Niniejszy felieton właściwie powinien był napisać wczoraj, ale otóż wczoraj moją uwagę przykuły awantury i wybryki dziennikarza z czerskiej kliki, który przebrał się za Murzyna i poszedłszy się na Marsz Niepodległości próbował sprowokować jego uczestników do jakichś aktów agresji, które zapewne potem miały być zaprezentowane, jako rasizm wyssany z mlekiem matki. Wyszło mu to średnio, bo podobno padł ofiarą agresji słownej, ale właśnie chodzi o to, że padł jej ofiarą "podobno", bo na dowód tego mamy tylko jego słowa i zdjęcie jakichś dwóch mężczyzn, którzy faktycznie wydają się na niego krzyczeć, ale trudno powiedzieć co. A nawet jeżeli jest to coś obraźliwego, to pojawia się pytanie, czy nie są to prowokatorzy z czerskiej kliki, o tej samej proweniencji, co farbowany Murzyn. Tymczasem tak się składa że w Marszu Niepodległości brał udział pewien czarnoskóry dżentelmen - jak najbardziej autentyczny, a nie - jak dziennikarz z czerskiej kliki - usmarowany pasta do butów, czy też pomalowany olejną ("Bolek, weź olejną! Będziemy pomidory robić teraz..."). Nawiasem mówiąc, człowiek ten nazwiskiem Aondo Akaa bierze udział w marszu już kolejny raz, a na dodatek jest osobą dotkniętą niepełnosprawnością i porusza się na wózku, a więc uczestnictwo w pochodzie wiąże się dla niego z dodatkowymi utrudnieniami, a jednak dzielenie świętuje polską niepodległość. Bardzo szkoda, że dziennikarz z czerskiej kliki nie zainteresował się tą historią i nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić dlaczego kim jest ten człowiek i dlaczego święto 11 listopada jest dla niego takie ważne. A mógłby się dowiedzieć ciekawych rzeczy. Inna sprawa, że trudno się temu dziwić. Rzecz bowiem w tym, że gdyby do Polski zjechało nagle milion czarnych jak heban Murzynów, którzy następnego dnia po przybyciu do naszego kraju tak by się w nim zakochali, że zaczęliby jeść pierogi, zakryzając schabowym, obchodzić polskie święta, recytować "Pana Tadeusza", a jeszcze na dodatek, co niedzielę stawiać się karnie na mszy w kościele, to z miejsca staliby się śmiertelnymi wrogami czerskiej kliki i nic by im nie pomógł kolor skóry. To nie chodzi bowiem o żaden rasizm (nie ma większych rasistów, niż postępaki), tylko o starą rzymską zasadę "divide et impera" (dziel i rządź). Dlatego czerska klika tak bardzo nalega, żeby tutaj nasprowadzać "uchodźców", którzy stanowić będą element obcoplemienny i trudno integrowalny (jak o tym świadczy przykład państw zachodnich) i których będzie można napuszczać na Polaków oraz vice versa, a samemu pełnić rolę rozjemcy. Ot, i cała tajemnica. To sprawia, że w przeciwieństwie do małej małpki Fiki Miki, której "awantury i wybryki" opisywał Kornel Makuszyński zachowanie dziennikarza z czerskiej kliki nie tylko nie budzi sympatii, ale wręcz przeciwnie, co jednocześnie pokazuje, że Gazeta Wiadoma znajduje się sto lat już nie tylko za Murzynami, ale wprost - za małpami. Ale właśnie dlatego, że wczoraj moją uwagę przykuły awantury i wybryki dziennikarza z czerskiej kliki, nie miałem już czasu by odnotować wiekopomny fakt, że oto ukonstytuował się PO-twór. Kolejny twór PO nazywa się "gabinetem cieni", a mnie bardziej kojarzy się z gabinetem figur woskowych, bo tyle tam życia i energii. PO-twór będzie surowo recenzował rządy Prawa i Sprawiedliwości, licząc zapewne na krótką pamięć wyborców. Bardzo możliwe jednak, że się przelicza, bo rządy partii obywatelskiej przypominają zmurszały pień, który wystarczy ruszyć, żeby wylazło stamtąd wszelkie robactwo; tutaj zaś wystarczy sobie przypomnieć lata 2008- 2015, by przed oczami stanęły nam afery i przekręty z tego okresu. Partia, która wówczas rządziła powinna w swoim własnym, dobrze pojętym interesie zejść ludziom z oczu na dłuższy czas, a jeżeli już nie może wytrzymać i koniecznie musi się ludziom narzucać że swoimi przemyśleniami, dobrze by było, by nie wykorzystywała w tym celu ludzi tak skompromitowanych, jak Ewa Kopacz, która w gabinecie cieni ma pełnić rolę "wicepremiera". To oczywiście nie jest mój problem, a co się pośmiejemy z występów "ministrów" z gabinetu cieni tego nam nikt nie zabierze. Na koniec chciałbym jednak członkom tego groteskowego tworu przypomnieć, że, wbrew przysłowiu, nie każda potwora znajdzie swojego amatora.
Inne tematy w dziale Polityka