Naszą Panią minister można różnie oceniać i w tej ocenie nie można pominąć jej wkładu w rozwój takich dziedzin jak wakcynologia. Czy choćby nie uleganie presji uznanych autorytetów, takich jak profesor Lidia Brydak i należy docenić bezkompromisowe wprowadzenie nowatorskich rozwiązań w ochronie przed chorobami zakaźnymi. Za co zyskała autentyczny podziw dużej części lekarzy rodzinnych i większości lepiej wykształconego społeczeństwa. Również należy zwrócić uwagę na całościową koncepcję uszczelniana systemu, i nie dopuszczenie do podniesienia składki zdrowotnej, która gdyby wpłynęła do systemu, to na sto procent by z niego wypłynęła.
Ale te niewątpliwe osiągnięcia może przyćmić przygotowywana właśnie przez ministerstwo zdrowia reforma procesu kształcenia lekarzy. Rezygnacja z obowiązkowego stażu, opłacanego z budżetu państwa i lekarskiego egzaminu państwowego, może poczynić nieodwracalne szkody w systemie ochrony zdrowia. Wyobraźmy sobie, że nagle do systemu trafia kilka tysięcy lekarzy, którzy swój staż będą odrabiali na etacie szpitala i że jakiś nieodpowiedzialny dyrektor tego szpitala wpadnie na szaleńczy pomysł, iż zamiast płacić za dyżury nocne dotychczasowym lekarzom pół kontraktu przyznanego przez NFZ zatrudni stażystów za jedną dziesiątą tej ceny. Albo co gorsza jakiś urzędas w NFZ postanowi zwiększyć liczbę lekarzy rodzinnych. Przecież to byłaby czysta konkurencja i zasady wilczego kapitalizmu, które zniszczyłyby z takim trudem budowaną pozycje białego człowieka. Jako zwolennik PiS, z definicji nie jest człowiekiem zbyt bystrym i moje oceny są wynikiem oszołomstwa charakterystycznego dla zwolenników tej partii. I dlatego bardzo wysoko oceniam każdą próbę działania antysystemowego, nawet jeśli ta próba dotyczy tylko systemu ochrony zdrowia. I będę kibicował naszej Ewie, aby ta akurat reforma jej się udała. A jakby jeszcze w tym roku kupiła choć trochę szczepionek, to wystąpię o nadanie jej honorowego moherowego beretu.
Inne tematy w dziale Gospodarka
