Nasz Ojciec Założyciel S24 raczył był w komentarzu pod moim ostatnim wpisem zasugerować chęć rozpoczęcia pewnej dyskusji. Rzecz o dziennikarzach i ich dobrym samopoczuciu w czasie, gdy coraz więcej ich odbiorców ma o nich - mówią oględnie - zdanie gorsze. Aby Ci pomóc Igorze, rzucam na początek kilka kwestii.
Dyskusję można śmiało zacząć od kwestii zaniżonych standardów warsztatowywch, przejawiających się w:
- pisaniu tekstów BEZ ZASIĘGNIĘCIA OPINII DRUGIEJ STRONY(to właściwie już norma);
- opieraniu się w tekstach WYŁĄCZNIE na ANONIMOWYCH ŹRÓDŁACH, co uniemożliwia jakąkolwiek polemikę;
- opieranie materiałów na JEDNYM, JEDYNYM źródle, które dla podrasowania "rozpisuje się" na kilka głosów w tekście;
- bezkrytyczne stosowanie (bez sprawdzenia wiarygodności) materiałów dostarczonych przez służby specjalne bądź inne agendy rządowe (czasem wręcz cytowanie ich in extenso);
- wykorzystywanie informacji zastrzeżonych jako OFF-THE-RECORD, jako informacji do publikacji bez zastrzeżeń (popularne zwłaszcza w telewizji zdjęcia z rękawa, torby, kurtki itp.).
Dodatkowo utrudnianie lub unikanie za wszelką cenę publikacji sprostowań czy odpowiedzi (zgodnie z art. 31 prawa prasowego) poprzez:
- stosowanie kruczków formalnych do odrzucenia żądania (np. brak odpowiedniego pełnomocnictwa - nie podoba się rzecznik prasowy, żądają... prezesa spółki);
- skracanie bądź redagowanie sprostowań/ odpowiedzi bez zgodzy/wiedzy wnoszącego o nie(zakazane przez prawo prasowe), publikacja jako "listy do redakcji", przekraczanie ustawowych terminów;
- wynajmowanie kancelarii prawnychw sprawach sprostowań (w starciu z zawodowymi prawnikami, zwykli obywatele wnoszący o sprostowanie są zwykle bez wielkich szans)
Z drugiej strony kwestie trudne dla dziennikarzy:
- zastępowanie doświadczonych dziennikarzy przez stażystów czy tych, z dużo mniejszym doświadczeniem (zarabaiają mniej, mniej się stawiają - czysty zysk dla wydawcy);
- terror cytowalności- liczy się ile razy medium zacytowano, nie ważne w jakim kontekście (na tej podstawie Biura Reklamy mogą lepiej sprzedac powierzchnię reklamową). W tej sytuacji opłaca się publikować kontrowersyjne, nie do końca sprawdzone teksty (pamiętacie tekst "Dziennika" o Katarynie albo "Wprost" o tym, że Herbert był agentem - oba pisma w tych miesiącach baaardzo zyskały w rankingach cytowalności).
Inne tematy w dziale Rozmaitości