Uwaga: kilka miesięcy temu umieściłem na blogu pierwszą część tekstu „Teleewangelista”. Dziś wklejam całość powtarzając – nieco zmodyfikowaną – część pierwszą. Czytelników, którzy pamiętają co publikowałem na początku roku (są tacy?) – przepraszam za odgrzewane dania. Tekst będzie dla nich nowością gdzieś tak od połowy...
Amerykańscy teleewangeliści nie mają w Polsce dobrej prasy. Zwykle przedstawia się ich jako cwaniaków żerujących na ciemnocie Pasa Biblijnego – dzięki hojności protestanckich ciułaczy teleewangeliści dorabiają się własnych imperiów złożonych ze stacji telewizyjnych i radiowych, wydawnictw, szkół... W tym miejscu rozmowa schodzi zwykle na Tadeusza Rydzyka i tylko na niego, a przecież pod nosem mamy przykład bodaj czy nie lepszy... A imię jego – „Jurek”. Tak, idzie mi o Jerzego Owsiaka. Tu zaznaczam: nie jest prawdą, że Owsiaka nie doceniam. Przeciwnie. Coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że Owsiak jest człowiekiem wybitnym. Wynalazł bowiem coś na kształt finansowo-marketingowego perpetum mobile, do tego machina ta jest świetnie zabezpieczona przed ewentualną krytyką. Nie, nie twierdzę, że Owsiak kradnie, czy, że coś mu się nie zgadza w rozliczeniach "Wielkiej Orkiestry" (rozliczenia nie są może zbyt przejrzyste dla laika, ale - chyba - zgodne z prawem; o tym - niżej). O co więc chodzi? No cóż, postawmy w tym miejscu pytanie: co to jest WOŚP? Jest to największa w Europie akcja charytatywna - brzmi odpowiedź. Być może WOŚP jest i tym, ale nie tylko, a - być może - nawet nie przede wszystkim. Finał jest tylko najmocniej rzucającym się w oczy elementem "Orkiestry"; jest jej kołem zamachowym. Rokrocznie, w dniu finału "Orkiestra" puszcza w ruch gigantyczny strumień pieniędzy, z którego tylko część trafia później do szpitali zestalona w postaci sprzętu medycznego(policzmy do tej części i resztę działań statutowych WOŚP - prócz marketingu). Inna część strumienia wsiąka w infrastrukturę "Orkiestry". Wielkości tej części nie jestem w stanie oszacować, i - przypuszczam - nie jest tego w stanie zrobić nikt inny. Takich obliczeń się nie prowadzi. A byłoby co liczyć. Obsługa medialna, sceny, wynagrodzenie dla muzyków, zabezpieczenie imprez (policyjne, medyczne, przeciwpożarowe...).
Ile może kosztować zaplecze całodziennej, ogólnokrajowej fiesty? Myślę, że grube miliony. I tu natykamy się na dowód geniuszu Jurka Owsiaka: zdaje się, że "Orkiestra" nie płaci za swoją infrastrukturę ani grosza. Sztaby WOŚP pełnią tylko funkcje organizacyjne przy jej budowie, płacą zaś sponsorzy i podatnicy. Gdy idzie o hojność sponsorów zasada wydaje się prosta: w czasach koniunktury jest o nich łatwiej, niż w czasach kryzysu. W tym miejscu zauważmy, że sponsorowanie akcji Owsiaka przez firmy prywatne ma ten sam podtekst, co sponsorowanie przez nie - powiedzmy - festiwalu piwnego. Idzie o reklamę. Nie stawiam tego jako zarzutu. Ale trzeba powiedzieć, że - jeśli jest to dobroczynność - to dobroczynność z podtekstem komercyjnym. Na festiwalu piwnym firma, powiedzmy, opłaca występ zespołu rockowego za co dostaje baner nad sceną, w trakcie finału WOŚP firma płaci "na dzieci" w zamian za co media powtarzają jej nazwę w pozytywnym kontekście. Słowem - firmy prywatne korzystają z "WOŚP", by się polansować... Sytuacja podmiotów publicznych jest dużo gorsza, a śmiem twierdzić, że to one właśnie (a więc podatnik) pokrywają koszty infrastruktury "WOŚP". Mamy przy tym do czynienia wręcz z czymś na kształt wymuszenia. Oczywiście jakiś rodzaj presji pojawia się przy okazji każdej żebraniny (kobieta, która żebrze na ulicy z dzieckiem na ręku też na nas naciska), ale w przypadku WOŚP jest to zjawisko podniesione do potęgi n-tej.
Kluczem jest związek WOŚP z mediami publicznymi (TVP), na straży którego stoją - uwaga! - zaprzyjaźnione z Owsiakiem media prywatne. Idzie o to, że jeśli TVP chciałaby rozluźnić związek z "Orkiestrą", to natychmiast zostanie "ostrzelana" przez media prywatne za godzenie w interes chorych dzieci. Tak było przy okazji ostatniego finału. Jak czytaliśmy w "GW", co prawda TVP 2 "obcięła część czasu transmisji" finału WOŚP, ale "po medialnej burzy znów go przywróciła" (W. Karpieszuk, Globalny sukces orkiestry, GW 10.01.2009). Podobny mechanizm działa gdy idzie o samorządy. Samorząd, który chciałby wymigać się od współorganizowania finału WOŚP z miejsca znajduje się na celowniku sprzyjających Owsiakowi mediów (tu już także publicznych). No - może nie każdy samorząd. Idzie o większe ośrodki, których - ze względów prestiżowych - Owsiak nie może sobie "odpuścić" (w tym roku padło na Wrocław, o czym jeszcze będzie mowa). Słowem - Owsiak dysponuje siłą nacisku, przy pomocy której działa na rzecz pompowania pieniędzy publicznych w infrastrukturę na której bazuje WOŚP. Można oczywiście powiedzieć, że Owsiak nie ma nic wspólnego z medialnymi naciskami, a media prywatne wspierają go, ot tak sobie, tylko - czy Owsiak odciął się kiedyś od tego medialnego wsparcia? Czy powiedział na konferencji prasowej: "jeśli jakiś samorząd ma kłopoty z dofinansowaniem WOŚP - to trudno?" Nie przypominam sobie podobnego wypadku. Przeciwnie. Gdy pojawia się groźba przykręcenia kurka z publicznym groszem - Jurek zaczyna histeryzować("Owsiak błaga: nie tnijcie orkiestry" - donosiła "GW" w odniesieniu do TVP). Roszczenia Owsiaka idą przy tym wyłącznie w kierunku podmiotów publicznych. Widać wychodzi z założenia, że te podmioty mają coś na kształt obowiązku wspierania WOŚP, podczas gdy podmioty prywatne takiego obowiązku nie mają.
Mało który (o ile w ogóle jakiś) samorząd jest w stanie oprzeć się temu szantażowi. Weźmy Wrocław. Ostatni finał WOŚP stanął tam pod znakiem zapytania. Wrocławska mutacja "GW" donosiła: "Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy tym razem nie zagra na wrocławskim Rynku. Na tydzień przed imprezą organizatorzy nie wiedzą, czy we Wrocławiu uda się znaleźć sponsorów XVII Finału. Wiele wskazuje na to, że tegoroczny finał we Wrocławiu będzie najskromniejszy w dziejach wielkiej zbiórki. Maciej Szewczyk, szef wrocławskiego sztabu WOŚP: - Wsparcia odmówiły nam firmy, które dotąd zawsze nam pomagały". (za: Paweł Rybicki, Wielka Orkiestra już nie taka wielka. Mamy dość?). Konkretnie wyglądało to tak: "ewentualni ofiarodawcy" zadeklarowali wsparcie w wysokości około 20 tysięcy złotych, tymczasem potrzebne było "kilkadziesiąt tysięcy" (Nie będzie finału WOŚP we Wrocławiu? - IAR 22.12.2008). Zawinił ponoć kryzys. Choć może nie tylko. Paweł Rybicki, tekście pod tytułem "Wielka Orkiestra już nie taka wielka. Mamy dość?" pisał: "Czy (...) wyłącznie kryzys zaszkodził Orkiestrze? Być może sprawiły to zbyt rozbuchane ambicje organizatorów. Każdego roku WOŚP nie tylko zarabiała, ale i wydawała. Wolontariusze w poszczególnych miastach za punkt honoru stawiali sobie urządzenie wielkiego pokazu sztucznych ogni lub koncertu. Na to szły pieniądze od sponsorów i samorządów. Niewykluczone, iż ktoś zaczął dostrzegać pewien brak logiki w idei Orkiestry. Owszem, wielkie plenerowe zabawy z pewnością przyciągały ludzi chętnych do wpłacania pieniędzy. Ale czy bez spektakularnych imprez wpłacaliby dużo mniej? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie, władze Wrocławia uznały, iż WOŚP sobie poradzi bez dotychczasowej pomocy. Mimo to miejscowi wolontariusze nadal zajmują się głównie problemem "światełek do nieba". Nie wiadomo jednak, czy organizatorzy znajdą pieniądze na "światełko do nieba" czyli tradycyjnie wieńczący imprezę pokaz sztucznych ogni. Chcieliby, by w tym roku światełko rozbłysło też nad Kliniką Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej przy ul. Bujwida. Zakup sprzętu do wczesnego wykrywania nowotworów u dzieci to cel tegorocznej zbiórki. To nawet lepiej, że WOŚP będzie po prostu zbierała pieniądze, a nie puszczała je z dymem ponad głowami chorych dzieci"(za: Paweł Rybicki, Wielka Orkiestra już nie taka wielka. Mamy dość?). Rzecz skończyła się tak, jak można się było spodziewać. PAP relacjonowała: "Z powodu braku funduszy koncert pierwotnie został odwołany. Wtedy wrocławski sztab WOŚP zwrócił się z prośbą o pomoc m.in. do marszałka woj. Marka Łapińskiego. Jak poinformowała PAP rzecznik prasowy Zarządu Województwa Dolnośląskiego Marta Libner-Zoniuk, zarząd województwa podjął decyzję o przekazaniu brakujących na organizację imprezy pieniędzy, tj. około 45 tys. zł."
Podobna sytuacja miała miejsce w Olsztynie. Miasto padło ofiarą chciwości szansonistów śpiewających dla "Orkiestry". Sekretarka sekretarza miasta zwierzyła się "Rzeczypospolitej": "Musimy zapłacić De Mono 22 tysiące za koncert, 7 tysięcy wzięły lokalne kapele. Reszta to tantiemy dla ZAIKS". W sumie "budżet miasta musi znaleźć dodatkowe 35 tysięcy złotych" (M. Kowalewski, Jarosław Kałucki, Zespoły kasują dla Orkiestrę, Rz. 10.01.2008). Jeśli komuś wydaje się, że 22 tysiące dla "De Mono" to sporo, jak na "koncert charytatywny", to niech zważy, że w Białymstoku Szymon Wydra zaśpiewał sobie 26 tysięcy za występ (Rany boskie! 26 tysięcy za... Szymona Wydrę!). Koncert w Białymstoku mógł się odbyć, bo wsparł go marszałek województwa sumą 35 tysięcy, to jest "niemal połową potrzebnej miastu sumy". Jak więc łatwo policzyć samorząd Białegostoku potrzebował na finał WOŚP około 70 tysięcy. Ale to jeszcze nie wszystkie pieniądze publiczne uruchomione przez Orkiestrę w tym mieście. Bo WOŚP sponsorowały tam - znajdujące się jak wiadomo w świetnej kondycji - Polskie Koleje Państwowe. Cytat ze strony "Kolejowa Orkiestra Świątecznej Pomocy":
"Zaczęło się od burzy mózgów i przekonywania Jurka Owsiaka, że damy radę :-) Potem były rozmowy z kolejarzami z Przewozów Regionalnych (ukłony dla Pawła Neya - rzecznika prasowego oraz panów: Jana Tereszczuka - Prezesa PKP PR i Roberta Nowakowskiego z Zarządu Spółki). Ich efektem była zgoda na przekazanie na licytacje nie tylko kolejowych gadżetów, ale także po raz pierwszy w historii nazwy pociągu uruchamianego przez Przewozy Regionalne. Dodatkowo zarząd wyraził zgodę aby w finałowy weekend przez 48 godzin wolontariusze WOŚP mogli jeździć pociągami PKP PR za zupełną darmochę. Na pomoc przy przewiezieniu Pokojowego Patrolu namówiliśmy także PKP Intercity, którego (na szczęście były już) prezes Czesław Warsewicz (szczęśliwie odwołany na dwa dni przed Finałem WOŚP) nigdy nie darzył sympatią ani Orkiestry ani Przystanków Woodstock i wolał strugać kapliczki niż wspierać inicjatywy Fundacji. Firma zastosowała specjalną zniżkę od ceny biletu w wysokości 50% i bezpłatne miejscówki dla grupy kilkudziesięciu patrolowców WOŚP udających się na własny koszt do stolicy by włączyć się w organizację finału w Warszawie. Wszyscy wierzymy, że pod rządami nowej ekipy współpraca z PKP IC ruszy ostro do przodu, bowiem do tej pory ponad 6000 osób związanych z Fundacją korzystało corocznie ze zniżek przejazdowych na pociągi pospieszne." W tym miejscu pozwolę sobie postawić pytanie: ile zostaje z owych 40 458 625,09 zebranych przez WOŚP po odliczeniu kosztów infrastruktury Orkiestry opłacanych z kieszeni podatników? Chciałbym, żeby ktoś to wreszcie policzył...
Finał WOŚP to także operacja budowania marki, która - później - "opromienia" inne inicjatywy Owsiaka. A marka WOŚP stała się potężna. Według Brand Asset Valuation jest to wręcz najlepsza marka w Polsce wśród 1297 porównywanych marek. (W. Karpieszuk, Globalny sukces orkiestry, GW 10.01.2009). I ten właśnie najlepszy w kraju brand ma jedną twarz: Jerzego Owsiaka. Jurek dosłownie spersonalizował Orkiestrę. Niezłe osiągnięcie zważywszy, że markę promuje się w dużym stopniu za publiczny grosz... Najmocniej interesuje nas oczywiście punkt, w którym marka WOŚP "odrywa" się od "celów statutowych" Wielkiej Orkiestry, i zaczyna pracować niejako "prywatnie" dla Owsiaka. Niestety - nim do tego punktu dojdziemy, musimy jeszcze trochę pokluczyć... Zacznijmy od kapitału zebranego w czasie finału. Niby wszyscy to wiedzą, ale nie zawsze się o tym pamięta: kapitał to rzecz dynamiczna. Te 40 458 625,09 złotych zebrane na ostatnim finale zaczyna procentować i ów procent daje codzienne utrzymanie "Orkiestrze". To, oczywiście, rzecz normalna. Podobnie jak działalność marketingowa prowadzona przez wszelkiego rodzaju funacje. Tyle, że w przypadku WOŚP ta ostatnia działalność przyjęła osobliwą formę. Jak czytamy na stronach Orkiestry: "Od kilku lat nasza działalność marketingowa przejawia się w postaci organizowania koncertów muzycznych letnich "Przystanków Woodstock". Ma być to forma podziękowania dla wolontariuszy Orkiestry – jeśli zechcą mogą wpaść na koncert. No cóż - wolontariusze pojawiają się, lub nie, za to pewne jest, że na "Przystanku" gwiazdą będzie „Jurek” Owsiak. Jest to - przede wszystkim - jego święto: Owsiak spersonalizował "Przystanek" w stopniu nie mniejszym jak WOŚP, to jest - totalnie. Jak wyczytałem w jakimś artykule – mieć festiwal to było marzenie „Jurka” i, jak widać, dzięki WOŚP „Jurek” sobie marzenie spełnił... A
skąd pieniądze na Przystanek? Posłuchajmy organizatorów: "Cały koncert jest organizowany przez Fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. To ona pokrywa wszystkie koszty i co roku bardzo skrupulatnie podajemy je do publicznej wiadomości. Skąd kasa? Przystanek Woodstock nie jest finansowany ze środków zebranych podczas Finału Orkiestry. Te pieniądze w całości przekazujemy na zakup sprzętu medycznego. Natomiast dzięki umiejętnemu zarządzaniu tymi środkami oraz dzięki całorocznym darowiznom, a także dzięki wsparciu sponsorów, udaje nam się wygospodarować wystarczającą sumę pieniędzy na utrzymanie funkcjonowania Fundacji oraz działania marketingowe. To właśnie w ich ramach organizujemy koncert - wydał on nam się idealną formą podziękowania i propagowania naszych celów" (w cytowanym fragmencie nie ma ani słowa o kosztach jakie ponosi samorząd, ale – zostawmy to...). Mamy tu do czynienia ze sprzedawaniem publiczności „statycznego”, a więc niezgodnego z prawdą obrazu kapitału. Kapitał, jako się rzekło, to rzecz dynamiczna. Twierdzenie, że „Przystanek Woodstock” „nie jest finansowany ze środków zebranych podczas Finału Orkiestry” podczas, gdy zaraz potem dodaje się, że pieniądze na „Przystanek” biorą się z „umiejętnego zarządzania” pieniędzmi zebranymi w czasie finału to zwykłe mydlenie oczu. Gdybym dostał od kumpla 1000 złotych, włożył to do banku, uzyskał 20 złotych z procentu, za te 20 złotych kupił pół litra, a 1000 oddał darczyńcy ten mógłby twierdzić, że to z jego kapitału mogłem finansować swoje zachcianki... Podobnie – to darczyńcy WOŚP zrzucają się na kapitał, który zostaje potem użyty – między innymi – do finansowania „Przystanku Woodstock”. Z kapitału WOŚP „Jurek” spełnił sobie marzenia i nazwał to działalnością marketingową Orkiestry...
Wspomniane wyżej "umiejętne gospodarowanie środkami" zebranymi w trakcie finału WOŚP jest, jak zapewnia Fundacja WOŚP, skrupulatnie rozliczane w sprawozdaniach Orkiestry. Co do skrupulatności: w rozliczeniu WOŚP za rok 2006, w punkcie "koszty realizacji zadań statutowych i pożytku publicznego" jest pozycja "organizacja Przystanku Woodstock", w której pojawia się suma: 1.813.956.88 zł. To wszystko, co udało mi się znaleźć na ten temat (może źle szukałem). Czy jest to "skrupulatne rozliczenie"? Nie wydaje mi się. Bo jaki procent tej sumy bierze się z "umiejętnego zarządzania środkami" zebranymi przez WOŚP, jaki z darowizn, a jaki od sponsorów? Takich niuansów w sprawozdaniu, niestety, nie znalazłem. I w ogóle co to znaczy "umiejętne gospodarowanie środkami"? Być może chodzi tu o handel gadżetami, którym zajmuje się powołany w tym celu sklep. Prowadzi go założona przez WOŚP jednoosobowa spółka z o.o. Złoty Melon mająca monopol na obrót gadżetami z logo WOŚP. Na stronie sklepu czytamy, że: "działalność Firmy wspomaga cele statutowe Orkiestry. Każdy zakupiony produkt - to dla nas większe możliwości przy organizacji Finałów, Koncertów, Przystanków Woodstock czy wszelkich innych przedsięwzięć" (do owych „innych przedsięwzięć” zaliczyć można chyba produkcję filmu "Przystanek Woodstock - Najgłośniejszy Film Polski")
Jakie obroty ma sklep? Nie wiem. W sprawozdaniu finansowym WOŚP za rok 2006 wyszukiwarka "łapie" mi słowo Melon tylko raz, w punkcie: "Wartości nabytych obligacji, objętych udziałów lub akcji w spółkach prawa handlowego". Jest tam mowa o tym, że fundacja WOŚP ma sto procent udziałów w kapitale spółki z o.o. "Złoty Melon" o wartości 1550000 zł. Tu pojawiają się nowe pytania. Skąd wzięło się te ponad 1,5 miliona, które WOŚP zainwestowała w "Złotego Melona"? Czy inwestycja ta mieści się w ramach "umiejętnego zarządzania środkami" zebranymi w czasie zbiórki WOŚP? Bo wygląda mi na to, że na kapitał zakładowy „Złotego Melona” zrzucili się chyba darczyńcy Orkiestry... Tu powtórzmy pytanie: jakie obroty może mieć sklep mający monopol na najlepiej wypromowane logo w Polsce? Wreszcie: jaki procent zysków sklepu (o ile je ma) idzie na "Przystanek Woodstock" i resztę celów statutowych WOŚP? I co dzieje się z resztą zysków (jeśli jest jakaś reszta)? Nie, nie twierdzę, że są tu jakieś przekręty. Mam tylko wrażenie, że pieniądze ze zbiórki WOŚP krążą, co prawda zgodnie z prawem, ale w sposób dość niespodziewany dla większości osób wrzucających monety do puszek w trakcie finałów "Wielkiej Orkiestry". Bo jeśli faktycznie 1,5 miliona, które WOŚP włożyła w "Złoty Melon" wzięło się z odsetek jakie dał fundacji kapitał zebrany w czasie finałów, to chyba wypadało poinformować w czasie zbiórki, że zbiera się także i na to?
Przy tym wszystkim „Przystanek Woodstock” nie jest – przynajmniej od pewnego czasu – neutralny światopoglądowo”. Szczególnie od uruchomieniem Akademii Sztuk Przepięknych (ASP)„Jurek” nadał festiwalowi wyraźny odcień ideologiczny, robiąc zeń miejsce propagowania mieszaniny posthippisowskich sentymentów z kultem establishmentu III RP. Słowem mamy do czynienia z czymś na kształt zjawiska - „John Lennon czyta Gazetę Wyborczą” (michnikimz-lennonizm?). Komponent posthippisowski niech zilustruje nam fragment wygłoszonej w ASP pogadanki pt. „Historia Woodstocku”. Występowali Mirosław Pęczak i Yach Paszkiewicz (za oprawę graficzną robi wielka pacyfa):
"Prawdziwa rewolucja przyszła później z Zachodu. Jej zwiastuny, to rok 1964. Pojawiła się nowa organizacja Ruch Na Rzecz Wolnego Słowa. Jest też data 1965 roku, gdzie w Kalifornii pojawił się rock psychodeliczny. To było coś zupełnie innego dla Ameryki niż Rock & Roll (z Elvisem P.), który przedstawiał muzykę przyjemną, pełną hedonizmu. Tymczasem rock psychodeliczny to była inna sprawa. Nagle okazało się, że młodzi ludzie wybierają odurzenie psychologiczne, aby przeciwstawić się swoim rodzicom. Pojawia się nazwa - Przepaść Pokoleniowa. Okazuje się, że rodzice nie rozumieją swoich dzieci. Proces ten stawał się coraz mocniejszy - apogeum to 1968 rok. Cały świat ogarnęła rewolta młodzieżowa. Wtedy to świat uświadomił sobie, że młodzież jest podmiotem, a nie przedmiotem. 1968 rok, to także czas Maju Paryskiego, czas, w którym nie znoszono długowłosej młodzieży. Uważano, że zabija to tradycyjną kulturę francuską. (...)
"Wracamy do nazwy Przystanek Woodstock. To było wielkie zjawisko, przeobrażenie świata - zmieniła się szpula świata. Trzydniowa wspólnota ruszyła w świat. Dzięki temu już po raz 14-sty spotykamy się dziś w Kostrzynie i dzięki tamtym wydarzeniom możecie być dzisiaj z nami na wielkim rockowym koncercie. Fala przeszła przez Polskę, w latach 70 zmienił się styl życia, ubierania, nastąpił rozwój rocka, nastała bezkrwawa rewolucja sierpnia roku 1980, globalny ruch społeczny dotyczący muzyki, ale i teatru. Zasłynął m.in. Jerzy Grotowski w latach 60, uczyli się od niego ludzie z zachodu. W latach 70 rozwinął się m.in. teatr taki jak Akademia Ruchu w Warszawie. Pojawiały się wybitne grupy, które pokazywały coś noweo, coś, czego świat nie znał. W muzyce ta rewolucja pojawiła się trochę później i był to festiwal w Jarocinie".
Itd., itd...
Jeśli zaś chodzi o kult establishmentu III PR – dość spojrzeć kto dominuje wśród gości „Przystanku”. Lis, Szczuka, Balcerowicz, Mazowiecki, Wałęsa... Przy okazji zapraszania na „Przystanek” tego ostatniego Owsiak wypowiedział słynne słowa: "Sam napisałem list do Lecha Wałęsy po tym, jak ukazała się ostatnia publikacja na jego temat. Jestem nią oburzony. Chociaż jestem pacyfistą, mogę teraz z "baśki" przyłożyć, niech tylko wskaże komu”. Krótko mówiąc – uważam, że Owsiak świadczy usługi ideologiczne postkomunistycznemu establishmentowi korzystając z kapitału zebranego w czasie finału WOŚP. W zamian za to pozostające pod kontrolą establishmentu III PR media szerzą kult „wspaniałego Jurka” i pilnują związków Orkiestry z mediami publicznymi. Słowem – mamy do czynienia z wymianą usług. Działa to świetnie – kilka miesięcy temu Owsiak wylądował na pierwszym miejscu listy autorytetów przygotowanym przez „Politykę”. Dotychczasowym szczytem wplątania Orkiestry w politykę był udział WOŚP w akcji „Zmień kraj. Idź na wybory”. Co powiedzieliby sympatycy „Jurka” gdyby – powiedzmy – Caritas zorganizował akcję charytatywną „Pomóż biednym dzieciom”, później użył kapitału zebranego podczas akcji do zorganizowania „Festiwalu Pieśni Religijnej” w czasie którego uruchomiono by „Bożą Akademię” w której nauki głosili by redaktorzy „Frondy” i politycy PiS? Chyba wiem, co by sympatycy „Jurka” powiedzieli...
Ale to ciągle nie jest przecinanie się akcji charytatywnej i interesu prywatnego – usłyszę. Zgoda. Idźmy więc dalej szukając punktu "oderwania" - miejsca, w którym Owsiak posuwa się zbyt daleko w "prywatyzacji" marki WOŚP. Postawmy w tym miejscu pytanie: z czego żyje „Jurek” Owsiak? On sam twierdzi, że nie z Orkiestry. Filip Frydrykiewicz w artykule "Rozliczenie Owsiaka" (Rz. 3.03.2000)pisał: "Jerzy Owsiak podkreśla, że pracuje w Orkiestrze społecznie. Nie otrzymuje za to wynagrodzenia ani jawnego, ani ukrytego w jakichkolwiek nagrodach czy przywilejach. Utrzymuje się z rodziną z pracy w firmie żony "Mrówka cała", która produkuje programy dla telewizji, w tym autorski program Owsiaka "Kręcioła". Firma nie ma żadnych związków finansowych z fundacją, nie jest także tak, że fundacja zamawia w "Mrówce" jakieś produkcje i za to jej płaci". Przy innej okazji Owsiak zapewniał: "- Moje życie prywatne wygląda bardzo podobnie do życia innych Polaków. Poza Orkiestrą prowadzę z żoną Przedsiębiorstwo Produkcji Programów Telewizyjnych Mrówka Cała. Stanowi to moje źródło utrzymania. Z żoną przebywamy całymi dniami, ponieważ razem pracujemy w Fundacji." (Orkiestra Klubu Pomocnych Serc. Z Jerzym Owsiakiem rozmawia Marzena Stawczyk - sieć). O programie „Kręcioła” można poczytać na stronie O.TV (do tej strony jeszcze wrócimy...): "Jego treścią był krótki reportaż z naszych podróży po świecie, aktualności dotyczące Fundacji, aktualności dotyczące wydarzeń typu: "ciekawy koleżka-ciekawe miejsce" w naszym pięknym kraju uśmiechniętych ludzi, czy fragmenty koncertów Przystanek Woodstock. No i najważniejsza rzecz, konkurs pt. "Gdzie to jest?", którego główną nagrodą była podróż w nieznane."
Owsiak twierdzi, że nic jego firmy z WOŚP nie łączy. Sprawa nie wydaje się jednak aż tak czysta. Owsiak najwyraźniej widział jakiś tajemny związek między "Mrówkę całą", "Kręciołę" i WOŚP. Bo oto zdarzyło się tak, że prezes Wildstein wpadł na zbrodniczy pomysł ograniczenia obecności "Kręcioły" z TV. Portal "Money.pl" donosił za "Dziennikiem": "Dziennik" pisze, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy może zniknąć z anteny Telewizji Polskiej. Powodem sporu jest propozycja emisji programu Owsiaka "Kręcioła" nie co tydzień, ale raz na miesiąc. Gazeta przytacza wypowiedź Jurka Owsiaka, który mówi wprost, że skoro zarząd nie chce jego programu, to w Telewizji Polskiej nie będzie kolejnego finału Orkiestry. Dziennik cytuje jednak również opinię prezesa TVP Bronisława Wildsteina, który komentuje słowa Owsiaka jako nadwrażliwe zachowanie gwiazdy i zapewnia, że nikt nie chce zlikwidować programu "Kręcioła". Wildstein zaraz dodaje jednak, że jeśli Owsiak chce odejść z Orkiestrą z Telewizji Polskiej, to niech odchodzi. Sytuację łagodzi pełniąca obowiązki dyrektora telewizyjnej Dwójki Barbara Bilińska-Kępa, która zapewnia, że zrobi wszystko, aby program Owsiaka i finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pozostały w Telewizji Polskiej - czytamy w "Dzienniku" (Za "Money.pl, 2006-07-19). Więc jak to w końcu jest? Niby formalnie „Mrówka” nie ma „żadnych związków finansowych z fundacją”, ale jednak bez produkowanej przez firmę „Kręcioły” nie da się organizować finałów WOŚP w TVP? Mieliśmy najwyraźniej do czynienia z czymś na kształt "sprzedaży wiązanej" (weterani PRL wiedzą o co chodzi). Dodajmy, że na stronie Uniwersytetu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, czytamy: "Od samego początku funkcjonowania Uniwersytetu WOŚP zawsze obok jest kamera telewizyjnego programu "Kręcioła" (autorski program Jurka Owsiaka). Program ten, adresowany do młodzieży, jest idealnym miejscem w którym popularyzujemy nasze działania, czego wynikiem jest bardzo duże zainteresowanie młodych ludzi tymi szkoleniami". Z kolei na jednej ze związanych z Owsiakiem stron program opisywany jest tak: "Jego treścią był krótki reportaż z naszych podróży po świecie, aktualności dotyczące Fundacji, aktualności dotyczące wydarzeń typu: "ciekawy koleżka-ciekawe miejsce" w naszym pięknym kraju uśmiechniętych ludzi, czy fragmenty koncertów Przystanek Woodstock. No i najważniejsza rzecz, konkurs pt. "Gdzie to jest?", którego główną nagrodą była podróż w nieznane". Fundacja WOŚP może i nie zamawia usług w „Mrówce”, ale firma z której utrzymuje się Owsiak kręciła materiały z inicjatyw WOŚP, a materiały te wykorzystywano w programie sprzedawanym przez firmę TVP. Jeśli to nie jest „życie przy Orkiestrze” to co to jest? Dorzućmy taką informację ze strony WOŚP: "Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy została zarejestrowana w Warszawie 2 marca 1993 roku. Jej założycielami są Jerzy Owsiak, Lidia Niedźwiedzka-Owsiak, Bohdan Maruszewski, Piotr Burczyński, Paweł Januszewicz, Walter Chełstowski, Beata Bethke. (...). Aktualnym Prezesem Fundacji jest Piotr Burczyński. Pozostałe funkcje Fundacji: Jerzy Owsiak - Prezes Zarządu, Lidia Niedźwiedzka-Owsiak - członek Zarządu, Bohdan Maruszewski- V-ce Prezes Zarządu." A więc właściciele komercyjnej firmy „obsługującej” WOŚP są zarazem członkami zarządu Fundacji WOŚP. Chm....
Jeśli zaś idzie o samą „Mrówkę”... Otóż, zważywszy na popularność Owsiaka, wydaje się pewne, że po wprowadzeniu do wyszukiwarki hasła „Mrówka Cała” czy „Przedsiębiorstwo Produkcji Programów Telewizyjnych Mrówka Cała” na jednym z pierwszych miejsc wyskoczy odnośnik do strony firmy „Jurka”. Nic podobnego się nie dzieje. Wygląda na to, że „Mrówka” w ogóle nie ma strony internetowej, co jest – w dzisiejszych czasach – jednak dość zastanawiające. Widać „Mrówka” woli trzymać się w cieniu... Ale wrzucone do wyszukiwarki hasło „Mrówka Cała” prowadzi nas do informacji (prowadziła jakiś czas temu):
„Przedsiębiorstwo Produkcji Programów Telewizyjnych
"Mrówka Cała" poszukuje młodych, zaangażowanych i ambitnych osób do działu:
Produkcji Programów Telewizyjnych
do nowego kanału JERZEGO OWSIAKA
na stanowisko: operator kamery”
A cóż to za „nowy kanał? Już tłumaczę. Otóż, w czerwcu 2007 "Kręcioła" opuściła telewizję publiczną. Owsiak: "Rozstaliśmy się w zgodzie z wieloma ludźmi, którzy po dzień dzisiejszy tworzą Telewizję Polską, którzy okazali nam życzliwość. Machnęliśmy ręką na chamstwo i ogromny brak profesjonalizmu u tych, którzy teraz właśnie do tej Telewizji zaczynają wchodzić. Kilkaset odcinków "Kręcioły" wędrowało z nami nie tylko po Polsce, ale i po całym świecie. Dzięki temu programowi zdołaliśmy zorganizować kilkanaście podróży z jego widzami w najdalsze zakątki świata. Nie mieliśmy sponsorów, musiałem tylko i wyłącznie dysponować pieniędzmi, które jako producent programu otrzymywałem od Telewizji". A więc tak: za „pieniądze otrzymywane od telewizji publicznej” Owsiak organizował „podróże w najdalsze zakątki świata”... Rozstanie z TVP nie oznaczało końca przygód „Jurka” z telewizją. Dzięki uprzejmości ITI Owsiak dostał szansę na telewizję autorską. Jak mówił: „- Obecność na antenie własnego kanału tematycznego stwarza o wiele większe możliwości pokazania działalności fundacji, czy Przystanków Woodstock niż 20-minutowy program emitowany raz na dwa tygodnie w okolicach piątkowego południa” (Press, maj 2007). 15 września 2007 ruszyła "Osiak.TV" (OTV). Jak wyczytałem w pewnej internetowej dyskusji – „włascicielem kanału jest ITI Neovision, natomiast właścicielem brendu, pomysłu itd. jest Jurek Owsiak” (uczestnik dyskusji twierdził, że informację czerpał u źródła). Rzecz jasna najciekawsze są dla nas relacje OTV z WOŚP. Na stronę OTV możemy trafić właśnie ze strony WOŚP. A gdy już trafimy, czytamy: "OTV to kontynuacja na szeroką skalę działań w oparciu o przekaz telewizyjny, których inicjatorem jest Jurek i jego Fundacja. To nie tylko znany wszystkim w Polsce Finał i związane z nim już nie ogólnopolskie, ale prowadzone na całym świecie działania organizatorów zbiórki na rzecz polskiej medycyny dziecięcej. To także całoroczna aktywność związana z prowadzonymi programami medycznymi, czy też programami propagującymi i uczącymi zasad pierwszej pomocy". OK. Czym zatem jest OTV? Odpryskiem WOŚP? Komercyjnym przedsięwzięciem Owsiaka i platformy "n" (ITI)? Jeśli WOŚP i OTV są odrębnymi inicjatywami to jak rozumieć tę "kontynuację na szeroką skalę działań w oparciu o przekaz telewizyjny, których inicjatorem jest Jurek i jego Fundacja”? A jeśli WOŚP jakoś się z OTV przenika, to - na jakich właściwie zasadach? W każdym bądź razie pewne jest jedno: O.TV zaistniała dzięki „aurze” WOŚP. Reszta jest dla mnie niejasna... Bo weźmy choćby kwestię materiałów filmowych z „Przystanku Woodstock” puszczanych w telewizji „Jurka”. Ze strony O.TV: „"Kanał O.TV to przede wszystkim muzyka. A tej muzyki mamy ogromne archiwum. Dwanaście festiwali Przystanek Woodstock, ale także jedyne i niepowtarzalne, archiwalne materiały pochodzące z festiwali w Jarocinie. To muzyka często powszechnie znana, ale w niespotykanym wykonaniu na żywo, wśród ogromnej rzeszy publiczności. Płyty DVD z tych koncertów są bardzo wysoko oceniane przez recenzentów, dlatego też nasi widzowie otrzymają najwyższej jakości relacje z festiwalu, oraz będą mieli okazję zobaczyć jedyne, nigdzie jeszcze nie publikowane archiwalia muzyczne, które ciągle dla potrzeby kanału pozyskujemy." A więc - należący do prywatnej firmy kanał „Jurka” puszcza materiały (czy aby nie realizowane przez „Mrówkę Całą”?) pozyskane na „darmowej” (dla publiczności) imprezie marketingowej WOŚP finansowanej przez sponsorów „Orkiestry” (a nie sponsorów ITI czy O.TV) nie wspominając już o pieniądzach publicznych... Mamy tu chyba do czynienia z kolejnym przebłyskiem geniuszu „Jurka”.
A oto inny przebłysk. Jerzy Owsiak o swoim kanale: "Telewizja O.TV to przygody, których uczestnikami mogą być nasi widzowie. To aktywne podróże w najdalsze zakątki świata. Przez 16 lat współpracy z Telewizją, realizując programy i jeżdżąc po całym świecie, dźwigam statyw, torby ze sprzętem, a ludzie z którymi współpracuję robią to z pasją, z ciągłym zaciekawieniem, w pełni twórczego oddania. I dlatego udało nam się trafiać w niezwykłe miejsca i pokazywać normalną codzienność z dala od wydeptanych turystycznych szlaków. Bez żadnej ekstremy, ale za to z dużą dawką nowych, ciekawych wiadomości”. A więc „Jurek” jeździ sobie po świecie odwiedzając „niezwykłe miejsca”... Relację z tych wyjazdów widzowie O.TV zobaczyć mogą w programie „Podróże Jurka Owsiaka”.
Na stronie kanału czytamy: "Program Podróże Jurka Owsiaka, to - jak sama nazwa wskazuje - przemierzanie kuli ziemskiej. Staramy się być w miejscach nieodwiedzanych przez kamery, opowiadając o tym wszystkim, co nas spotyka jako przeciętnych globtroterów. Odwiedzamy wszystkie kontynenty - Australia, Afryka, Azja, Ameryka południowa i Północna. Staramy się zaciekawić takimi tematami jak zabezpieczenie Nowego Jorku w czasie pokazu sztucznych ogni 4 lipca, czy droga niewolników przez Ghanę do portu, z którego na zawsze odpływali ze swojej ojczystej ziemi. To nie jest "wykupiona wycieczka". W tym programie to Jurek Owsiak wytycza szlaki!" W styczniu 2009 roku, gdy odwiedziłem stronę O.TV polecany był akurat odcinek „Podróży” pod tytułem "Gorąca Hiszpania" ("Wyprawa z Jurkiem do Hiszpanii": "Tym razem zobaczycie, jak dzielni podróżnicy zmagać się będą z Hiszpańskim słońcem. Czy jednak będzie to wyprawa "typowa"? Czy turystyczna Hiszpania może nas jeszcze czymś zaskoczyć? Przekonajcie się sami - dziś, o godzinie 16:30. Tylko na antenie OTV."). No cóż,...Wyobraźmy sobie, że Caritas - korzystając z siły marki jaką zdobył prowadząc akcje charytatywne - zakłada "Caritas TV" , w której głównie puszcza się muzykę kościelną z koncertów organizowanych za pieniądze ze zbiórek charytatywnych, a jednym z flagowych programów są "Podróże z ojcem Andrzejem". Wygląda to tak: ojciec Andrzej, zdolny szołmen, wozi tyłek po świecie - rzecz jasna - przy okazji promując dobroczynność ("Kochani! W następnym odcinku zobaczymy jak stoją akcje charytatywne na Riwierze Francuskiej! Oj, będzie się działo! Relacja - tylko w "Caritas TV"! Sie ma!" ). Otóż, idę o zakład, że admiratorzy Owsiaka o nastawieniu antyklerykalnym (i nie tylko) uznaliby, że jest w tym coś oślizgłego...
Dodajmy, że od pewnego czasu z O.TV "stowarzyszone" jest "Radio Woodstock". Na stronie radia Owsiak pisze: "Marzenia się spełniają i to jest największym motorem do wszelkich ludzkich działań. W wymiarze orkiestrowym naprawdę marzenia realizują się w sposób niezwykły. Kilka lat temu myślałem o tym, aby mieć nasze fundacyjne, internetowe radio. Nawet zaczęliśmy bardziej poważnie i na moich półkach jest opracowany od A do Z cały formalny wniosek do KRRiT o nadanie koncesji. To jednak wymaga czasu, zaangażowania ludzi, a także finansów. Pozostało więc radio internetowe, można powiedzieć - rodzinne, co najważniejsze - w 100% nasze. Idąc za tym pomysłem, ponad 2 lata temu odpaliliśmy radio, które - co mocno podkreślamy - odprowadza wszystkie należności do ZAIKS-u. Było to radio, jak mówi nazwa, poświęcone przede wszystkim woodstockowym wydarzeniom, a także innym koncertom organizowanym przez WOŚP. To na początek, a już po chwili zapragnęliśmy jeszcze więcej , czyli radia żywego. Zbiegło się to z uruchomieniem kanału telewizyjnego OTV, co dało nam masę możliwości technicznych. Mówiąc bardziej przejrzyście - dla potrzeb OTV powstała ztw. "dziupla dźwiękowa", w której nagrywamy komentarze do programów. A jak jest już dziupla, to pomyślałem sobie - dlaczego by z niej nie uczynić mini-studia i nie nadawać żywego, radiowego komentarza. I tak też się stało. Od połowy lutego wszystkie maszyny odpaliły, system ruszył i możemy pochwalić się żywym przekazem. Każdy związany z Fundacją i z OTV, jeśli ma pomysł na audycję, po prostu ją prowadzi. Oprócz muzyki woodstockowej dorzucamy muzę naszych prowadzących. Różnorodność, odmienność... Część prowadzących ma radiowe doświadczenie, część robi to po raz pierwszy, ale najważniejsza jest zasada, że wobec naszych odbiorców jesteśmy do bólu szczerzy”. A więc znowu mamy miks: WOŚP, Przystanek, sfinansowane z kapitału WOŚP radio i kanał telwizyjny „Jurka” w prywatnej firmie...
Ok. Spróbujmy podsumować. Mamy więc "żywiące" się Orkiestrą: festiwal muzyczny, telewizję, wreszcie radio. Napędza to wszystko Orkiestra - dzięki jej marce Owsiak stworzył sobie prawdziwe miniimperium, którego jest udzielnym władcą. A samą Orkiestrę - jako się rzekło - trzymają przy życiu (przynajmniej - przy życiu na tak wysokim poziomie) pieniądze publiczne (ostatecznie - bez finansowanej za nie infrastruktury finały WOŚP byłyby cieniem samych siebie...). I – rzecz jasna – pieniądze darczyńców. To oni zrzucają się na kapitał Orkiestry, przy którym kiełkują inne inicjatywy „Jurka”. Dodajmy, że działalność mediów Owsiaka wykracza przy tym poza statutowe cele WOŚP. Zostawmy już politykę. Ale - proszę mi powiedzieć - co właściwie wspólnego z celami statusowymi Orkiestry ma coś takiego: "O.TV to także off-road pod kierunkiem Alberta Gryszczuka - jedynego Polaka, który ukończył, jadąc skonstruowanym przez siebie samochodem, Rajd Dakar. W czasie tegorocznego Rajdu orkiestrowe serduszko mknęło przez afrykańskie bezdroża. Tym razem śledzić będziemy na bieżąco wszystkie przygotowania do kolejnego startu w tej prestiżowej rywalizacji, ale także będziemy zapraszali do uczestniczenia w stworzonej przez Alberta lidze off-roadowej. To zabawa, która oprócz wzbudzania pasji uczy współdziałania, solidarności, pomagania sobie w potrzebie." No więc dobrze - serduszko orkiestry mknie sobie przez afrykańskie bezdroża, razem z nim mknie - jak rozumiem - ekipa O.TV i ma to być promocja "współdziałania, solidarności, pomagania sobie w potrzebie". Przecież to jest granda w biały dzień... W ten sposób serduszko WOŚP można dokleić do - dosłownie – wszystkiego. Wygląda na to, że „Jurek” wyjątkowo skutecznie pomieszał działalność charytatywną z działalnością rozrywkową, biznesową i ideologiczną. Akcja charytatywna połączona z medialnym show dawno już zmieniła się w show połączony z akcją charytatywną. A w tle mamy „Mrówkę Całą” z której utrzymuje się małżeństwo Owsiaków. Czy coś tu nie zgrzyta? Rafał Kalukin pisał niedawno w „GW”: " "Dziennik" opisał, jak szef Ochotniczej Straży Pożarnej Waldemar Pawlak gospodarował milionami złotych publicznych dotacji, dając zarobić spółkom należącym do jego krewnych i znajomych. Co prawda wszystko odbywało się zgodnie z prawem, a Pawlak wicepremierem wówczas jeszcze nie był... ale cóż z tego? Zarzuty wyglądają poważnie. A polityk - zwłaszcza na tak wysokim stanowisku - nie może sobie pozwolić na cień podejrzenia, że wdał się w machlojki z wykorzystaniem pieniędzy podatników". (Rafał Kalukin, Pawlak jak święta krowa, GW-sieć). To było o politykach, a czy „autorytety moralne” mogą sobie na cień podejrzenia pozwolić?
Inne tematy w dziale Kultura