Nauki polityczne oraz publicystyka przyzwyczaiły nas do wyszczególniania różnego rodzaju państw. Kryteriów klasyfikacji można spotkać multum. Mamy więc państwa wyróżniane poprzez rozmiar swojego terytorium, państwa jednolite oraz złożone wg kryterium podziału suwerenności władz, śródlądowe i archipelagowe, rozwinięte i rozwijające się. Od czasów Johna Maynarda Keynesa ludzkość musi borykać się także niestety z tzw. państwem opiekuńczym (sic!), inaczej zwanym państwem dobrobytu (klasyczny przykład bałamutności terminu, który służy do określenia czegoś co z dobrobytem niewiele ma wspólnego). Istnieje również, obecna w świecie nauki oraz publicystyki, niezwykle karkołomna koncepcja ,,państwa neutralnego światopoglądowo”, która zaczęła rozwijać się już od Oświecenia, a nabrała rozpędu wraz z rozwojem laickich, rewolucyjnych ruchów socjalistycznych z przełomu XIX i XX wieku. Należy to wielokrotnie podkreślić- pomysł autorstwa socjalistów, ergo ludzi którzy mentalnie i ideologicznie pochodzą z tego samego obozu co Keynes, zahaczający tym razem jednak nie o gospodarkę, lecz kwestie obyczajowe. Z takim samym, tragicznym efektem. Obecnie należy do sztandarowych haseł i punktów programowych światowej lewicy, zarówno tej umiarkowanej jak i radykalnej, przybierając formę kolejnego narzędzia do realizacji jej odwiecznego celu, w walce o który maszeruje po trupach przez historię już trzecie stulecie. Celem tym jest absolutna kontrola na wszystkim i wszystkimi, przed czym przestrzegał już ktoś kto miał okazję osobiście zaobserwować lewicowy modus operandi, czyli George Orwell.
Na stronie internetowej www.racjonalista.pl (Ośrodek Racjonalistyczno-Sceptyczny im. de Voltaire’a) możemy zapoznać się z założonym we wrześniu 1990 r. ,,Stowarzyszeniem na rzecz państwa neutralnego światopoglądowo Neutrum”. Oto wyszczególnione po punktach postulaty tej organizacji:
1) państwo wolne od nakazów religijnych i ideologicznych
2) rozdział kościoła od państwa
3) świecki charakter instytucji państwowych i szkół publicznych
4) równość wszystkich obywateli bez względu na wyznawaną religię bądź światopogląd,
5) wolność myśli, sumienia i wyznania
6) swobodę działania oraz niezależność od państwa kościołów i związków wyznaniowych
7) samofinansowanie się kościołów i związków wyznaniowych lub ustanowienie podatku kościelnego płaconego przez wiernych
Z faktu, iż serwis racjonalista.pl stale prężnie działa i cieszy się nawet w Internecie względną popularnością, a postulaty stowarzyszenia są wciąż obecne na jego łamach, wnioskuję iż wszystkie nadal są aktualne. Od 1990 r. jednak sporo się zmieniło, zaś wszystkie punkty podnoszone przez stowarzyszenie zostały zadekretowane prawnie w Konstytucji RP z 1997 r. oraz szczegółowo w licznych ustawach i innych aktach prawnych. Przy czym rozumiem ewentualne zastrzeżenie, iż stan formalno-prawny a faktyczny to oczywiście w każdym kraju dwie różne rzeczywistości. Trzeba też oddać sprawiedliwość organizacji Neutrum, że spośród wielu opracowań, w zbiorze ,,Równość Kościołów 1997” znalazł się raport ,,Przykłady dyskryminacji osób wierzących w Polsce”, analizujący Apel Konferencji Stowarzyszeń Katolickich z 2 czerwca 1995 roku. Szczególnie zaciekawił mnie punkt ósmy z rozdziału Życie społeczno-polityczne, skarżący się na ,,wywoływanie ogólnoświatowych negatywnych reakcji w związku z pojedynczymi wypowiedziami księży (np. ks. Henryka Jankowskiego, o. Tadeusza Rydzyka).” Osobiście dołączam się do tej uwagi, nie mogąc nie zauważyć jak ,,Gazeta Wyborcza” i salonowe media wobec niej satelickie próbują łopatologicznie postawić pomiędzy środowiskiem konserwatywno-katolickim a tymi skrajnymi postaciami znak równości, choć sytuacja różni się już na szczęście od tej sprzed dwunastu lat.
Niebezpieczeństwo polega na tym, iż zazwyczaj retoryka zwolenników ,,państwa neutralnego światopoglądowo” nie ogranicza się jedynie do wymienionych wyżej, zupełnie przecież niegroźnych postulatów (może z wyjątkiem kuriozalnego pomysłu podatku dla wiernych), które znajdują się także np. w programie UPR. Środowisko lewicowo-liberalne, lansując szeroko taki model państwa, uczyniło go integralnym elementem własnej ideologii, wcielając w życie coraz to większe jej fragmenty. Jednocześnie nierzadko uderzając w histeryczny ton, że oto odbywa się walka o takie właśnie państwo. W efekcie wszelkie formy walki z kościołem (uznanym za konkurenta w wojnie o ,,rząd dusz”) i prymitywnego antyklerykalizmu można wytłumaczyć troską o rozdział kościoła od państwa. Lewicowa obłuda wychodzi na wierzch już przy analizie pierwszego punktu programu stowarzyszenia Neutrum. Spójrzmy na artykuł dwudziesty obecnej konstytucji Polski, który brzmi : ,,Społeczna gospodarka rynkowa (…) stanowi podstawę ustroju gospodarczego RP”. Czy zawieranie w ustawie zasadniczej symbolu socjaldemokratycznej koncepcji gospodarczej prosto z repertuaru tzw. trzeciej drogi, nie stanowi jawnego pogwałcenia zasady wolności państwa od nakazów ideologicznych? Jest to tylko niewielkiego kalibru, drobny przykład z polskiego podwórka. Na Zachodzie w ten sposób za pomocą hasła ,,państwa neutralnego światopoglądowo” lewicy udały się ugrać bardzo sporo w procesie zakotwiczenia w systemach prawnych i zbiorowej świadomości społeczeństw idei postępu. Jak potraktować funkcjonujący w Unii Europejskiej zakaz chociażby zwykłej debaty na temat kary śmierci, którego złamanie grozi państwom członkowskim określonymi sankcjami, jak odebranie części głosów w Radzie UE albo wyrzucenie z jej struktur? Faktycznie brak tu konkretnego nakazu ideologicznego, jest natomiast charakterystyczny dla socjalistycznego toku rozumowania zakaz, idący w parze ze ściganiem ,,myślozbrodni”. Dodając do tego znaczenie unijnej konstytucji, występującej pod nazwą Traktatu Reformującego, a nadającej UE cechy super-państwa, do neutralności arbitralnie interpretowanej przez wirtualnego Wielkiego Brata już blisko!
Co więcej, deliberowanie nad samą ową koncepcją uważam za kompletnie jałowe, ponieważ wystarczy pozostać na etapie analizy samego terminu. Zaznaczam w sposób jasny i wyraźny: coś takiego jak ,,państwo neutralne światopoglądowo” nie istnieje i nie ma prawa istnieć! Jest to następny po ,,homofobii” (o której pisałem już wcześniej w ,,Opcji…”) potworek słowny, totalna fantasmagoria, objaw semantycznej manipulacji, którą lewicowi macherzy od propagandy skutecznie trują świat pojęć i wartości. Do sfery światopoglądowej zaliczają się tak podstawowe zagadnienie społeczne jak: aborcja, eutanazja, kara śmierci, małżeństwa homoseksualne i adopcja przez nie dzieci, zakres praw człowieka, obecność w szkołach publicznych symboli religijnych. Nawet refundowanie przez budżet państwa środków antykoncepcyjnych, czego domagają się postępowcy (tak jakby ciąża była chorobą ), albo legalność pornografii jest taką kwestią. Jak miałaby wyglądać w tych przypadkach państwowa neutralność? Odpowiedź: jedynie na rezygnacji z kodyfikacji tych problemów. Wówczas nieistniejące w przepisach prawa zjawiska społeczne zależałyby od przyjętej przez państwo doktryny prawnej: ,,co nie jest zabronione jest dozwolone” albo ,,dozwolone jest tylko to co można znaleźć w przepisach”. Drugi wariant oznacza absolutny zamordyzm, pierwszy natomiast de facto oznacza legalność nieludzkich praktyk z bogatego inwentarza inżynierii społecznej, czyli tryumf postępu. Brak prawnego uregulowania tak kluczowych zjawisk z pewnością spotkałby się z entuzjastycznym przyjęciem anarchistów, już jednak moim zdaniem każdy szanujący się libertarianin powinien, pilnując kategorycznie minimalizmu prawnego, dbać o zabezpieczenie podstawowych wartości, takich jak: życie, wolność, własność.
Państwo kierowane przez wąską grupę elit politycznych (pomijając tutaj kwestię jak one miałyby wyglądać) musi w niektórych strategicznych kwestiach zająć stanowisko, kierując się niczym innym jak przesłankami ideologicznymi jako drogowskazem. W końcu polityka to również odwieczne ścieranie się ze sobą konkurencyjnych względem siebie idei. Dokładnie na tym polegał fenomen paryskiego maja 1968 r. i dalszy pochód przez Europę Zachodnią nowolewicowej rewolucji, mającej wypisane na twarzach młodzieży i sztandarach czerwonych ideologów wywrócenie znienawidzonego, opresywnego świata tradycyjnych relacji rodzinnych do góry nogami i w końcu zamianę kontrkulturowych założeń w prawo, wiele przy tym krzycząc o sekularyzacji oraz, rzecz jasna, neutralności. Totalny nihilizm obyczajowy został wówczas wsparty przez liberalne, potężne siły polityczne, co dostrzegł Richard Nixon określając raz amerykańską Partię Demokratyczną jako partię ,,amfetaminy, amnestii i aborcji”. Spóźniona reakcja w postaci prawicowej ,,cichej rewolucji” firmowanej przez Ronalda Reagana i Margaret Thatcher w latach osiemdziesiątych stanowiła swoiste odrodzenie się z popiołów konserwatywnego ducha. Co wykazało, że nie wszyscy nabrali się na pułapkę rzekomej neutralności. Podobnie dziś nie wolno więc dać się otumanić równie pięknie brzmiącej co nieuchwytnej i niejasnej idei ,,światopoglądowej neutralności państwa” w sprawach, które lewa strona barykady w imię postępu i nowego, lepszego świata nie odpuści nigdy.
"- Jakim prawem?! - Prawem, a nie lewem , towarzyszu." fragment dialogu z "Ceny" Waldemara Łysiaka
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka