Ludzie listy piszą. Zwykle, polecone, motywacyjne, anonimy... Sztuka epistolarna kwitnie od czasu, kiedy człowiek wynalazł pismo, a kwitłaby i wcześniej, ale niestety ludzie nie umieli wtedy pisać. Jednak, gdy tylko się nauczyli, to już poszło jak z płatka i na ludzkość spadł deszcz listów. (Szczęśliwie to tylko metafora, bo w takiej np. Mezopotamii listy pisano pismem klinowym na glinianych tabliczkach, a dostać taką tabliczką w głowę to nic przyjemnego). W tych listach jedni drugim wyznawali miłość, o czym z kolei plotkowali trzeci z czwartymi, a gdy o tym dowiadywał się piąty to nierzadko pisał do szóstego w tonie gniewnym, spowodowanym faktem, że nie dość, iż okazało się, że żona go zdradza, to jeszcze on, jak to zwykle bywa, dowiaduje się o tym ostatni. W takich przypadkach - czemu zresztą trudno się dziwić - niejeden czynił Niebu gorzkie wyrzuty, że najzupełniej niepotrzebnie obdarowało ludzkość umiejętnością pisania, z czego są tylko same zgryzoty.
Bo tak to już z listami bywa - tych parę niepozornych słów lub kilka zdań podrzędnie złożonych ma moc zmieniania losów nie tylko pojedynczych ludzi, ale całych narodów. Kim bowiem byłby Nikodem Dyzma, gdyby Żorż Ponimirski w liście do ciotki Przełęskiej nie przedstawił go jako swego kolegę z Oksfordu i kurlandzkiego szlachcica, co skromnemu pracownikowi urzędu pocztowego w Łyskowie otworzyło drzwi salonów warszawskiej pluto- i arystokracji? Jak wyglądałby świat, gdyby Stany Zjednoczone nie przystąpiły do I wojny światowej po stronie Enteny, co było efektem słynnego listu (telegramu) Zimmermanna? Takie pytania można mnożyć, ale przecież nie o to chodzi, bo chodzi o Lecha Wałęsę.
Jak wiemy, były prezydent i pokojowy noblista, najboleśniej zatroskany o stan demokracji i praworządności w naszym kraju, napisał do Micka Jaggera i Rolling Stonesów list z prośbą o pomoc, najwyraźniej imaginując sobie, że mając w ręku samopał (na który ma pozwolenie), a u boku panadżegerowe auxilia nie będzie już potrzebował tych stu tysięcy ochotników, o których niedawno pisał na Facebooku, a których zresztą i tak nie ma, bo - co im wytknął w przemówieniu - jeszcze się nie rozmnożyli. Nawiasem mówiąc, to pokazuje jakie spustoszenia w szeregach "obrońców demokracji" poczyniły edukacja seksualna, aborcja oraz nieskrępowany dostęp do środków antykoncepcyjnych - tak zachwalane przez rozmaitych postępaków. Nierzadko zresztą o "prawa reprodukcyjne" i o "zagrożoną" demokrację walczą są te same osoby (jakieś "wściekłe dziewuchy", czy tym podobne indywidua), co jest jeszcze jednym dowodem na to, że wymagać od tych ludzi logicznego myślenia i dostrzegania związków przyczynowo-skutkowych byłoby nieopisanym okrucieństwem.
Wszyscy się z Wałęsy śmieją, a ja się martwię, że Rolling Stonesi nie tylko Lechowi odpiszą, ale, co gorsza, uczynią to w stylu, w jakim Kozacy zaporoscy odpowiedzieli na list sułtana Mehmeda IV*, i wytkną mu np.: "co z ciebie za noblista, jeżeli gołą d... nie potrafisz praworządności obronić?" Pokojowy noblista i tak ma już mnóstwo trosk w związku z demokracją i praworządnością, po co mu jeszcze taki despekt?
.....
*) https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Pismo_Kozak%C3%B3w_zaporoskich_do_su%C5%82tana_Mehmeda_IV
Inne tematy w dziale Rozmaitości