1 sierpnia 2022 roku, w 78. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego uczestnicy marszu, który miał upamiętnić heroizm Warszawiaków dali popis niezwykłej głupoty traktując homoseksualistów jako potomków totalitaryzmu...
Ale po kolei. Powstanie Warszawskie to jedna z największych tragedii w dziejach narodu polskiego i naprawdę ciężko jest pojąć, że można to traktować w kategoriach wielkiego tryumfu. Jeszcze trudniej przychodzi uświadomienie sobie, że są tacy, którzy nie widzą nic złego by tego dnia obwieszać się krzyżem celtyckim, czy też z homofobii robić filar patriotyzmu. A jednak. Uczestnicy Marszu Powstania Warszawskiego to dowód na to, że jednak można.
Faktem jest jednak też to, że od dobrych kilku lat z narodowcami zaciekle walczy prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. Politykowi Platformy Obywatelskiej najwyraźniej nie podoba się emanacja skrajnie prawicowych poglądów na ulicach stolicy, w takich dniach jak choćby 11 listopada, czy właśnie 1 sierpnia. W tym roku ponownie stoczył batalię z organizacją zdeklarowanego nacjonalisty, Roberta Bąkiewicza, o to by w tym szczególnym dla Warszawy dniu "brunatne poglądy" nie uzyskały prawa głosu w przestrzeni publicznej. Niestety dla Trzaskowskiego i stety dla Bąkiewicza - uzyskały.
I tak oto zaraz po ,,Godzinie W'' ulicami stolicy przeszedł pochód narodowców. Bąkiewicz podsumowując obchody 78. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego mówił, że na marszu, "nie doszło do żadnych prowokacji" a rzeczony tłum w zasadzie "przemaszerował w pięknej, patriotycznej atmosferze".
Czyżby?
Okazuje się bowiem, że za tą "patriotyczną atmosferą" kryje się próba m.in. zrównania homoseksualistów z.. totalitaryzmem. Baner o takim właśnie przekazie nieśli 1 sierpnia uczestnicy marszu. Powiedzmy sobie szczerze: to chore i niepojęte. Niezależnie od tego, czy się lubi prezydenta Warszawy i osoby LGBT, czy też nie. W klasyfikowaniu homoseksualizmu jako beneficjenta nazizmu czy komunizmu niewątpliwie jest coś schizofrenicznego. Bo przecież tylko wariat może dać wiarę w to, że ofiary obu krwawych totalitaryzmów (homoseksualistów z pasją zwalczali zarówno naziści jak i komuniści) cokolwiek z nich czerpią.
Baner o haśle "Stop totalitaryzmom", w którym za totalitaryzm uważa się m.in. homo-tęcze to coś wyjątkowo głupiego i prymitywnego. Nade wszystko to wstyd i hańba, że coś takiego się w ogóle pojawiło w przestrzeni publicznej. By tak definiować totalitarną spuściznę, trzeba być wyjątkowo małym i zniewolonym. Także z wiedzy historycznej.
Ale w sumie, czy wypada się dziwić?
Skoro ci sami, którzy nazistowskie inklinację potrafią dostrzec w ruchu LGBT jednocześnie za bohaterów uważają hiszpańskiego generała Francisco Franco czy Belga Léona Degrelle'a. Niekoniecznie.
Niestety, narodowcy kolejny raz udowodnili, że nie należą do grona poważnych ludzi więc w sumie nie dziwi, że społeczeństwo tak też ich traktuje. Nie da się przecież za bohaterów uważać zarówno kolaborantów Hitlera oraz tych, którzy z nim walczyli. To się, droga prawico, wyklucza i wykluczać się będzie zawsze.
Dziennikarz. W mediach od kilku lat. Pracował w Polskiej Agencji Prasowej, "Dzienniku" i "Fakcie". Zaliczył też krótki epizod w roli wydawcy programów publicystycznych "Super Expressu". Obecnie współpracuje z Wirtualną Polską. Interesuje się geopolityką i konfliktami zbrojnymi. Prywatnie miłośnik angielskiej piłki. W Salonie prowadzi bloga.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka