Zdobyłem się na ryzyko zaglądnięcia do najnowszej ,,Polityki"-wątpliwy ów biznes (ryzyko straty czasu, pieniędzy,nerwów...) jednak chyba się opłacił. W dodatku Pomocnik Psychologiczny (Nr 21 z 26 Maja 2007 r.) natrafiłem na bardzo ciekawy, warty przytoczenia artykuł prof. Elżbiety Czykwin. Autorka (psycholożka) powróciła w nim do już mocno wyeskploatowanego zagadnienia związanego z Kameruńczykiem Simonem Molem, Antyfaszystą Roku 2003 ( czy też moze, w kontekście swoich działalności agitacyjnej poprzez łóżko wielu Polek, Antyfaszystą Kroku) który świadomie zarażał swoje białe kochanki HIVem.
Pani profesor poddaje Simona Mola gruntownej analizie psychologicznej, badając motywy jego działania za pomocną teorii stygmatów społecznych ( jawnych- bycie czarnoskórym, ukrytych-jak zarażenie wirusem HIV właśnie). Jako student nauk humanistycznych muszą przyznać, artykuł rzetelny pod względem naukowym i interesujący,przystępny-acz nie mogę powstrzymać się od jedej uwagi. Autorka podkreśla, że nie idzie jej o wymiar moralny, lecz psychologiczny. Konstruuje w artykule wiele subtelnych hipotez (nie pomijając Freuda ani znanego socjologa Goffmana, twórcy, moim zdaniem kapitalnej, teatralnej koncpecji zachowań społecznych) próbujących wytłumaczyć dlaczego Kameruńczyk,z czystą perfidią, robił to co robił. Czyli dopuszczał się zarażania HIVem młodych,niewinnych i (delikatnie mówiąc) lekkomyślnych dziewcząt, widzących w nim antyrasistowskiego herosa i bojownika o tolerancję i lepszy świat. Prof. Czykwin pisze: ,, Rozważać także można, czy zarażanie innych nie stało się rodzajem dosłownej projekcji własnego problemu na innych. Choroba partnerek stawiała je w podobnej sytuacji do Kameruńczyka. Zacierała podział na czarnoskóry (gorszy) - biały (lepszy), sprowadzając wszystkich do jednej dominującej kategorii zarażonych.Ta hipoteza może okazać jednak się zbyt śmiała." Wynika z tej ostatniej uwagi,iż pani psycholożka jakby wyraźnie obawiała się, pamiętajmy że pisząc o cynicznym przestępcy, stawiania twardych i zdecydowanych tez, które mogłbyby świadczyć o tym, że Mol celowo zarażał kobiety, czerpiąc satysfakcję z faktu, iż czyni czyjeś życie równie koszmarnym i skróconym co własne. Kolejny detal ,acz istotny- Mol cierpi na wyjatkowo niebezpieczny typ wirusa, wybitnie śmiercionośny dla białych, z czego cały czas zdawał sobie sprawę. Skąd u niej takie hamulce w przypadku typa spod tak ciemnej (skojarzenie z kolorem skóry przypadkowe:) gwiazdy? Czyżby efekt politycznej poprawności, objawiający się poprzez strach przed oskarżeniami o rasizm, nawet wtedy gdy zamierza używać mocnych ocen pod kątem popełnionych przestępstw wobec człowieka wyjątkowo zdegenerowanego?
Zauważyłem brak wyrażenia jednej, najbardziej prawdopodobnej przyczyny, wcale nie psychologicznej, ale o której dla rzetelności dziennikarskiej i naukowej wypada było wspomnieć w artykule. Profesor wykazuje niezwykłą wrażliwość, w niektórych momentach jakby współczując Kameruńczykowi i obchodząc się z nim w swoich analizach delikatnie jak z jajkiem.To całe skomplikowane wnikanie w motywy, świadomośc a także psychiczne kompleksy Mola nie zmienia faktu, że Mol wierzył w plemienne, afrykańskie wierzenia rozgłaszane przez okolicznych szamanów, z czasu zanim przyjechał do Polski. Wierzenia wzięte z głębi Afryki, kontynentu gdzie procent chorych na AIDS jest niestety największy na swiecie, w niektórych regionach dobija do 60-70 %. Według wykładni tych wierzeń, mężczyzna zarażony HIVem może przenieść chorobę na kobietę śpiąc z nią, samemu jednocześnie się od niej uwalniając (od choroby, nie kobiety). Wydaje mi się, że psycholożka nie chciała ryzykować ukazania siebie jako osoby przyjmującej ewentualnie do świadomości bolesnej prawdy, iż Mol-człowiek wyszktałcony, postępu, reprezentant Warszawki, bywalec salonów, poeta i ideowy antyrasista okazał się ufnym w prymitywne, mityczne bajania jakichś (najprawdopodobniej popalających różne zielska) szamanów, jak z jakiejś staroindiańskiej legendy. I ta wiara w bajania, zaprzeczające wiedzy naukowej ucznia podstawówki, okazała się silniejsza od obawy ujawnienia i poniesienia konsekwencji, od hamulców moralnych z powodu niszczenia życia swoich kochanek. Od takiej uwagi należałoby zacząć na starcie, przed rozpoczęciem dywagacji na temat intencji antyrasisty na gruncie psychologicznym. Tylko tyle i aż tyle.
PS. Wpis ten nie ma na celu ponownego znęcania się nad Molem, ani tym bardziej nad prof. Czykwin. Planowałem zwrócić uwagę na powszeche zjawisko omijania meritum tematu, gdy ktoś wykazując niepotrzebną wrażliwość, ucieka zanadto w sferę psychologii zapominając albo celowo nie wspominając o fakcie, że mamy do czynienia z niebezpiecznym, zimnokrwistym draniem, który jak najszybciej powinien się doczekać wymierzenia sprawiedliwości.
"- Jakim prawem?! - Prawem, a nie lewem , towarzyszu." fragment dialogu z "Ceny" Waldemara Łysiaka
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka