"ALLELUJA! MAMY TO! NIE TYLKO MAMY ODWIECZNĄ BAJECZKĘ DLA IDIOTÓW, ŻE PIS GRA NA TRUMNACH, ALE DLA TYCH WSZYSTKICH, CO MAJĄ JAKIEKOLWIEK WĄTPLIWOŚCI MAMY SKUTECZNY USPOKAJACZ SUMIENIA - POSŁOWIE PIS CHCIELI POBIĆ PANIĄ PROKURATOR". Co zrobili? "Chcieli pobić!" Jeszcze raz pytam: co zrobili? "Noo... chcieli popchnąć". Pytam po raz trzeci CO ZROBILI??? NIC KU..A NIE ZROBILI! Wbij sobie do swojej pustej czaszki, ty łbie platformiany, że CZYN NAGANNY LUB KARALNY - czy to od strony moralnej czy prawnej ma miejsce W MOMENCIE POPEŁNIENIA lub przynajmniej w momencie, kiedy zostały podjęte czynności zmierzające do jego popełnienia, ale zostały powstrzymane przez potencjalną ofiarę lub osoby trzecie, a nie przez wolę "przyszłego sprawcy". ... Gdyby w budynku prokuratury znajdowała się jedna osoba posiadająca serce, rozum i odwagę, to powstrzymałaby Ewę Wrzosek i nie pozwoliła wyjść z budynku w tym momencie. Powiem jeszcze więcej. Nie twierdzę, że Ewa Wrzosek chciała zabić Barbarę Skrzypek (wręcz przeciwnie - jestem przekonany, że nie chciała takiego końca), ale gdyby ktoś wcześniej przemówił tej prokurator do rozumu lub w przypadku braku reakcji odsunął ją od śledztwa, to Pani Basia by żyła. To była sytuacja, w której państwo powinno zadziałać dokładnie w przeciwnym kierunku niż zadziałało... i działa do tej pory. BO TO JUŻ NIE JEST PAŃSTWO, TYLKO REŻIM.
Po raz nie wiem już który (pewnie to jest rząd kilku tysięcy) propaganda Tuska forsuje propagandę, że politycy PiS coś "chcieli". Robi to na dwóch a nawet trzech płaszczyznach (jak ci się spieszy, to przejdź od razu do dwóch ostatnich akapitów zaczynających się od słów "I przyszła pora na główne danie"... ewentualnie czytając po drodze to, co zaznaczyłem pogrubieniem).
Pierwszą płaszczyzną jest narracja, że "rząd PiS chciał unieważnić wybory" bo sprawdzał za pomocą systemu analitycznego "Hermes" jaki był ruch w Internecie w temacie instrukcji jak torpedować referendum odbywające się przy okazji wyborów. Na marginesie zaznaczę, że propaganda nie mówi o tym, że sprawdzane były też takie internetowe "instrukcje" jak ta gdzie głosować, aby głos miał większą wagę niż oddany w okręgu wyborczym (to znacznie zniekształca wynik wyborów i ich równość, ale jeszcze nie jest złamaniem prawa), które komisje przy głosowaniu na podstawie zaświadczenia o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania nie zabierają tego zaświadczenia (co umożliwia wielokrotne oddanie głosu w kilku obwodach - to już jest rażące złamanie prawa) i które komisje będą otwarte "do ostatniego wyborcy" mimo że minęła godzina zamknięcia lokali (co już jest nie tylko rażącym, ale bezczelnym złamaniem prawa). Propaganda o tym nie wspomina, bo przecież skrajnie niekorzystne dla propagandy Tuska byłoby mówienie o tym, że BYŁY DZIAŁANIA FAŁSZUJĄCE WYNIK WYBORCZY, ale rząd stwierdził, że wynik nie wskazuje jednoznacznie na to że skala oszustw przesądziła o wyniku wyborów lub że po prostu NIE OPŁACA SIĘ podnosić tego tematu - właśnie z powodu oskarżeń, że "PiS nie chce oddać władzy" których skutki mogą być jeszcze gorsze od samych fałszerstw, dlatego NIE ZGŁOSIŁ TEGO DO PAŃSTWOWEJ KOMISJI WYBORCZEJ. Trzeba mówić tylko o tym, że "PiS chciał lub próbował unieważnić wybory" czyli "nie chciał oddać władzy" choć w rzeczywistości ją oddał nie łamiąc i nie naginając na swoją korzyść ani jednego przepisu w tym zakresie. Co ciekawsze, wciskają nam te historyjki w momencie, kiedy ich POlityczni koledzy UNIEWAŻNILI WYBORY w Rumunii i WYELIMINOWALI Z POWTÓRZONYCH WYBORÓW zwycięzcę pierwszej tury normalnych wyborów i pewnego faworyta w "powtórce". Opowiadają te historyjki w momencie, kiedy Szymon Hołownia ZAPOWIADA, ŻE MOŻE ZLEKCEWAŻYĆ FAKT UZNANIA WYBORÓW PRZEZ "NIELEGALNĄ" IZBĘ SĄDU NAJWYŻSZEGO I SAM OBJĄĆ OBOWIĄZKI PREZYDENTA. Opowiadają wreszcie to w momencie, kiedy ich "euro-koleżanki" zapowiadają "okrągły stół w sprawie wyborów w Polsce" czyli INGERENCJĘ POD HASŁEM "ZAPOBIEGANIA INGERENCJI" - mówią nawet o możliwości częściowego wyłączenia Internetu (np.: platformy "X") i wprowadzenia cenzury prewencyjnej (zakazanej w Konstytucji RP).
Drugą płaszczyzną, a w zasadzie małym poletkiem będącym tylko "przystawką przed głównym posiłkiem" było wkroczenie Policji do mieszkania Ryszarda Majdzika - bohatera opozycji antykomunistycznej (i to od trzech pokoleń: dziadek Zygmunt Majdzik zamordowany przez NKWD w Miednoje, ojciec Mieczysław Majdzik aresztowany i torturowany przez UB oraz internowany w Stanie Wojennym działał w "w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela" i "Solidarności" będąc założycielem jej struktur, a on sam Ryszard Majdzik od 1978 do 1980 współpracował z KSS KOR i SKS, na początku 1980 przystąpił do Konfederacji Polski Niepodległej, z której wystąpił w lipcu tego samego roku; po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981, został internowany w Ośrodkach Odosobnienia w Nowym Wiśniczu, Załężu k. Rzeszowa i Kielcach; w latach 80. był organizatorem szeregu protestów i głodówek (m.in. w Elbudzie); wydawcą, drukarzem i kolporterem prasy podziemnej, wielokrotnie aresztowany; od 1990 w NSZZ „Solidarność” 80, przewodniczący Komisji Zakładowej i Komisji Krajowej... ale biografia... i to skrócona!). Jaki był pretekst wkroczenia? Rzekomo "nielegalne posiadanie broni bez pozwolenia". Opublikowano przerażający (dla osoby niezorientowanej w temacie) komunikat, że u radnego PiS znaleziono pistolet, dwa karabiny i wiele sztuk amunicji ostrej. Nie dodano przy tym, że pistolet i dwa karabiny były pamiątkami po dziadku, zostały wyprodukowane jeszcze przed II Wojną Światową i z oczywistych powodów nie są "bronią palną" tylko eksponatami muzealno-kolekcjonerskimi, które nawet po najlepszych działaniach serwisowych nie mają szans oddać choćby jednego strzału (korozja, puchnięcie i kruszenie metalu - iglicę i wszystkie sprężyny dawno szlag trafił... podobnie jak elementy plastikowe i drewniane - został sam "szkielet"), a ta "amunicja ostra" to około dziesięciu nabojów do tejże broni - również pamiątki po dziadku. Co najciekawsze, pamiątki te były przytwierdzone na stałe do ściany i Ryszard Majdzik dumnie prezentował je na zdjęciach publikowanych w telewizji... to ponoć na podstawie tych zdjęć prokuratura wydała nakaz przeszukania. Ale sam fakt wejścia do domu Bohatera peerelowskiej i obecnej opozycji musi po jednej stronie budzić emocje, że mamy już STAN WOJENNY (sam takim emocjom uległem) a po drugiej stronie opublikowanie takiego komunikatu musi budzić w "lemingach" lęk i obawy, że "pisowcy coś szykują... pewnie to była udaremniona próba zamachu".
I przyszła pora na "główne danie". UWAGA! Forsowana jest narracja, że "politycy PiS, a zwłaszcza Jacek Ociepa, chcieli pobić prokurator Ewę Wrzosek". I już odzywają się głosy (a nawet całe chóry) świętego oburzenia, że "damski bokser", "przestępca", "bandyta" dołączone do starej śpiewki że "pis gra na trumnach", "wykorzystuje nieszczęście", "to jest obrzydliwe". Nieważne, że zmarła niewinna kobieta tylko dlatego, że banda psychopatów próbowała za wszelką cenę dorwać jej przyjaciela i byłego szefa. Nieważne, że ta banda psychopatów urządziła tej kobiecie prawie pięć godzin "ustawki" - trzech zawodowych prawników na jedną kobietę pozbawioną prawa do przedstawiciela prawnego. Nieważne, że urządziła tę "ustawkę" w taki sposób, aby nie było świadków ani żadnych wiarygodnych dowodów: prawnik przesłuchiwanej został wyproszony, przesłuchanie nie było rejestrowane, nie było protokolanta, protokół (nawet w formie "brudnopisu") nie był spisywany na bieżąco, tylko po czterech godzinach "maglowania" świadka "poukładano zdania" w dziewięć stron maszynopisu. Nieważne, że najpierw prokuratura, a później organizująca ten proceder prokurator Ewa Wrzosek publicznie grozili, że jakiekolwiek łączenie faktu przesłuchania ze śmiercią przesłuchiwanej "będzie skutkowało podjęciem adekwatnych kroków prawnych w obronie dobrego imienia...". Nieważne, że jeden z adwokatów strony oskarżającej bezpośrednio po przesłuchaniu publicznie naśmiewał się z przesłuchiwanej i jej przyjaciela (którego cała trójka "maglujących" chce "dorwać"), a jego "dowcip" ma charakter zawoalowanych pogróżek. Nieważne, że tenże adwokat zaraz po śmierci przesłuchiwanej nagle zmienił narrację o 180 stopni i zaczął krążyć po mediach opowiadając jaka to była życzliwa i sympatyczna atmosfera podczas przesłuchania, jaką miłą i sympatyczną osobą była przesłuchiwana... udawał "bezstronnego i wiarygodnego świadka" w momencie kiedy był STRONĄ POSTĘPOWANIA, a w związku z nagłą śmiercią przesłuchiwanej powinien być traktowany jako jeden z trójki PODEJRZANYCH O NIEUMYŚLNE SPOWODOWANIE ŚMIERCI. Nieważne że drugi z adwokatów strony oskarżającej po śmierci przesłuchiwanej nagle "zniknął" i przez dwa dni nie można było ustalić jego tożsamości. Nieważne że przełożony i wieloletni kolega tegoż adwokata natychmiast zaczął rozpuszczać kłamstwa o tym, że za śmierć przesłuchiwanej odpowiada jej przyjaciel, którego on chce za wszelką cenę wsadzić do więzienia. Nieważne że dziennikarz współpracujący z tymże właścicielem kancelarii adwokackiej w procederze ujawniania danych objętych tajemnicą śledztwa, tajemnicą adwokacką i wywieraniu w ten sposób nielegalnego wpływu na przebieg postępowania i wyrok (a współpraca ta trwa od wielu lat... i jakoś nikt tego nie ściga...), zaraz po śmierci przesłuchiwanej opublikował rzekomo "potwierdzone w kilku źródłach" kłamstwa, że przesłuchiwana rzekomo "obciążyła Jarosława Kaczyńskiego" zeznając, że "nie udzieliła mu pełnomocnictwa". Nieważne, że protokół z przesłuchania zaprzeczał wszystkim kłamstwom Giertycha i Czuchnowskiego. Nieważne, że ten protokół prawdopodobnie miał nigdy nie zostać opublikowany... tylko się Bodnar przestraszył, że wzbierające emocje tłumu obrócą się przeciw niemu i zapłaci za zbrodnie nie tylko swoje, ale także giertychmanów "konkurujących" z nim we wrabianiu i wsadzaniu do aresztów posłów i urzędników państwowych. Nieważne, że w świetle wyników sekcji zwłok (z którą było tak samo jak z publikacją protokołu) pogróżki prokurator Wrzosek zamieniają się w DOWÓD WSKAZUJĄCY NA JEJ WINĘ (próbowała UKRYĆ ewentualny związek pomiędzy przesłuchaniem a śmiercią), a wszystkie "błędy" takie jak wyeliminowanie świadków, nagrań i wsparcia prawnika WSKAZUJĄ NA CELOWE DZIAŁANIE - PRZESTĘPSTWO ZE SKUTKIEM EWENTUALNYM. Nieważne że nawet prawnicze świnie i krętacze jawnie popierający Tuska i walczący z PiS-em wprost mówią, że zarówno powierzenie tej sprawy prokurator tak zaangażowanej politycznie, żądnej zemsty i budzącej wszelkie obawy o bezstronność było "błędem", podobnie jak wyeliminowanie przez nią pełnomocnika przesłuchiwanej, protokolanta i technika rejestrującego przesłuchanie. Nieważne, że ten pierwszy "błąd" nie został do tej pory naprawiony - nie tylko nie unieważniono wszystkich dotychczasowych działań Ewy Wrzosek w tym postępowaniu, ale nawet nie odsunięto jej od śledztwa. Nieważne wreszcie, że organizatorka tego całego procederu w trakcie protestu pod prokuraturą EWIDENTNIE PROWOKOWAŁA POJAWIAJĄC SIĘ TUŻ OBOK TŁUMU bez żadnego środka oddzielającego ją od ludzi winiących ją za śmierć niewinnej osoby (to wyglądało tak, jakby morderca przyszedł na pogrzeb i śmiał się w twarz rodzinie i przyjaciołom zamordowanego). Ważne jest tylko to, że jeden z posłów PiS widząc, że ona wychodzi powiedział "...pchnę ją - niech spiep**a". Nie wiadomo nawet czy powiedział "pchnę" czy "wepchnę" lub "wypchnę" (mogło chodzić o zagrodzenie drogi prowokatorce, aby nie mogła wyjść z prokuratury próbując doprowadzić do niebezpiecznych zajść - skoro Bart Staszewski ze słów "Nic nie powiedziałem" zrobił słowa "Nic nie powiedział" i ludzie naiwnie w to uwierzyli, to każda manipulacja jest możliwa). "ALLELUJA! MAMY TO! NIE TYLKO MAMY ODWIECZNĄ BAJECZKĘ DLA IDIOTÓW, ŻE PIS GRA NA TRUMNACH, ALE DLA TYCH WSZYSTKICH, CO MAJĄ JAKIEKOLWIEK WĄTPLIWOŚCI MAMY SKUTECZNY USPOKAJACZ SUMIENIA - POSŁOWIE PIS CHCIELI POBIĆ PANIĄ PROKURATOR". Co zrobili? "Chcieli pobić!" Jeszcze raz pytam: co zrobili? "Noo... chcieli popchnąć". Pytam po raz trzeci CO ZROBILI??? NIC KUR.A NIE ZROBILI! Wbij sobie do swojej pustej czaszki, ty łbie platformiany, że CZYN NAGANNY LUB KARALNY - czy to od strony moralnej czy prawnej ma miejsce W MOMENCIE POPEŁNIENIA lub przynajmniej w momencie, kiedy zostały podjęte czynności zmierzające do jego popełnienia, ale zostały powstrzymane przez potencjalną ofiarę lub osoby trzecie, a nie przez wolę "przyszłego sprawcy". Wyrażę to w sposób dosadny, a nawet brutalny: ja mam prawo "chcieć" - w sensie "mieć ochotę" - zabić ciebie skur...ynu gołymi rękami. Ale jak długo nie podejmuję żadnych działań, które by zagrażały tobie lub komukolwiek innemu (twojej rodzinie, znajomym, osobom które staną mi na przeszkodzie) ani działań, które sprawiałyby, że ty lub twoi bliscy moglibyście czuć się zaniepokojeni (pogróżki, ataki, akty wandalizmu, obelgi, nękanie) tak długo ty nie masz prawa podejmować żadnych kroków prawnych przeciwko mnie. Powiem więcej: jeśli moje "chciejstwo" jest tylko wynikiem emocji spowodowanych sytuacją, a ja nie nadaję mu cech trwałych przekształcając je w nienawiść i żądzę zemsty, tak długo nie masz prawa osądzać mnie nawet moralnie. Owszem, jeśli widzi się, że ktoś czyni przygotowania do czegoś złego, to należy go powstrzymać. Snajperzy widząc uzbrojonego zamachowca celującego do Donalda Trumpa powinni powstrzymać zamachowca - nawet go zastrzelić. Gdyby ktoś ruszył gwałtownie w stronę Ewy Wrzosek, próbował ją uderzyć, popchnąć, rzucić w jej stronę jakimś przedmiotem, to należałoby taką osobę powstrzymać - niezależnie od tego czy to byłby poseł czy ktoś z tłumu. Na szczęście nie tylko nie doszło do żadnego takiego incydentu, a nawet nie było potrzeby aby kogokolwiek po "pisowskiej" stronie powstrzymywać - wszyscy trzymali nerwy na wodzy, bo wiedzieli, że to jest prowokacja. Powiem więcej. Gdyby w budynku prokuratury znajdowała się jedna osoba posiadająca serce, rozum i odwagę, to powstrzymałaby Ewę Wrzosek i nie pozwoliła wyjść z budynku w tym momencie. Powiem jeszcze więcej. Nie twierdzę, że Ewa Wrzosek chciała zabić Barbarę Skrzypek (wręcz przeciwnie - jestem przekonany, że nie chciała takiego końca), ale gdyby ktoś wcześniej przemówił tej prokurator do rozumu lub w przypadku braku reakcji odsunął ją od śledztwa, to Pani Basia by żyła. To była sytuacja, w której państwo powinno zadziałać dokładnie w przeciwnym kierunku niż zadziałało... i działa do tej pory. BO TO JUŻ NIE JEST PAŃSTWO, TYLKO REŻIM.
Ale jest w tym wszystkim także nauczka dla nas wszystkich - bez względu na to jakie mamy poglądy, kogo lubimy, kogo popieramy. Nie wiem ile razy o tym pisałem (nie tysiące razy, jak reżimowa propaganda, ale z "dyszka" będzie jak nic) że prawdziwy reżim nigdy nie "chce". Prawdziwy reżim nigdy nie "zamierza". Prawdziwy reżim nawet nigdy nie "próbuje" - co najwyżej może TESTOWAĆ PODATNOŚĆ I ULEGŁOŚĆ TŁUMU. Ale nigdy nie jest tak, aby reżim coś "chciał", ale przy tym nic się nie działo. Reżim nigdy nie objawia się w ten sposób, że "większość chce zabrać prawa mniejszości". Jeśli ktoś to wmawia (jak Donald Tusk, Marian Turski, Robert Biedroń), to jest kłamcą, który prawdopodobnie sam chce obalić demokratyczną władzę i wprowadzić własny reżim. Prawdziwy reżim "chce" tylko na etapie, kiedy jeszcze nie jest reżimem, kiedy jeszcze jest w mniejszości, kiedy jeszcze nie ma władzy. Kiedy już zdobędzie władzę, to reżim już nie "chce" tylko DZIAŁA -- realizuje swoje zbrodnicze zamiary z czasów, kiedy mógł tylko "chcieć" (nawet jeśli wydawały się one takimi bredniami, jak "Mein Kampf"). Strach przed PiSem i nienawiść do tego ugrupowania zostały napędzone seriami zapowiedzi, że "PiS chce to", "PiS chce tamto", "PiS chce owo"... że "jeszcze tylko kilka dni", "jeszcze tylko niech się skończą Światowe Dni Młodzieży", "jeszcze niech minie szczyt NATO", "jeszcze niech tylko ..." i już się zaczną "represje", "masowe aresztowania", "prześladowania", "czystki", "zamykanie mediów"... i oczywiście "PiS nie odda pokojowo władzy"... A TERAZ PRAWDZIWY REŻIM ROBI DOKŁADNIE TO, CO WEDŁUG TYCH OPOWIEŚCI RZEKOMO "CHCIAŁ ZROBIĆ" PIS. Reżim Tuska w tej chwili nie ma jeszcze władzy absolutnej. Ale jeśli uda mu się doprowadzić do wygranej Rafała Trzaskowskiego lub do unieważnienia wyborów prezydenckich wygranych przez Nawrockiego lub Mentzena, to zyska władzę absolutną. Jeśli w jakikolwiek sposób przyczyniłeś / przyczyniłaś się do przejęcia władzy przez obecną koalicję, to ponosisz moralną odpowiedzialność za wszystkie nieszczęścia, cierpienia i niesprawiedliwości jakie wydarzyły się wskutek twojej decyzji - nieważne czy głosowałeś / głosowałaś na PO, PSL, Polskę 2050, czy na przykład przeniosłeś swoje poparcie z PiS-u na Konfederację lub na złość PiS-owi zostałeś / zostałaś w domu. Teraz jeśli w drugiej turze nie zagłosujesz przeciw temu reżimowi na kandydata opozycji, niezależnie od tego czy do drugiej tury wejdzie Nawrocki czy Mentzen (wybór tego drugiego łatwiej będzie reżimowi "unieważnić", więc wolałbym Nawrockiego, ale jak dostanie się Mentzen, to zagłosuję na niego) to będziesz ponosić odpowiedzialność moralną za prawdziwe zbrodnie prawdziwego reżimu, któremu dasz władzę absolutną. I wtedy także ty zapłacisz ogromną cenę za ten fatalny wybór. Wszyscy ją zapłacimy. OBY DO TEGO NIE DOSZŁO!
Inne tematy w dziale Polityka