W Rosji rozpoczęły się mistrzostwa świata w piłce nożnej i ledwo się rozpoczęły, a już stały się dla zwolenników opozycji totalnej źródłem zgryzot i bolesnych rozterek. Przede wszystkim pojawiło się pytanie: komu właściwie powinni kibicować "ludzie na pewnym poziomie", pijący sojową latte i adoptujący pszczoły w przerwach między walką o prawo kobiet do aborcji na życzenie?
Odpowiedź, że Polsce byłaby dla nich niewątpliwie kamieniem obrazy. Tym bardziej, że obecnie nie ma żadnej Polski, tylko kawał ziemi między Odrą, a Bugiem, okupowany przez straszliwe "państwo PiS", które "łamie konstytucję" i nie respektuje orzeczeń Fransa Timmermansa. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, nawet jakby jakaś Polska była, to i tak najlepiej by ją było przyłączyć do Niemiec, co swego czasu postulował sam Lech Wałęsa, dla "ludzi na pewnym poziomie" będący niekwestionowanym autorytetem. No, chyba że akurat (jak mu się to zdarzyło ostatnio) wypowie się krytycznie na temat homoseksualistów - wtedy zwolennicy nieubłaganego postępu udają, że go nie słyszą.
No, więc skoro nie Polska, to może właśnie Niemcy. W awangardzie jak zwykle kroczy, świecąc przykładem, "Gazeta Wyborcza", która zrobiła konkurs o "nieznanych bohaterach naszej wolności", a poświęcony temu konkursowi post na Facebooku zilustrowała zdjęciem... żołnierza niemieckiej Luftwaffe. Niestety, po fali krytyki, jaka spadała na "Wyborczą", gazeta Michnika zdjęła ze swej strony zdjęcie "nieznanego bohatera" z Luftwaffe, więc poczciwy leming, chlipiący ze szpalt tego periodyku swą "intelektualną zupę", zapewne nie będzie skory, by zagrzewać do boju drużynę Niemiec.
Skoro nie Niemcy, to może Rosja? Też nie. Wprawdzie swego czasu Bronisław Komorowski z nieboszczykiem Wajdą biegali ze zniczami na groby sowieckich sołdatów, którzy w 1920 r. "po trupie Polski" chcieli nieść rewolucyjną pożogę na Zachód Europy, ale to było dawno. Na domiar złego przed paroma dniami okazało się, że liderem proputinowskiego obozu w Europie jest sam złowrogi prezes Kaczyński. Co prawda Jarosław Kaczyński o tym nie wie, ale wie i mówi o tym głośno Donald Tusk, a jakże poczciwy leming miałby nie wierzyć premierowi tysiąclecia? Kibicując Rosji, kibicujesz PiS-owi, drogi lemingu. Koniec, kropka.
No, to w końcu komu kibicować? Wielkiej Brytanii? Brexit! Włochom? Nie zakwalifikowali się! (Zresztą dobrze im tak, bo już nie chcą uchodźców!) Islandii? No, może... Gorzej, że jak już się leming poczciwy zdecyduje na te całą Islandię, to mecze i tak będzie musiał oglądać nie w ukochanym TVN-ie, tylko w "reżymowej" TVP. Niektórzy ratują się zakrywając logo TVP czym popadnie (biustonoszem, kotem żywym, barchanowymi reformami), przerabiając literkę "p", na "n", albo wyobrażając sobie, że mecze sędziuje sędzia Rzepliński, który o tym, czy był gol rozstrzyga w oparciu o przepisy konstytucji, a jego orzeczenia mają rangę źródeł prawa. To jednak tylko żałosne półśrodki, bo leming przełączając na mecz i tak podnosi Kurskiemu słupki oglądalności, a Michnikowi - podnosi ciśnienie.
Jeżeli ktoś myśli, że to wszystko żarty, bo przecież nikt nie może mieć umysłu tak zwichrowanego, żeby nie móc spokojnie obejrzeć meczu, bez nakręcania się antypisowską propagandą, to uprzejmie informuję, że nie tylko tacy ludzie są, ale mają swój portal oko.press, który nawet wydrukował im stosowną ściągawkę pt. "Komu kibicować, gdy w Polsce łamana jest Konstytucja?" Przepraszam, za spoiler, ale zdradzę, że autorowi wyszło, iż najlepiej rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Pytanie tylko, drogie lemingi, czy można wyjechać w Bieszczady, "gdy w Polsce łamana jest Konstytucja?"
Inne tematy w dziale Sport