali się z Gierka na jego konkurencję uznając chyba Pierwszego Sekretarza za zbyt schyłkowego (w każdym bądź razie Moczulski, który bywał nieźle poinformowany zarzucał Kuroniowi orientowanie się właśnie na Kanię). Pewną rolę w tym wszystkim odgrywał Mieczysław Rakowski. Profesor Paweł Wieczorkiewicz twierdził, że Rakowski, pod koniec lat 70-tych "...pełen pesymizmu co do perspektyw ekipy Gierka wszedł w bardzo delikatne zakulisowe układy i nawiązał kontakty z tzw. "różowym skrzydłem KOR. Rolę emisariusza odgrywała Anka Kowalska, zaś partnera i sponsora całego pomysłu - część "liberalnych" kadr MSW z gen. Adamem Krzysztoporskim (ze Stanisławem Kanią w tle?)".

    Postać generała Krzysztoporskiego jest dla nas interesująca tym bardziej, że przypisuje mu się konfidencję z Lechem Wałęsą. W tym miejscu pojawia się kwestia statusu "Bolka" po zerwaniu ("zerwaniu"?) przez niego współpracy z SB. Zgodnie z wersją "mniej optymistyczną" Wałęsa faktycznie wywikłał się z uwikłań (wersja optymistyczna zakłada, że Wałęsa nigdy nie był uwikłany, ale to wersja dla pewnego typu polityków i dla idiotów...). Wersja pesymistyczna zakłada przejście "Bolka" na wyższy poziom uwikłania - bodajże Krzysztof Wyszkowski przedstawił teorię, że "zerwanie" przez Wałęsę współpracy z SB polegało na przejściu spod skrzył bezpieki cywilnej pod skrzydła "wojskówki". O ile mi wiadomo nikt dotąd nie przedstawił teorii "prywatyzacji" Wałęsy. Rzecz wyglądałaby tak": "Bolek" w pewnym momencie faktycznie zaczyna działać poza formalną strukturą agentury służb specjalnych PRL stając się niejako "prywatnym narzędziem" sił z wnętrza obozu władzy realizujących plan polityczny wymierzony w ekipę Gierka (emanacją tych sił był dla Wałęsy generał Krzysztoporski). Kto wie? Może - latem 1980 roku  - mielibyśmy więc w stoczni istną mieszankę wybuchową? Doradców w rodzaju Geremka i Mazowieckiego jako elementy projektu "manewr demokratyczny", Wałęsę jako element planu "przewrót pałacowy", wreszcie Annę Walentynowicz czy Gwiazdów jako elementy autentycznego ruchu społecznego. A do tego liderów "lewicy laickiej" miotających się w Warszawie między trzymaniem się scenariusza gry z frakcjami władzy a pokusą wykorzystania pojawiających z nagła okazji i możliwości... W efekcie wyszła "Solidarność"... Ale wszystko było pewnie zupełnie inaczej...


PS

Powyższy tekst jest drobnym fragmentem większej całości (ściśle mówiąc: esencją jej fragmentu) nad którą uparcie pracuję. Tekst poświęcony jest „podglebiu” sierpnia 80 (ze szczególnym wskazaniem na kontakty opozycji przedsierpniowej z partyjnymi frakcjami) Nie mam pojęcia kiedy go skończę. Tak czy owak – poszukuję osobników mających dostęp do 4 numeru „Opinii” (pismo ROPCiO) i 1 numeru „Krytyki”.




przypisy

1. wątek nadciągającego "tąpnięcia" dość często pojawia się np. w relacjonowanych przez Rakowskiego w „Dziennikach” rozmowach toczących się na partyjnych szczytach.
2. Antoni Macierewicz, Jak powstał KOR, GP 843
3. Andrzej Waśnicki, Na rozdrożu, Opinia 6
3. Edward Gierek, Smak życia, s.101

 

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Kultura