Beniamin Netanjahu jest mistrzem w opóźnianiu wielu niekorzystnych dla siebie rzeczy. Jednak ostatnia wojna w Gazie a przede wszystkim jej skutki zarówno globalne jak i regionalne pokazały, że zbliża się czas na „załatwienie interesów”. A Waszyngton nie widzi aby to izraelski premier był tym człowiekiem, który te interesy ma załatwić.
Netanjahu z przyczyn rodzinnych, historycznych, ideologicznych a i nawet osobistych nie chce być tym premierem, który podpisze powstania państwa palestyńskiego. A ostatnia wojna w Gazie wykazała, że słusznie prawili komentatorzy, którzy dostrzegali bezpośrednią zależność pomiędzy procesem pokojowym Izraela z państwami arabskimi a losem Palestyńczyków żyjących zarówno na Zachodnim Brzegu, w Gazie, Jerozolimie czy w Izraelu. Ten proces pokojowy został zatrzymany i odroczony, albowiem to krew palestyńska niweluje sojusz arabsko-izraelski, którego fundamentem jest polityka antyirańska. Po 11 dniowej wojnie w Gazie jak i przede wszystkim po bulwersujących muzułmańską opinię publiczną przepychankach wokół meczetu Al-Aksa w Jerozolimie żadne państwo arabskie ani muzułmańskie nie ujawni lub nie nawiąże relacji z Izraelem. Dotyczy to przede wszystkim Arabii Saudyjskiej, która była tym drugim filarem antyirańskiej polityki z czasów Trumpa, z tym że wobec resetu Waszyngtonu z Teheranem, Dom Saudów również chce odwilży z ajatollahami. Dodatkowo jeszcze w czasie trwania konfliktu, Ryjad wydał jednoznaczne orzeczenie, że sprawa palestyńska nie może być ignorowana, jak to do tej pory było w świecie arabskim i jej rozwiązanie ma polegać na utworzeniu państwa palestyńskiego na Zachodnim Brzegu, w Gazie i w Jerozolimie.
Drugim elementem bujnej biografii Beniamina Netanjahu jest projekcja irańskiego zagrożenia. Mówił o tym już pod koniec lat 90-tych i na początku XXI, kiedy to nawet większość Izraelczyków nie odróżniała Iranu od Iraku, a o szyitach słyszeli tylko ci, którzy musieli użerać się z Hezbollahem w południowym Libanie. Netanjahu z irańskiego atomu zrobił swój flagowy projekt polityczny, którym straszył w kraju i zagranica. Jednak pomimo wielu lat nacisków lobby żydowskiego na świecie jak i spektakularnych lecz tajnych operacji specjalnych Iran z mozołem zmierza do energii atomowej oraz zaawansowanej technologii rakietowej. Tego już nikt i nic nie powstrzyma, tym bardziej, że ostatnia wojna w Gazie była realizacją pewnej części scenariusza wojny irańskiej, kiedy to zagrożony reżim ajatollahów aktywizuje swoje formacje w regionie do ataku na kraje Zatoki Perskiej oraz Izrael. Reset na linii Waszyngton-Teheran wydaję się nieunikniony. Netanjahu nie ma już instrumentów politycznych ani tym bardziej militarnych do jego powstrzymania. Tym bardziej, że ostatnia wojna wykazała, że Izrael jest na straconej pozycji w świecie informacji i mediów.
Albowiem media, zarówno koncerny globalne jak i media społecznościowe opowiedziały się jednoznacznie za sprawą palestyńską i głos zwolenników Izraela był niesłyszalny lub nieistotny. Co więcej media izraelskie alarmują, że diaspora żydowska jak i syjonistyczne ośrodki (np. kościoły protestanckie w USA) również ma dosyć Netanjahu jak i przez lata lewicowego przekazu nie stoją tak jednoznacznie i bezkrytycznie po stronie Izraela tak jak to miało miejsce w przeszłości. Dlatego też, po wizycie Antoniego Blinkena w Jerozolimie i w Ramallah, politycy tacy jak Naftali Bennett, Yair Lapid i Mansur Abbas zrozumieli przekaz, że USA będzie daleko od Izraela jeśli pozostanie Netanjahu i w hotelu w Ramat Gan podpisali umowę koalicyjną, w której będzie 8 partii kanapowych - od skrajnej prawicy do lewicy i z izraelskimi Arabami włącznie.
Inne tematy w dziale Polityka