Blady strach zajrzał w oczy Donalda Tuska, zimny pot spłynął strumieniem po plecach Grzegorza Schetyny, skurcz wściekłości przeszył konta ich mocodawców z Berlina. Dlaczego? Ponieważ rząd Mateusza Morawieckiego właśnie zaproponował podniesienie płacy minimalnej w 2020 r. o 200 zł., do poziomu 2 450 zł. brutto i do 16 zł. minimalnej stawki godzinowej. Dotyczy to prawie 1,5 mln najuboższych pracowników. Boją się politycy totalnej opozycji. Wkurzeni się chciwi pracodawcy. Wszyscy oni bardzo boją się nadchodzącej jesieni. Ale biedni ludzie czują się coraz bardziej bezpieczni.
Obecny rząd zakończył z dotychczasową ponad 25-letnią praktyką konkurowania przez Polskę tanią siłą roboczą i przy pomocy płacy minimalnej (etatowej i godzinowej), rozpoczął proces wymuszania podwyżek płac zarówno w gospodarce jak i w sektorze budżetowym. Innego sposobu nie ma, bo nie ma „czarodziejskiej ręki” rynku. Są lobbyści, są układy, są zmowy milczenia. Oczywiście wielu zdesperowanych ludzi nie widząc innej możliwości gotowych jest podjąć pracę za niższą stawkę, ale to na szczęście staje się marginesem na polskim rynku pracy. W ciągu ostatnich 11 lat płaca minimalna uległa podwojeniu, w latach 2003-20 rosnąc w średnim tempie 6,42% rocznie. Najwyższy wzrost odnotowana przez lata rządów prawicy. Proponowana na przyszły rok podwyżka o 8,9% rok do roku jest jedną z najwyższych.
Najważniejszym skutkiem podniesienia płacy minimalnej jest wzrost dochodów najmniej zarabiających. Obecnie pracownik otrzymujący tzw. najniższą krajową 2 250 zł. brutto, po potrąceniu podatków, otrzymuje ok. 1 634 zł. Po nowej podwyżce dodatkowo otrzyma na „rękę” 140 zł. miesięcznie. Ponadto, z wysokością płacy minimalnej bezpośrednio powiązane są preferencyjne składki na ZUS dla początkujących przedsiębiorców. Każda podwyżka minimalnego wynagrodzenia oznacza dla nich podwyżkę składki. „Mały ZUS” wynosi 31,64% płacy minimalnej, zatem wzrost tej ostatniej o 200 zł. oznacza wzrost comiesięcznego przelewu do ZUS o 63,28 zł., co wpływa na wzrost przyszłej emerytury.
A skoro ma się poprawić los najuboższych pracowników, to do boju ruszyła propaganda strasząca przedsiębiorców, demonizująca skutki tej podwyżki. To nic nowego. Od wielu lat działają te same mechanizmy „kłamstwa na zamówienie”. Zawali się gospodarka, nie wytrzyma budżet, przedsiębiorcy splajtują, biznesmeni zwiną swoje interesy, a co najważniejsze droższe będą ośmiorniczki, hotele, warzywa i owoce, itd. Najzabawniejsze w tych „strachach” jest to, że pseudo specjaliści mówią, że „osłabi się siła nabywcza bogatszych”. Koń by się uśmiał. Jakie oni szkoły kończyli? Kto im płaci za takie brednie?
Teraz jest czas rozmów o szczegółach podwyżki. NSZZ „Solidarność” będzie twardo broniła prawa pracowników do godnego wynagrodzenia. Rząd jak na razie dotrzymuje słowa i co roku podnosi stawkę minimalną. Oby tak dalej.
Dr Paweł Janowski
Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”
Felieton ukazał się w „Tygodniku Solidarność”
Komentarze
Pokaż komentarze (28)