Tragedia w Bejrucie 4 sierpnia 2020 nie ma swojego happy-endu. Więzienia nie są zapełnione odpowiedzialnymi za katastrofę a prokuratura nie wypisuje aktów oskarżenia karygodnych uchybień, korupcji i niedbalstwa. Władze polityczne kraju cedru nie rozdają międzynarodowej pomocy idącej do tego kraju, ponieważ nie ma pomocy albowiem żadnego rządu nie ma od października 2019 roku. A należy przypomnieć, że okres 1990-2019 (oprócz lat 2006-8) był bardzo pomyślny dla libańskiej gospodarki, a przede wszystkim Libańczyków, którzy już od dekad nauczyli się żyć daleko od państwa i jego niewydolnych instrumentów. Poprzez co, Liban był biednym krajem dosyć zamożnych ludzi. Od 2019 roku wszystko się wyrównało w dół.
Prawie 220 zabitych i 7 tys. rannych, takie są oficjalne szacunki liczby ofiar ubiegłorocznej tragedii w Bejrucie. Jednak zdaniem bejruckiej ulicy te liczby są niekompletne albowiem zniszczeniu uległy trzy bejruckie szpitale i szereg prywatnych klinik i przychodni, tym samym pośrednimi ofiarami są też ludzie, którzy zmarli albowiem nie mieli gdzie się leczyć. Kolejnym ważnym aspektem jest kryzys gospodarczy, który w systemie płatnej służby zdrowia wykluczył ponad 80% mieszkańców Libanu z usług medycznych i farmaceutycznych. Prywatna służba zdrowia nigdy nie stanowiła problemu, w czasach kiedy gospodarka kraju żyła i zaradni oraz pracowici Libańczycy cieszyli się z usług medycznych jednych z najlepszych w regionie. Jednak tak jak gospodarka, tak struktury państwowe jak i domowe budżety (i przede wszystkim konta bankowe) zamarły i pogrążyły się w chaosie.
Eksplozja w Bejrucie dla wielu była momentem przełomowym. Dnem dna upadku autorytetu państwa i jego systemu a przede wszystkim kasty politycznej, która wywodzi się wprost z ery wojny domowej (1975-90). W saudyjskim mieście Taif, gdzie rekonstruowano Liban doszli do wniosku, że dawni watażkowie i hersztowie grup religijnych czy milicji zamienią mundury na garnitury i kraj wróci do normy. Po części było to najlepsze z możliwych rozwiązań – Liban mimo chaosu wewnętrznego, napływu uchodźców z Syrii, wojnie w domenie Assada, stałego konfliktu pomiędzy Iranem i Izraelem rozgrywanym na libańskiej ziemi oraz zaaktywizowanych po długim czasie frakcji palestyńskich, jest upadłym krajem, ale nie zmierza on do wojny domowej.Przynajmniej na tą chwilę. Jest to też spowodowane tym, że każda z grup konfesyjnych straciła niemalże wszystko i nie da się przeprowadzić prostej linii podziału wobec, którego miała by powstać oś sporu. Wszyscy stracili. Dotyczy to również służb mundurowych, które są dotowane paczkami żywnościowymi z Kataru. Nawet liczne demonstracje na ulicach Bejrutu czy Trypolisu nie kończą się wielkimi starciami ze służbami porządkowym. Nie ma po co bić się z policją czy wojskiem, ponieważ chłopaki w służbach mundurowych niczemu nie są winni – tak z wielką roztropnością analizuje ulica libańskich miast i wsi.
Wraz z upadkiem państwa zyskała największa zmora regionalna Izraela i Arabii Saudyjskiej, a więc szyicki Hezbollah. Patriarcha kościoła maronickiego (katolickiego) kardynał Beszara Boutros Rai ogłosił już, że szyicka organizacja jest irańską formacją jedynie stacjonująca na libańskiej ziemi i angażuje się w konflikty z Izraelem czy w Jemenie lub w Iraku wbrew interesom państwa libańskiego. Hezbollah w ciągu ostatnich 12-stu miesięcy zapomina o flagach państwowych tak pieczołowicie doczepianych do emblematów partyjnych w ostatnich trzech dekadach. Zdaniem wrogich Hezbollahowi środowisk, szyici zdejmują maskę libańskich patriotów na rzecz realizacji irańskich interesów i dla ratowania pogrążonego w chaosie reżimu ajatollahów. Co więcej, poprzez upadek libańskiej waluty i środkom z narkotyków zwolennicy Hezbollahu żyją dzięki skromnym zapomogom dolarowym, które w obecnej sytuacji znaczą bardzo wiele jak i ułatwiają życie. Szacuje się, że Hezbollah wypłaca swoim zwolennikom około 100 USD miesięcznie, a obecna pensja w Libanie wynosi od 30 do 50 USD.
Nie przypadkowo więc w zniszczonych dzielnicach Bejrutu od razu pojawili się biznesmeni z silnym akcentem z południa (gdzie władzę niepodzielną sprawuje Hezbollah), którzy oferowali zrozpaczonym ludziom, którzy stracili dobytek całego życia kupno nieruchomości. Jednak mieszkańcy chrześcijańskich dzielnic wschodniego Bejrutu solidarnie odmawiają takowych transakcji, jedynie pozostaje pytanie na jak długo. We are here to stay - brzmi hasło wywieszane na ruinach bejruckiej Aszrafyji czy Mar Mikael.
Inne tematy w dziale Polityka