Seria kataklizmów trwa - ledwie skończyła się powódź, a już zaczęły się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Polscy piłkarze o mistrzostwa nawet się nie otarli, za to polscy politycy w czasie powodzi zabłysnęli. Mistrzem okazał się Donald Tusk, który coraz lepiej wypadał na tle przeciekających wałów i można wręcz powiedzieć, że dał nam prawdziwy pokaz powodziowej mody. W czasie pierwszej fali ogólny podziw wzbudziła jego czarna koszula, zaś w czasie fali drugiej - brązowa kurtka z dodającym męskości stawianym kołnierzem. Pokaz rozwijał się więc nadzwyczaj interesująco i wszyscy miłośnicy dobrych ubrań już ostrzyli sobie zęby na falę trzecią, niestety - za sprawą poprawy pogody tym razem będą musieli obejść się smakiem. Ale, poza świetnym wpływem na tuskową garderobę, powódź miała, jak się okazało inne jeszcze cudowne właściwości. Oto, jeszcze nim wody opadły, Aleksander Kwaśniewski wyraził nadzieję, że oczyszczą nas one z "tego brudu, który przeżyliśmy" i faktycznie - wygląda na to, że oczyściły.
Kwaśniewskiemu szło o niemiły zgrzyt sprzed pięciu lat kiedy to Tusk napisał mu w liście, że Markowi Belce "niejasna postawa w wyjaśnieniu swojej przeszłości uniemożliwia prowadzenie prac rządu". Nie minęło znów tak wiele czasu i ten sam Tusk robi z Belki szefa Narodowego Banku Polskiego. Można to tłumaczyć na wiele sposobów, ale chyba najprościej przyjąć, że mamy do czynienia właśnie z oczyszczającą mocą wody, tym bardziej, że nie jest to cud jedyny. Bo oto ubiegającego się o prezydenturę Bronisława Komorowskiego wsparł swoim głosem Włodzimierz Cimoszewicz. Ten sam, któremu ludzie z PO zrobili brzydki kawał w czasie poprzednich wyborów prezydenckich. Sam Jacek Żakowski uważa rzecz za "sfałszowanie wyborów" i "faktyczny zamach stanu", ale cóż to jest wobec potęgi żywiołu? Woda zabrała cały brud i cześć...
Czego zresztą te wody nie zabrały! Weźmy coś takiego: p.o. prezydenta Bronisław Komorowski wpadł na pomysł, by przy BBN-ie stworzyć ciało doradcze złożone z byłych prezydentów i premierów. Realizacja projektu oznaczałaby nasycenie okolic BBN weteranami PRL-owskiej agentury w procencie bodaj wyższym, niż miało to miejsce w rządach III PR za jej najlepszych czasów. Mielibyśmy przy tym do czynienia z takimi fenomenami jak spotkanie w ramach jednego ciała Józefa Oleksego z Lechem Wałęsą. Pomijam już kwestię oskarżenia obydwu o związki ze służbami PRL, bo w gronie prezydentów i premierów III RP jest to - niemal - standard. Przypominam jednak, że nawet na tym tle Józef Oleksy błysnął oryginalnością: kojarzony z prezydentem Wałęsą minister spraw wewnętrznych zarzucił mu niegdyś usługi agenturalne na rzecz wschodniego sąsiada. Rzecz jasna sprawa skończyła się tak, jak kończą się podobne skandale w III PR, to znaczy sąd orzekł swoje, a panowie pozostali przy swoim... Przy tym żaden nie poległ politycznie, co - zważywszy na skalę wydarzenia - jest chyba nie do pomyślenia, przynajmniej na zachód od Odry. A teraz ze swoim projektem wyskakuje Komorowski.... Biorąc rzecz na zdrowy rozum, Wałęsa, który nigdy nie odciął się od "swojego" ministra powinien dziś wołać wielkim głosem, by Oleksego trzymać z dala od BBN-u, a znów Oleksy, jeśli uważa, że sprawę "Olina" zmontowali w niecnych celach ludzie Wałęsy, powinien chyba oznajmić, że nie ma życzenia zasiadać z ex-prezydentem w jednym gronie, przynajmniej do czasu odcięcia się przezeń od tamtej prowokacji. Przewiduję jednak, że i tu da o sobie znać cud powodzi... A jeśli gdzieś jeszcze zostały resztki „tego brudu, który przeżyliśmy” to i one niechybnie zostaną wyczyszczone - ku chwale III RP. Ale to już przy okazji następnej powodzi, bo tegoroczną mamy chyba za sobą. Albowiem wody, które wpierw wezbrały później spłynęły ku morzu - zupełnie jak przepowiedział był marszałek Komorowski (prorok jakiś czy co?) I niech ktoś mi teraz powie, że ludzie Platformy nie dotrzymują obietnic!
Inne tematy w dziale Polityka