Różni eksperci mogą za pomocą znanych praw fizyki określić ostatnie sekundy lotu TU-154 w Smoleńsku, ale aby opis był zgodny z prawdą, eksperci ci muszą jeszcze przed przystąpieniem do jakichkolwiek badań określić warunki początkowe. Oczywiście warunki początkowe muszą odpowiadać rzeczywistej sytuacji powstałej zaraz po rozbiciu się samolotu. Jeśli na przykład jakaś grupa badaczy przyjmie za warunki początkowe, niezgodny z rzeczywistością rozkład szczątków, to choćby wszystkie późniejsze ich obliczenia były poprawne i stuprocentowo zgodne z prawami fizyki, to i tak wynik tych wysiłków będzie daleko odbiegał od prawdy. I to nawet pomimo tego, iż tej grupie będzie pomagał akredytowany doktor Mundek. Jeśli inna grupa wybitnych badaczy przyjmie, te same warunki początkowe, co grupa wcześniejsza, to nawet wojewoda krakowski nie pomoże, wynik będzie taki sam jak wcześniej. Ale jeśli jakiś nikomu nie znany amerykański profesor, którego jedynym osiągnięciem w badaniu katastrof jest wysoki indeks Hirscha, przyjmie zupełnie inne warunki początkowe. Na przykład bezpodstawnie uzna, iż ogon samolotu zaraz po katastrofie nie leżał tam gdzie wszyscy widzieliśmy go na słynnym filmie, tylko na drodze między komisem a lotniskiem, to może się zdarzyć, że bezpodstawnie opisze prawdziwy przebieg katastrofy. I wtedy pozostanie tylko pytanie do dr Mundka i krakowskiego wojewody. Dlaczego przyjęli swoje warunki początkowe.
Inne tematy w dziale Polityka
