O większego trudno zucha
Niż jest Donald Burczymucha
- Ja nikogo się nie boję!
Choćby Jarek... to dostoję!
Wilki?... Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokraję!
Te kibice, te protesty,
To dla niego puste gesty!
A stoczniowców i górników
Puścił gołych, niewesołych!
Solidarność?! - Związek duży!
- Naczytałem się podróży!
I znam tamtych jegomości,
Głupi, biedni, goście prości.
Poszczuć Bolkiem można przecież
I nabijać się na Krecie
z patriotów i katoli.
Już ze śmiechu go brzuch boli.
Niemcom z rączki jada grzecznie,
więc przelewy są bezpieczne.
- Komu zechcę, to dam radę!
Dla każdego mam posadę!
I tak przez dzień boży cały
Donek trąbi swe pochwały.
Aż raz usnął gdzieś w pałacu..
I się zbudził już na kacu.
Patrzy, aż tu jakieś zwierzę
Do fotela mu się bierze.
Jak nie zerwie się na nogi,
Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi!
Pędzi jakby chart ze smyczy...
Ratuj, Juncker, Ratuj! – krzyczy.
- Ratuj?... – Klaudiusz się zapytał.
– Nie, rasista! Miał kopyta!
Straszne! Biały cały!
Aż mi portki się porwały…
- Gdzie to było?
- Tam w Warszawie.
- Powsadzali wszystkich prawie...
Poszła Merkel, Franz poczłapał,
Patrzą... a tu Polska cała
Za sprzątanie się zabrała,
Tam złodziei, tu oszustów,
Zdrajców, kłamców, malwersantów
Wsadza równo, już bez kantów.
Biedny Donek, mokry cały,
Stoi i wytrzeszcza gały…
Satyrycznie, ironicznie
Paweł Janowski
z uszanowaniami dla Jana Brzechwy :-)
Inne tematy w dziale Rozmaitości