Jadąc z Nowej Dęby w kierunku Kolbuszowej na wysokości Cmolasu skręcając w prawo dojedziemy do Ostrowów Tuszowskich miejsca partyzanckiej bitwy oddziału ,,Zapory'' z siłami komunistycznymi. W jakim celu część operującego przecież na Lubelszczyźnie zgrupowania znalazła się na Rzeszowszczyźnie pozostaje zagadką. Być może szukało drogi dojścia do granicy celem późniejszego przerzucenia oddziału na Zachód - jest to najprawdopodobniejsza wersja zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że oddział liczący około 80 żołnierzy, kierował się w stronę Przełęczy Dukielskiej, dotarł na górę Chełm w okolicach Krosna, po drodze opanowując Czudec i staczając kilka bitew, po czym zawrócił i po prawie miesięcznym pobycie powrócił na Lubelszczyznę. Może też chodziło o podporządkowanie tutejszych oddziałów partyzanckich - Wojciecha Lisa ,,Mściciela'', Aleksandra Rusina ,,Rusala'' i innych. A może po prostu - co się wiąże z powyższym - o rozszerzenie walk i pokazaniu tak komunistom jak i lokalnemu społeczeństwu że walka cały czas trwa.
Hieronim Dekutowski urodził się 24 września 1918 roku w domu przy ulicy Kolejowej w Dzikowie. Dziś po ponad stu latach od jego urodzin nie ma ani jego domu, ani ulicy Kolejowej ani Dzikowa. Z tym Dzikowem to trochę przesadzam bo on istnieje nadal ale już nie jako osobna wieś tylko jako część Tarnobrzega. Tak czy inaczej w miejscu domu, w którym urodził się ,,Zapora'' dziś przy ul. Sienkiewicza stoi pomnik.
Przez Padew, Jaślany jadę w stronę Mielca; właśnie w Jaślanach skręcam koło figurki Matki Boskiej, jadę na Sarnów w którym zatrzymuje się na cmentarzu ewangelickim. Później przeczytam że wieś została założona przez kolonistów niemieckich w 1783 roku. Według spisu z 1900 roku 3/4 mieszkańców Sarnowa było wyznania ewangelickiego - stąd nie dziwi ten cmentarz. Szkoda, że nie zachował się żaden zbór - pytanie czy w ogóle tam się mieścił czy niemieccy mieszkańcy Sarnowa modlili się w innej miejscowości. A może funkcję zboru pełnił - przecież też stary - dzisiejszy kościół parafialny?
Za Sarnowem z powrotem dojeżdżam do głównej drogi na Mielec, po kilkuset metrach skręcam na rondzie w lewo i dojeżdżam do Polany Niezłomnych w Szydłowcu. Jest to dosyć ciekawe miejsce bo oprócz upamiętnienia znanych Wyklętych - jak ppor. Anatol Radziwonik ,,Olech'' czy ppor. Czesław Zajączkowski ,,Ragner'' na polanie upamiętniono też Wyklętych z tych terenów takich jak: Józef Wałek ,,Żbik'' czy Karol Białek ,,Wilk'' - obaj z oddziału Aleksandra Rusina. Każdy z nich ma tutaj posadzony dąb a na nim odpowiednią tabliczkę, dęby są dosadzane co roku dla upamiętnienia kolejnych Wyklętych a całość dopełnia kilkanaście tablic czy to z ich życiorysami czy ogólną tematyką dotyczącą działań na tym terenie. Bo Szydłowiec i okolice to były tereny działalności nie tylko wspomnianego Rusina ale przede wszystkim Wojciecha Lisa ,,Mściciela''. Zresztą na Polanie Niezłomnych co roku kończy się Rajd Rowerowy poświęcony jego pamięci - rusza on z Góry Cyranowskiej w Mielcu kolejnego miejsca gdzie zostali upamiętnieni Żołnierze Wyklęci.
Jadąc dalej docieram do Toporowa gdzie 25 listopada 1946 roku połączone siły UB i KBW rozbiły oddział Tadeusza Jaworskiego ,,Zerwikaptura''. Oddział ,,Zerwikaptura'' podporządkowany był dosyć luźno Wojciechowi Lisowi; z reguły działał sam. W tym dniu cała akcja rozpoczęła się od zatrzymaniu autobusu w odległym o 20-30 km od Toporowa Majdanie Królewskim. Oddział zarekwirował autobus pozostawiając sobie kierowcę, resztę pasażerów zwalniając w tym funkcjonariusza WUBP w Rzeszowie Janusza Sobiłło (aż dziwne że nie wylegitymowano pasażerów). Sobiłło o całym zdarzeniu poinformował posterunek MO w Majdanie a ci - UB w Kolbuszowej. Natychmiastowo zorganizowano złożoną z 25 ludzi grupę pościgową, która ruszyła w ślad za partyzantami. Ci nie mieli szczęścia gdyż po przejechaniu kilkunastu kilometrów zakopał im się w lesie autobus i zmuszeni zostali ruszyć pieszo do Ostrowów Tuszowskich. Tam zatrzymali się w sklepie gdzie zakupili alkohol i jedzenie. Wszystko jeszcze nie musiało skończyć się tragicznie bo grupę o organizowanej obławie zdążył w Ostrowach ostrzec Wojciech Lis który o całym wydarzeniu dowiedział się najprawdopodobniej od mieszkańców Majdanu. Partyzanci jednak zlekceważyli ostrzeżenie i po kilkugodzinnym pobycie w Ostrowach Tuszowskich ruszyli autobusem (który udało się odkopać) w kierunku Szydłowca. Pod Toporowem wpadli w zasadzkę. Dwóm partyzantom udało się uciec, dziesięciu z ,,Zerwikapturem'' na czele zginęło. W miejscu tragicznych wydarzeń mieszkańcy wznieśli drewniany krzyż, od 1997 roku stoi tam pomnik. Zabitych pochowano na dziedzińcu PUBP w Kolbuszowej.
Z Toporowa już niedaleko do Ostrowów Tuszowskich miejsca wspomnianej na początku bitwy oddziału ,,Zapory''. Przejeżdżam przez wieś, mijam kościół, nigdzie jednak nie mogę znaleźć upamiętnienia stoczonej walki - może do tej pory nie ma. A może jest po prostu jakaś tablica w kościele gdzie nie zajrzałem bo akurat odbywała się msza. Wjeżdżam w końcu na punkt widokowy zwany Złotą Górką (250 m. n.p.m.) - skąd rozciąga się fajny widok na Puszczę Sandomierską, Te krzyże jednak też nie zostały postawione na pamiątkę bitwy - dlaczego tu stoją: nie wiem - zresztą sama bitwa rozegrała się u dołu, na ulicach wioski.
Zaporczycy po przekroczeniu Sanu od razu znaleźli się na celowniku tarnobrzeskiej bezpieki. Stoczyli z nimi zwycięską walkę w Świtakach (dziś część Krawców koło Grębowa - kilkanaście kilometrów od Tarnobrzega) i ruszyli dalej w stronę Rzeszowszczyzny, maszerowali osobno rozdzieleni na plutony (w samej wyprawie brały udział trzy patrole: Michała Szeremeckiego ,,Misia'', Tadeusz Skraińskiego ,,Jadzinka'' i Jana Szaliłowa ,,Renka'') Punktem zbornym miały być właśnie Ostrowy Tuszowskie. Tuż przed nimi w Cmolasie pluton ,,Renka'' zrobił skok na urząd gminy ustawiając wcześniej ubezpieczenie na które wpadł samochód ciężarowy z Sowietami (na pobliskim poniemieckim poligonie w Nowej Dębie stacjonowała 20 Dywizja Pancerna). To zdarzenie spowodowała zorganizowanie pościgu za partyzantami. W Ostrowach doszło do starcia. Partyzantom w toku walki udało się przejąć tankietkę i dzięki działku umieszczonemu na niej zatrzymać jadące na nich dwa czołgi z resztą obławy. Następnie odskoczono w okoliczne lasy. W bitwie zginęło czterech żołnierzy Armii Czerwonej i jeden funkcjonariusz MO. Partyzanci nie ponieśli strat. Bitwa stoczona 8 sierpnia była drugim wielkim zwycięstwem, po bitwie pod Kuryłówką, wojsk podziemia nad komunistami na Rzeszowszczyźnie.
W następnych dniach partyzantom ,,Zapory'' udało się nawiązać kontakt z oddziałami Wojciecha Lisa i Aleksandra Rusina.
Obaj
podporządkowali się Dekutowskiemu. Zdjęcie po prawej stronie przedstawia połączone oddziały ,,Zapory'' i ,,Olka''. Fotografię wykonano w okolicach Dobrynina. Kilka dni później oddziały ,,Zapory'' pomaszerowały dalej na południe by w końcu wrócić na Lubelszczyznę, ,,Lis'' i ,,Rusin'' zostali na swoim terenie. Oddział ,,Lisa'' funkcjonował jeszcze dwa lata by zostać wraz ze śmiercią swojego dowódcy (Lis został zamordowany przez swojego bliskiego współpracownika będącego na usługach ubecji Wojciecha Palucha 30 stycznia 1948 roku - kiedyś muszę zrobić odpowiednią notkę i oczywiście odpowiednią trasę - może szlakiem walk Wojciecha Lisa?), ,,Rusal'' doczekał wolnej Polski; zmarł w 2007 roku, a ja wróciłem do rzeczywistości i z Ostrowów Tuszowskich pojechałem dalej w kierunku Tarnobrzega. Po kilku kilometrach spotkała mnie przykra niespodzianka: okazało się, że mostku na rzeczce nie ma a zejścia do niej są tak zarośnięte, że nie dało rady do niej się dostać i chcąc nie chcąc musiałem wrócić z powrotem pod kościół w Ostrowach, jeszcze raz przejechać przez Złotą Górkę i dalej w kierunku Cmolasu by dojechać do głównej drogi na Nową Dębę i dalej już na Tarnobrzeg. Wyszło może i z trzydzieści kilometrów więcej niż sobie to zakładałem.
Całość trasy wyglądała tak:

Tekst pochodzi ze strony: https://roweremprzezwojewodzwosandomierskie.blogspot.com
Inne tematy w dziale Kultura